Pełna energii kobieta z burzą kolorowych włosów
Na początku warto przypomnieć, że amerykańska wokalistka w tym roku skończy 72 lata. Część moich przedkoncertowych obaw wynikała właśnie z tego faktu. Szykowałam się na występ raczej z gatunku poprawnych, które ratują chórki. Tymczasem kilka minut po godz. 21 na scenie pojawiła się pełna energii kobieta z burzą kolorowych włosów, w obcisłym kostiumie i z charakterystyczną chrypką w głosie, która dała niesamowity popis charyzmy i profesjonalizmu.
"Witajcie, ludzie z Łodzi!"
Pani Lauper przywitała się z łódzką publicznością po angielsku, ze swadą i humorem przepraszając, że nie mówi po polsku. Próbowała wymówić nazwę naszego miasta, w czym skwapliwe pomagała jej zgromadzona przy scenie publiczność. Wreszcie artystka sięgnęła po telefon komórkowy, w internetowego tłumacza wklepała słowa powitania, przyłożyła urządzenie do mikrofonu i w Atlas Arenie zabrzmiało gromkie: Witajcie, ludzie z Łodzi!
Świetny kontakt z publicznością
Następnie ze sceny popłynęły znane fanom Amerykanki piosenki: "She Bop", "When You Were Mine", "I Drove All Night", "Who Let in the Rain". Między utworami Cyndi Lauper kilka razy się przebierała, w tym raz na scenie. Gdy zmieniała czerwoną marynarkę na czarne, powłóczyste wdzianko z długim trenem i oczom słuchaczy ukazała się mała czarna, którą artystka miała pod spodem, rozległy się brawa.
- O nie nie, nie pokażę Wam nic, czego nie będziecie mogli odzobaczyć
- zareagowała ze śmiechem pani Lauper.
Każda z piosenek miała niepowtarzalny klimat
Koncert był znakomicie przygotowany zarówno pod względem muzycznym, jak i wizualnym. Na wielkich ekranach w tle sceny widzowie mogli oglądać ilustrujące poszczególne utwory obrazy. Dzięki temu każda z piosenek miała niepowtarzalny klimat. W przerwach Cyndi Lauper zagadywała do publiki, wspominając historie ze swojego życia, których wiele przemyciła w piosenkach. Kiedy zabrzmiało "Time After Time", wszyscy w Atlas Arenie zapalili latarki w komórkach.Nie ukrywam, że najbardziej czekałam na mój ulubiony utwór Amerykanki, czyli "True Colors". Nie zawiodłam się, bo jego wykonanie było naprawdę wyjątkowe. Wokalistka przeszła na malutką scenę, ustawioną na płycie wśród publiczności. Śpiewając, trzymała w dłoni kolorową, zwiewną i długą chustę, którą podwiewały w górę niewielkie wentylatory. Całość bardzo mnie poruszyła.
"Pamiętajcie, żeby iść swoją ścieżką i dbać o najbliższych"
Na koniec nie mogło oczywiście zabraknąć kultowej piosenki "Girls Just Wanna Have Fun", którą Cyndi Lauper pożegnała się z łódzką publicznością. Podziękowała całemu swojemu zespołowi i przybyłym na koncert.
- Pamiętajcie, żeby iść swoją ścieżką i dbać o najbliższych. Wszystkiego dobrego!
- życzyła słuchaczom.
To były naprawdę fajne dwie godziny.
Organizatorem wydarzenia było Live Nation.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.