Na rynku Manufaktury zaroiło się od maluchów
Maluchy tradycyjne i po liftingu, były też maluszkowe kabriolety. "Piękna" i "Bestia" to pojazdy państwa Agnieszki i Dawida z Koluszek. Na zlot do Łodzi przyjechali z młodszym synem Wojtkiem.
- Bestia to auto, które 18 lat przeleżało w częściach. To 1987 rocznik. Sam je złożyłem w dwa miesiące i już tak jeździ trzy lata. Maluch jest jak kobieta, ma swoje kaprysy, raz odpala raz nie - mówi Dawid Dyrała.
Wśród wystawców znalazł się również Kacper Wiernicki z Gorzkowic pod Piotrkowem Trybunalskim.
- Tata miał malucha i mnie nim woził. Obiecałem sobie, że też będę miała fiata 126 p i jestem temu wierny. Tata do tej pory mi mówi, że gdyby wiedział, że maluszki tak mnie zafascynują, to swojego nigdy by nie sprzedawał. Najpierw jeździł zielonym, później przemalowano go na wiśniowy.
Pan Kacper ma trzy fiaty 126 p. Auto zmodyfikował sam, tylko dach i maska są oryginalne.
- Maluchem ciężko się jeździ w dzisiejszych czasach, kierowcy za blisko podjeżdżają. Już chyba zapomnieli, jak to było kiedyś. Niemniej jednak uważam, że prowadzenia maluszka to doskonała nauka jazdy. Każdy powinien wsiąść za kółko fiata 126 p - dodaje.
Grubo ponad 100 aut na rynku Manufaktury wzbudziło ogromne zainteresowanie. Wśród oglądających pojazdy spotkaliśmy motocyklistów z Ozorkowa (Duchy Wiatru) - Darka i Irka.
- Miałem malucha rocznik 2001, to była ostatnia produkcja. Jeździło się bardzo dobrze. Latem wyciągał nawet 120 km/h. Wszystko się mieściło w tym aucie - mówi pan Darek.
Dodajmy, że zlot w Manufakturze to jeden z największych i najważniejszych tego typu wydarzeń w Polsce.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.