„Ainbo – strażniczkę Amazonii” [recenzja]
Film to opowieść o kilkunastoletniej dziewczynce Ainbo, pochodzącej z ludu Kandamo. Ta charyzmatyczna bohaterka – od razu zapada w pamięć. Poznajemy ją jako sierotę – która nie poznała swoich rodziców, ale zastępcza Mama Kuni i przyjaciółka Zumi – przyszła Królowa, zastępują jej rodzinę której nigdy nie miała. Już na początku filmu zawiązuje się akcja i widz otrzymuje jasny komunikat o czym będzie ta historia. Wioskę, w której żyje nasza bohaterka dotyka zaraza, która w niedługim czasie doprowadzi do klęski głodu. Plemię Kandamo uważa, że przyczyną jest klątwa, rzucona na lud Amazonii.W dniu koronacji przyjaciółki Ainbo na królową Kandamo – młodej wojowniczce ukazują się „duchy dżungli” które uświadamiają dziewczynkę, że to właśnie ona może uratować swoją wioską. Pełna obaw Ainbo, bez wsparcia przyjaciółki decyduje się zaufać nowym towarzyszom – pancernikowi oraz tapirowi, i rusza ku przygodzie. Kierowana przez ducha zmarłej mamy wierzy, że to słuszna droga. Miłośnicy Disneya (czy starsze pokolenia;)) z pewnością nie będą mogli oprzeć się wrażeniu nawiązania do innych, znanych i kochanych bajek minionej epoki – Pocahontas (personifikacja drzewa, duchy dżungli, zderzenie świata nieskażonego rozwojem cywilizacji z żądzą pieniądza, dzielna wojowniczka), Król Lew (rodzic jako „głos” wsparcia, motywacji i wiary w swoje dziecko, a zarazem wielka tęsknota za wspólną relacją czy postać pancernika i tapira – nie sposób nie odnaleźć w nich wiernych towarzyszy podróży młodego Simby – Timona i Pumby). Takich skojarzeń można by się doszukać bez liku.
To, co ujęło mnie w tym filmie – to momenty wzruszenia, wartka akcja i morał, który nie zawsze pojawia się we współczesnych filmach animowanych. Bajka przypomina czym jest przyjaźń, że każdy z nas popełnia błędy, ale nigdy nie jest za późno na zmianę, uczy wybaczania, miłości a także wiary w drugiego człowieka, a co za tym idzie – motywacji – tak bardzo potrzebnej każdemu z nas. Z pozoru wojownicza Ainbo to w głębi duszy mała dziewczynka, której ewidentnie brakuje wiary w siebie. Czuje się zagubiona i niezrozumiana w otaczającym ją świecie, co czyni z niej swego rodzaju „odmieńca”. Wojowniczka o wielkim sercu uczy się logicznego myślenia – nie idzie na łatwiznę. Z początku oczekuje od przyjaciół dokładnych komunikatów „co i w jaki sposób” powinna zrobić w danej sytuacji, jednak z czasem sama zauważa, że musi zaufać sobie, swojej intuicji i nawet z minimalną pomocą – może sama „przenosić góry”.
Obraz Amazonii czy miejsc odwiedzanych przez Ainbo bywał czasem przekoloryzowany – neonowe odcienie różu i fioletu powodowały, że miałam wrażenie, że magia surrealizmu przeszła prostu z obrazów Salvadora Dali na klatki filmowe. Ma to swój urok, gdyż film nabierał wówczas elementów baśni. Cała fabuła osadzona jest w przepięknej scenerii, gdzie kolory i kształty grają pierwsze skrzypce. Niewątpliwym atutem tej produkcji było wierne odwzorowanie postaci ludzkich – kształtów, charakterystycznej budowy ciała, nadwagi czy rysów twarzy – typowych dla plemion zamieszkujących równikowe lasy deszczowe. W tym przypadku, wierne odwzorowanie różnych grup etnicznych z pewnością uczy dzieci tolerancji i akceptacji drugiego człowieka.
Przyjemne dialogi – zabawne, czasem niedopowiedziane ale za razem inteligentne, podtrzymywały widza w ciągłym zainteresowaniu tematem – nawet przez chwilę nie poczułam się znudzona. Nie zabrakło tu również „czarnego charakteru” którego obraz i rola w tej historii, nie jest z góry dokładnie określona;) Film potrafi na końcu zaskoczyć! Momenty grozy nadają filmu pikanterii, ale z pewnością nie są w swojej formie przesadzone.
I na koniec muzyka. Dźwięki przyrody, dżungli, zmiana tonu i tempa utworów tworzy idealne tło, które jest dopełnieniem całości w tej dynamicznie zmieniającej się akcji.
Być może brakuje tu elementów współczesnego świata – życia w zatrważająco szybkim tempie, smartfonów i „betonowej dżungli” co może być niezrozumiałe dla ówczesnego, młodego pokolenia, które nie ma obecnie zbyt „dużego” pola do wyobraźni w rozrastających się światowych aglomeracjach. Niemniej jednak, film animowany „Ainbo – strażniczka Amazonii” daje nam doskonałą okazję, aby na moment zapomnieć o otaczającej nas cyfryzacji, w której naszym najlepszym przyjacielem – jest telefon komórkowy, a przypomina o problemach klimatu, degradacji lasów, wycinki drzew i ochronie przyrody – a w szczególności – troski o dżunglę. Film tego pokroju z pewnością przeniesie każdego z nas do świata zwierząt, wzajemnej symbiozy i ofiaruje nam szczyptę magii, która pozostanie z naszymi pociechami jeszcze na długo, po zakończonym seansie. To film opowiedziany z „duszą”, a takie są na wagę złota. Po prostu ♡
Ann
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.