reklama
reklama

Nie chcę zostać raperem - wywiad z Robertem Przybyszem, muzykiem, fotografem i grafikiem z Łodzi

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Łukasz Klimczak

Nie chcę zostać raperem  - wywiad z Robertem Przybyszem, muzykiem, fotografem i grafikiem z Łodzi - Zdjęcie główne

foto Łukasz Klimczak

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Łódź po godzinachRobert Przybysz, znany również jako POLACZEK jest łódzkim fotografem i grafikiem z ogromnym zamiłowaniem do muzyki. Obecnie przygotowuje się do wydania autorskiego albumu i pochłonięty jest promocją debiutanckiego krążka rapowo - rockowego składu M2Schron, gdzie jest wokalistą.
reklama

Karolina Filarczyk, TuŁódź: Łódź płynie w twoich żyłach?
Robert Przybysz: Tak! Łodzianin od urodzenia. Olechów (Widzew - Janów) to moje miejsce na ziemi.

KF: Grasz koncerty, śpiewasz, piszesz teksty, robisz zdjęcia, malujesz… Jak to się wszystko zaczęło?
RP:  Od dziecka miałem skłonności do takich manualnych, różnych rzeczy. Jako dziecko malowałem kotki, ale ciekawszych rzeczy to na przykład, kiedy miałem 13 lat dorabiałem sobie - nie wiem, czy ty pamiętasz takie czasy, kiedy rezerwiści chodzili w takich chustach, z roznegliżowanymi paniami na plecach, to ja je rysowałem.

Moją najlepszą przyjaciółką była w podstawówce moja wychowawczyni i nauczycielka plastyki, Gosia Latarska, która mnie trochę tam wyciągała z jakiegoś szemranego towarzystwa, a z drugiej strony pchnęła do tego malowania. Dzięki niej zapisałem się do MDK'u na zajęcia plastyczne. Na gitarze natomiast nauczyłem się grać, kiedy byłem harcerzem. Grałem typowe w tamtych czasach „ogniskowe” szlagiery - Hej, Dżem, czy Stare Dobre Małżeństwo. Potem przyszła praca… Przepracowałem nawet cztery lata w dziale dekoracji w dużej firmie. Jednak to nie była moja przestrzeń. Teraz zdecydowanie unikam korporacyjnych zależności i struktur, gdzie ktoś inny narzuca swoje wymagania. Obecnie jestem sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Tu maluję i fotografuję, tam piszę i gram. Czuję się w tym doskonale!

reklama

KF: Jakiej muzyki słuchałeś jako dziecko?
RP: W latach szczenięcych słuchałem tego, co przychodziło z zachodu - Modern Talking, Limahl i te wszystkie inne tematy. Później troszeczkę szedłem już w Maanam i rzeczy bardziej rockowe. Dzisiaj lubię posłuchać poezji śpiewanej -  Sergiusza Stańczuka czy Marka Dyjaka.

KF: Jesteś obecny na scenie od wielu lat. Pamiętasz, kiedy był debiut?
RP: To było tak dawno... Na początku brałem udział w festiwalach piosenki autorskiej. Potem był "Zapiecek" przy Piotrkowskiej 43 i tam na początek w formacie „chłopak z gitarą”, a później uzbrojony w zespół GORE dawaliśmy czadu na scenie.

KF: Jako artysta doskonale wiesz, jak wygląda w Łodzi sprawa z graniem koncertów. Nie bardzo jest, gdzie grać, a jeśli już coś się dzieje, to z frekwencją nie jest za dobrze. Masz pomysł, dlaczego tak się dzieje? 
RP: W latach 90 tych, to po prostu się grało w klubie, zawsze dostało się jakąś kasę, można było się napić, coś tam zjeść. A teraz jest tak, że zespoły płacą miejscówkom za to, żeby grać, co zmusza do sprzedaży biletów. Na dodatek jest bardzo dużo imprez darmowych, które dają możliwość posłuchania gwiazd za nic.

Ja sam zacząłem się w tym roku zastanawiać z żoną, czy nadal będziemy jeździć na te festiwale, bo jeździliśmy sobie to na Open'er Festival , to na Green Festival, ale wiesz… Wróciliśmy z tego Green Festiwalu, a tydzień później jeden z tych artystów gra na otwartym koncercie w Aleksandrowie Łódzkim, w drugi weekend ktoś jest w Uniejowie lub w Łodzi. Tutaj rodzi się pytanie. Po co zamykać się w dusznym klubie i po raz kolejny, tym razem za pieniądze słuchać tego samego?

reklama

KF: Muzyka rockowa, niestety zalicza spadki. Aktualnie na topie jest rap i hip -hop. Starasz się być na bieżąco, czy trzymasz się kurczowo swoich źródeł?
RP: Ogólnie staram się słuchać wszelkiej muzyki. Przeglądam m.in.  co tydzień New Friday Music na Spotify'u, żeby wiedzieć,  co w trawie piszczy. Obecnie w muzyce dominuje rap. Myślę, że on po prostu lepiej trafia do młodzieży. Labele tego gatunku doskonale radzą sobie nawet mimo pewnego wykluczenia z części mediów. Z zainteresowaniem obserwuję, jak działa ta machina i myślę, że w tej kwestii można się wiele od nich nauczyć. 

KF: Aktualnie na koncie muzycznym masz dwa projekty. Jest Polaczek – gdzie jest głęboko, romantycznie, a wręcz bym powiedziała, że osobiście. Jest też M2Schron, gdzie nie bierzecie jeńców. Wszystko to, co was wkurza, dostaje z okutego "glana w łeb. Nawet wokalnie zupełnie inny z ciebie człowiek za mikrofonem. Skąd to rozdwojenie jaźni? 
RP: Jak każdy (nie)normalny człowiek bywam spokojny czy rozmarzony, ale też bywam zwyczajnie wkurzony. Projekt Polaczek kontynuuje od paru lat. Tam mam przestrzeń na lekką ironię i osobiste przemyślenia. M2Schron powstał spontanicznie. Kiedy groźnie się zrobiło i nie pozwolili chodzić do klubów, skrzyknęliśmy się z chłopakami (basista na przykład mieszka ode mnie kilka bloków dalej), żeby zwyczajnie „podżemować”. 

reklama

KF: Zakaz wchodzenia do lasu wepchnął Was do salki prób?
RP: To był trudny czas. Kazali nam siedzieć w domach zamknięci na cztery spusty. Kiedy włączyłeś telewizor, po obejrzeniu porannych wiadomości, trzeba było jakoś odreagować, żeby odbiornika nie wywalić przez okno. Dlatego spotykaliśmy się na „nielegalu” w sali prób i hałasowaliśmy godzinami, żeby oczyścić głowy i złapać jakąś równowagę.

KF: M2Schron, to mieszkanka gatunków. W ogólnym rozrachunków to rockowo-rapowy projekt muzyczny. No właśnie… rapowy. Słowo mówione pojawia się tutaj pod młodzież, czy to zwyczajnie lepsza forma ekspresji wokalnej, żeby się wykrzyczeć
RP: Nie robię tego celowo. Nie chcę zostać raperem i robić tutaj karierę - to zupełnie nie o to chodzi. Rapujemy, bo jest mocniej, bo jest konkretniej, bo można więcej powiedzieć i myślę, że można dotrzeć też do większej grupy odbiorców.

reklama

KF: Czy w tym roku jest szansa spotkać M2Schron gdzieś w Polsce na festiwalach rockowych?
RP: Niestety nie. Mimo że nasza muzyka jest bardzo dobrze przyjmowana przez publiczność, to komisje festiwalowe jeszcze nie poznały się na nas wystarczająco. Nie tracimy jednak rezonu. Na horyzoncie nowy materiał już bez pandemicznych naleciałości. Płyta się tworzy i liczymy, że ona zmieni naszą sytuację na horyzoncie festiwalowym i nie tylko.

KF: Gdzie można nabyć waszą płytę?
RP: Wyłącznie na koncertach. Także, na razie zapraszam na streamy, a potem na koncerty po fizyczny nośnik.

KF: To w takim razie, gdzie w najbliższym czasie będę mogła zgłosić się po płytę?
RP: Najbliższy termin to jesień. Zagramy m.in. w Warszawie i we Wrocławiu. Szczegóły już niebawem podamy na naszych SM. 

KF: Analizując cię muzycznie, stwierdzam, że mamy tutaj do czynienia z zjawiskiem: Doktor Jekyll i pan Hyde. Ten groźny żyje własnym życiem, rozwija się i rośnie, a ten spokojniejszy też nie stoi w cieniu. Każdy z artystów ma swoją technikę pracy. Jedni planują dokładnie harmonogram prac, inni czekają na natchnienie między szynką a ziemniakami w markecie. Jak u ciebie wygląda proces technologii powstawania nowych utworów? 
RP: Ja czekam między buraczkami a marchewką. Jedyną aktywnością ruchową, którą obecnie przejawiam, są spacery. Unikam zatłoczonych modnych teraz, klubów fitness. Taki „tip” może sprzedam młodym twórcom, bo to jest mega fajne, kiedy się idzie szybkim krokiem, podnosi się puls i ma się wówczas zdecydowanie więcej pomysłów. Rzadko wtedy wracam i dłubię w numerach z mozołem. Najczęściej warstwa tekstowa powstaje jednym ciągiem myślowym. Piszę na zapas. Potem kiedy przychodzi próba albo dostanę od kogoś propozycję ciekawego riffu, patrzę co z tych moich tekstów „siedzi” sylabowo i muzycznie.

KF: Do swoich „POLACZKOWYCH” kompozycji chętnie zapraszasz innych łódzkich muzyków. Wśród nich Rafał Matuszak (COMA) i Przemek Kuczyński, który na swoim kącie ma współprace z największymi polskiej branży muzycznej. Jak się poznaliście i jak wygląda wasza współpraca?
RP: Poznawaliśmy się m.in. w kultowym „Zapiecku”. Tam się przewijali muzycy z całego miasta. Wiadomo było, że jeśli poszukujesz kogoś do współpracy, to tylko tam.  Łódź wbrew pozorom nie jest taka wielka, chociaż teraz młode pokolenie wchodzi i dużo się pojawia nazwisk, których nie znam, ale z mojego pokolenia, takiego, gdzie ja mogę śmiało uderzyć, no to nie jest tutaj nas aż tak dużo. 
Przemek to moim zdaniem jeden z najlepszych perkusistów w Polsce. Jego doświadczenie i umiejętności sprawiają, że praca z nim to czysta przyjemność. Niejednokrotnie mieliśmy kłopot, które z zaproponowanych przez Przemka tracków wybrać do miksu, bo wszystkie były tak dobre. 
Jeżeli chodzi o Rafała, to jako stali bywalcy „Zapiecka”, mieliśmy wielu wspólnych znajomych. Zadzwoniłem kiedyś do niego przy kolejnym numerze Polaczka, który wrzucałem do sieci i spytałem go, czy nie zna jakiegoś basisty, (bo nie sądziłem, że będzie chciał w ogóle ze mną rozmawiać), a on zaproponował, że zagra ze mną. Do dziś pomaga mi jako producent i basista. Nasza współpraca zacieśnia się i teraz padło postanowienie, że będziemy robić płytę Polaczka, która wyjdzie w lutym przyszłego roku.

KF: To będzie klamra tego, co zrobiłeś teraz plus coś nowego, czy całkowicie nowy materiał?
RP: Chcielibyśmy, żeby był to nowy materiał, ale ja jestem sentymentalny… nie obejdzie się bez numerów, które są dla mnie najważniejsze. Najważniejsze, czyli”: pierwszy numer – „Skrzydła”, od którego wróciłem do grania po latach pracy, wychowywania dzieci. Po dziesięciu latach przerwy, w której nie miałem na muzykę czasu, możliwości, środków i jakby energii już mi nie starczało na to. Prawdopodobnie będzie to też „Zatrzymaj Mnie”, bo to są takie osobiste rzeczy, moje rzeczy… Oczywiście piosenki nie będą na albumie w wersjach 1:1. Będę chciał je lekko przearanżować bądź zremiksować. Zobaczymy.

KF: Lekcja PO. Lubiłeś te zajęcia?
RP: Tak (śmiech). Właśnie to jest cały paradoks w tym, że to były złe czasy, ale z perspektywy naszych rodziców. My się w nich urodziliśmy i wychowywaliśmy. To była jedyna rzeczywistość, którą znaliśmy. Chodziło się na te lekcje, zakładało się te maski. Fajne też były zajęcia na strzelnicy – od razu uprzedzę pytanie – historia o postrzeleniu kogoś nie była moja, ale bez względu na to, prawdziwa. Nie mniej, chciałem napisać w tej piosence o tym, że dla dzieciaka rocznik 75’, nie były to takie złe czasy, jak się powszechnie, z perspektywy czasu sądzi.

KF: Album będzie zapowiedzią nowego Polaczka „pod publikę”? 
RP: Nie, nie będę też tam się silił na jakieś odmładzanie czy celowanie w młodego odbiorcę, bo jak zauważyłem, wielu artystów idzie w tym kierunku. Ja nie mam takiej potrzeby. Na razie pracujemy z Rafałem nad materiałem. Eliminujemy lepsze, gorsze. Robimy miksy i kombinujemy. Na pewno to będą osobiste rzeczy jak do tej pory. Moje przemyślenia, którymi warto się podzielić. 

KF: Będziesz współpracował z jakąś wytwórnią, czy album pojawi się na rynku własnym sumptem?
RP: Zabawa w niezależnego artystę daje wiele satysfakcji, jednak trwa to już ładnych parę lat i uważam, że najwyższa pora, aby znaleźć partnera w postaci wydawcy i promotora, jakimi są wytwórnie muzyczne. To może otworzyć drzwi, które do tej pory były przed nami zamknięte. Na razie mogę zdradzić, że prowadzimy intensywne rozmowy.

KF: Wydawnictwo pojawi się w przyszłym roku. A co jeszcze w tym roku szykujesz dla swoich słuchaczy?
RP: Z Polaczkiem po wakacjach zagram kilka koncertów, będą też niespodzianki, ale z uwagi na pracę nad albumem, będę jeszcze bardziej tajemniczy i nie pisnę ani słowa dzisiaj.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Lubisz newsy na naszym portalu? Załóż bezpłatne konto, aby czytać ekskluzywne materiały z Łodzi i okolic.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama