Do ciągników przymocowali polskie flagi i hasła protestacyjne. Sprzeciwiają się polityce Zielonego Ładu forsowanej przez Komisję Europejską oraz zalewu europejskich rynków produktami rolnymi z międzynarodowych agroholdingów na Ukrainie. Dla każdego z nich to indywidualna sprawa.
Rolnicy protestują w całej Polsce
Rolnicy wyjechali na ulice 9 lutego, a później 20 lutego. Jak przyznają, wcale tego nie chcą, ale ich zdaniem nie ma innego sposobu, by zwrócić uwagę na problem.
Import zbóż z Ukrainy, zielny ekoterroryzm, Unia Europejska daje nam w kość. Oczekują od nas restrykcji z kosmosu.
- mówi pan Daniel, rolnik spod Strykowa.
W związku z Zielonym Ładem rolnicy mają być m.in. zachęcani do adaptacji metod uprawy przyjaznych dla środowiska, minimalizujących emisję gazów cieplarnianych, a także wprowadzenie nowoczesnych technologii, co ich zdaniem działa na niekorzyść polskiego rolnictwa i płynności finansowej rolników.
Mam gospodarstwo 90 hektarowe i prowadzę produkcję mleka. Patrzę na przyszłość moich dzieci. Teraz młodzi uciekają do miast i nie chcą zostawać na gospodarstwie. Jeśli nadal tak będzie to w ciągu 10-15 lat to gospodarstwa rodzinne zginą, a w to miejsce wejdzie żywność z Ukrainy, z Brazylii, z krajów Ameryki Południowej. Nie będziemy mieli żywności, tylko będziemy mieli syf, taki, jaki dziś przyjeżdża do Polski z Ukrainy.
- dodaje rolnik.
Rolnikom nie podoba się wprowadzenie rozbudowanej biurokracji, a także fakt, że Unia nakazuje im, by 4 procent ich pola stało ugorem (w przyszłości ma być to 6 procent). Uważają, że polski rząd musi mieć jasny plan dla produkcji rolnej, opłacalności produkcji, odbudowy polskiego przetwórstwa i polskiego handlu.
Brak opłacalności w rolnictwie, szczególnie w mniejszych gospodarstwach jest szczególnie odczuwalny dla rolników. Nie mogą sprzedać zbóż, których ceny są bardzo niskie, a to sprawia, że produkcja przestaje być opłacalna.
Nie chcą strajkować, ale nie widzą innego rozwiązania
My jesteśmy od tego, żebyśmy pracowali, mieli mniej biurokracji i produkowali żywność. Unia nie powinna nam przeszkadzać.
- mówi pan Daniel.
Wielu rolników, którzy zjawili się na strajku w Strykowie, prowadzi produkcję mleczną. Z powodu obowiązków zdecydowali się zakończyć strajk w godzinach popołudniowych. Na miejscu pojawili się również przedstawiciele koła łowieckiego, którzy są rolnikami i sadownikami.
Tutaj są gospodarze z dziada pradziada. Oni wiedzą, jak mają hodować i dbać o gospodarstwo i bydło, by było zdrowe i dobrze urosło. Polityk, który myśli, że ziemniaki rosną na drzewie albo w sklepie nie jest w stanie pomóc rolnikowi. Sami latają odrzutowcami, a nam chcą ograniczyć emisję CO2. Nie wiedzą, o czym mówią i jakie ma to konsekwencje w praktyce, które ponosimy my rolnicy, a nie urzędnicy.
- mówi pani Paulina.
Protest dla rolników jest ostatecznością. Chcą, by władze zrozumiały ich problem, a jednocześnie martwią się o swoje gospodarstwa, opłacalność produkcji i przyszłość nie tylko swojej pracy, ale również jakości produktów spożywczych.
Nie chcemy, żeby nasze dzieci i dzieci w Polsce świeciły pod ultrafioletem, jak żarówka, bo widzimy, co jest w tych wagonach, sama chemia i syf.
- dodaje rolniczka.
Rolnicy zachęcają do kupowania żywności z oznaczeniem „produkt polski”. Na proteście rolnikom brakowało przedstawicieli władz, od których otrzymaliby poparcie.
Rolnika nie stać na miliony pracowników. Panowie strajkują, a kobiety zostały same na gospodarstwie. Nie chcemy tu być, ale gdybyśmy nie wierzyli, że to coś da, to by nas tu nie było.
- mówi pani Paulina.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.