Jeden ze słuchaczy zadał pytanie, odnośnie piłkarzy jacy za czasów Grajewskiego mogli trafić do Widzewa.
!reklama!
- Takich piłkarzy było wielu, jednym z nich był Roman Kosecki.
Dalej Grajewski opowiada tym, że kiedy Roman Kosecki przyjechał z Hiszpanii, skontaktował się z Legią, ale tam mu powiedzieli, że nie ma na co liczyć. Wtedy Kosecki zadzwonił do prezesa Widzewa i usłyszał:
"- Romuś przyjedź do Widzewa na 2-3 treningi. Jeśli zobaczymy, że wszystko jest porządku, że nie masz tej nadwagi, to zagrasz u nas.
- Andrzej, do Widzewa? Tutaj mnie zabiją."
- I przyjechał, o czym nie wiedział nikt oprócz trenera. Na miejscu zrobiło się wielkie halo, że Kosecki trenuje z Widzewem. Po trzecim treningu, mówi do mnie, że musi jechać do Warszawy. Tylko nie powiedział mi wtedy, że jedzie po to by podpisać kontrakt z Legią. W Warszawie nie chcieli dopuścić tam do sytuacji, żeby grał dla Widzewa, więc dali mu umowę - i tak Roman Kosecki nie trafił do Widzewa - skwitował Grajewski.
Prowadzący program, Krzysztof Stanowski, zapytał się również o kulisy transferów piłkarzy z Legii do Widzewa: Macieja Szczęsnego i Radosława Michalskiego.
- Ściągnięcie Szczęsnego z Legii było dość proste, bo już go nikt nie chciał. Transfer Michalskiego jest powiązany z ówczesnym prezesem Legii - Januszem Romanowskim, Romanowski wziął za niego prawie tyle pieniędzy ile mieliśmy dostać z Ligi Mistrzów - dostaliśmy 1,6 mln marek, a zapłaciliśmy 1,1 mln. Szanowałem Michalskiego, bo to był bardzo dobry piłkarz, który był ważny dla drużyny. Ale nie szanowałem tej ceny, która nie była adekwatna do ówczesnej sytuacji w Polsce, w której panowała bida - odpowiedział były prezes Widzewa. - Transfer Michalskiego zrobiono za moimi plecami, bo ja bym jednak do tego nie dopuścił. Nie za takie pieniądze.
Grajewski mówił o tym, że w tamtych czasach było ciężko z pieniędzmi i że nigdy tego nie ukrywał. Gdy z listą życzeń przychodził do niego Franciszek Smuda, ówczesny trener Widzewa, odpowiadał:
"- Franek, koncert życzeń to jest o 14 w niedzielę. Nie możemy tego sfinansować, daj mi listę B - tak samo dobrzy piłkarze, ale połowę tańsi."
- No nie można wszystkiego wydać na jednego zawodnika, bo jeden zawodnik meczu nie wygra. Dodatkowo w szatni już wiedzą ile kosztował, że ktoś zarabia dużo więcej. Taka sytuacja to rozwałka drużyny od wewnątrz - zakończył Grajewski.
źródło: Kanał Sportowy
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.