Szukając przyczyn porażek ŁKS-u w PKO BP Ekstraklasie można się zapuścić w różne rejony analizy boiskowych wydarzeń. Parę rzeczy rzuca się w oczy już za pierwszym razem, gdy obejrzymy dany mecz – nieszczelność defensywy, problemy z powrotem i powstrzymywaniem rywali na skrzydłach, czy straty bramek ze stałych fragmentów gry. Następnie trzeba dojść do pewnych wniosków, a te nie przestają się nasuwać. Wiele osób mówiło już o kupnie obrońcy, czy napastnika do łódzkiego klubu. Teraz więcej mówi się, że brakuje osoby wspierającej grę defensywną niejako z zewnątrz.
Czyli konkretnie „6”. Piłkarza, którego w 1-ligowym ŁKS-ie definiował Lukas Bielak. O ile z przodu nie oferował wiele, o tyle świetnie wypełniał zadania z tyłu i wspierał kolegów grających tuż przed formacją obronną – czasem Macieja Wolskiego, innym razem Łukasza Piątka. Teraz przez gonienie środka pola głównie do działań ofensywnych, z tyłu pozostaje maksymalnie jeden zawodnik, który zazwyczaj nie radzi sobie z działaniami atakujących rywali. Stąd później wrażenie kompletnego paraliżu całej obrony.
Skierowanie kolejnego zawodnika do tych zadań ograniczy kreatywność pomocników w atakach łodzian. Pytanie: czy nie warto tego ograniczyć i tak przesuwając Ramireza, czy Pirulo na skrzydło, a wesprzeć formację zespołu, która w ostatnich meczach cierpi najbardziej? Inna sprawa, że w łódzkim klubie jest problem, żeby odpowiedniego zawodnika do tego typu działań znaleźć. Bartłomiej Kalinkowski, czy Ricardo Guimaraes nie wydają się być tymi, którzy zbawią drużynę Kazimierza Moskala, a Serb Dragoljub Srnić sprowadzony jako nacechowany właśnie pod kątem tego typu gry, zdaje się nie spełniać oczekiwań.
Na konferencji pomeczowej poruszony został właśnie wątek tęsknoty za Bielakiem, na który odpowiedział Kazimierz Moskal. - Lukas w I lidze sprawował się bardzo dobrze, wypełniał swoje zadania. Latem dostał ofertę i odszedł na 2-letni kontrakt. I klub i zawodnik były z tym pogodzone – kwitował trener ŁKS-u. Teraz można tylko gdybać – Bielak nigdy nie był maksymalnie doceniany, nie był architektem awansu do Ekstraklasy. Stanowił jednak tak ważny element tej układanki, że teraz nie mając piłkarza o jego warunkach, trudno Słowaka zastąpić.
Kazimierz Moskal ma teraz niecałe dwa tygodnie by przemyśleć możliwe warianty, być może zarządzić jakiś eksperyment. Może korzystać jedynie ze swojej kadry, ale wie, jak elastyczni są niektórzy jego zawodnicy i czego im trzeba. Pewność zapewni tylko spokój w defensywie i odkucie w kolejnym meczu – jak sam mówił. Defensywny pomocnik nie będzie lekiem na wszystkie problemy. Ale może się okazać skutecznym pomysłem, który pomoże znaleźć kolejne rozwiązania.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.