Dla Polek był to ostatecznie udany dzień: wygrały z wicemistrzyniami świata Włoszkami i „usadowiły się” w teoretycznie łatwiejszej ćwiartce rywalizacji.
Zachowując jednak chronologię należy odnieść się do rozstrzygnięcia w meczu rozgrywanym w Bratysławie. Gospodynie bardzo gładko uległy Rosji i to podopieczne trenera Pankowa zajęły drugie miejsce w grupie D, zaś Słowaczkom przypadła w udziale trzecia lokata.
Siatkarski dzień w Łodzi zaczął się od pojedynku Ukrainy z Portugalią, który pewnie 3:0 wygrały te pierwsze. Było to jednak zwycięstwo bez większego znaczenia, gdyż po środowej porażce Ukrainek ze Słowenią było to jedynie mecz o prestiż.
Później na boisku pojawiły się już Polki i Włoszki. Wszyscy chyba zastanawiali się, czy podopieczne Davide Mazzantiego zagrają „na serio”. Teoretycznie bowiem bardziej opłacało się im zająć drugie miejsce, co pozwoliłoby „ominąć” w ćwierćfinale Rosjanki. Aby tak się stało Włoszki musiały przegrać. Porażka Biało-Czerwonych spowodowałaby, że już w 1/8 finału przyjdzie zawodniczkom Jacka Nawrockiego mierzyć się z drugą ekipą grupy D. Najkorzystniejsze dla nas (oczywiście w teorii) było zwycięstwo po tie-breaku, ponieważ oznaczało grę w kolejnej rundzie z najłatwiejszym z możliwych rywali – Hiszpanią – i dalej z…
No właśnie… Decydenci europejskiej siatkówki tak stworzyli regulacje, że nie określały one jasno sposobu tworzenia par ćwierćfinałowych w przypadku roszad w parach 1/8 finału, a z taką sytuacją mieliśmy do czynienia (co do zasady Polki powinny trafić na Słowaczki). Nawet jeszcze po meczu trwały spory o to, jak będzie wyglądać drabinka! Ostatecznie prawdziwym okazał się najbardziej logiczny schemat i w 1/4 finału naszymi rywalkami (o ile oczywiście wygramy z Hiszpanią) będą Niemki lub Słowenki.
Polki „miały” więc wygrać 3:2 i wygrały. Mecz był naprawdę kapitalnym siatkarskim widowiskiem. Wystarczy przytoczyć statystyki ataku, które w tym pojedynku były bardzo nietypowe dla kobiecej siatkówki. Polki zamieniły na punkty 52% wystawionych piłek, zaś rywalki aż 59%. Włoszki w żadnym z setów nie spadły ze skutecznością w ataku poniżej poziomu 50%, a w trzecim – zwycięskim dla nich secie – atakowały na poziomie 77%. Nasze nie było gorsze. W pierwszym, najlepszym w wykonaniu Biało-Czerwonych secie skończyły w ataku 68% piłek. Naprawdę w czwartkowy wieczór w łódzkiej Atlas Arenie było na co popatrzeć!
Polki zagrały nieco inaczej niż dotychczas. Nie chodzi bynajmniej o skład, a o rozkład zdobywania punktów. W przegranych partiach (drugiej i trzeciej) nie zanotowały bowiem na swoim koncie żadnego bloku. Wcześniej taka sytuacja zdarzyła się tylko w jednym secie meczu z Ukrainą. Zresztą łączna liczba bloków w tym meczu nie powalała. Biało-Czerwone uzbierały w tym elemencie 5 oczek, rywalki o jeden więcej.
Nasze siatkarki po kapitalnej pierwszej odsłonie w dwóch kolejnych musiały uznać wyższość rywalek i porażka niewątpliwie zaczęła zaglądać im w oczy. W czwartym, bardzo wyrównanym i najlepszym chyba w całym meczu secie Polki przejęły inicjatywę w samej końcówce, a przyczynił się do tego m.in. znakomity serwis. Podopieczne trenera Nawrockiego zdobyły zresztą w całym spotkaniu aż 12 punktów zagrywką, a głównym ich "dostarczycielem" we włoskiej ekipie stała się Sorokaite.
Polki zrobiły co do nich należało. Pokonały bardzo mocnego przeciwnika i to po bardzo dobrej grze, co na pewno podniesie znacznie morale w drużynie. Teraz pozostaje jedynie wykorzystać dobry układ drabinki.
Kolejny mecz Polki zagrają w niedzielę o 20:30 przeciwko Hiszpanii. W ewentualnym ćwierćfinale 4 września zmierzą się z lepszym z pary Niemcy-Słowenia.
Polska - Włochy 3:2 (25:14, 19:25, 13:25, 25:21, 15:12)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.