Widzew Łódź w końcu awansował na zaplecze PKO Ekstraklasy, jednak zrobił to w marnym stylu wygrywając zaledwie trzy spotkania po wznowieniu rozgrywek. Piłkarze z al. Piłsudskiego mogą mówić o dużym szczęściu, bowiem znaleźli się w Fortuna 1 Lidze w dużej mierze dzięki kiepskiej postawie rywali, m.in. GKS-u Katowice.
!reklama!
Wielu fanów łódzkiej ekipy zarzuca piłkarzom, którzy ostatecznie wywalczyli promocję na wyższy szczebel, że często doprowadzali do kompromitacji klubu przegrywając z takimi zespołami jak Legionovia Legionowo (porażka 1:2 w samej końcówce przy stanie 1:0 dla Widzewa). Marek Citko przyznaje racje kibicom i mówi wprost, że łodzianie awansowali po bardzo kiepskiej grze.
- Cieszę się, że Widzew awansował, bo szkoda byłoby patrzeć dalej na ten klub w II lidze. Trzeba jednak przyznać, że zawodnicy zrobili ten awans w okropnym stylu. W Widzewie są ludzie w ofensywie i piłkarze grający w tym zespole muszą być świadomi, że zawsze względem nich będą wymagania. Oczekiwania kibiców były zupełnie inne, ale najważniejsze jest teraz to, że udało się zrealizować cel – ocenił 46-latek.
W programie nie zabrakło także ciekawych anegdot z czasów, gdy Widzew był uznaną marką i bały się go zespoły nie tylko z każdego zakątka Polski, ale także z wielu zagranicznych zakątków. Jedna z nich dotyczyła Franciszka Smudy.
- Nigdy nie zapomnę jednego zdarzenia, kiedy siedzieliśmy w szatni na odprawie i trener Smuda miał problem z wymówieniem „rzut rożny”. Szkoleniowiec próbował chyba ze trzy razy powiedzieć tę frazę, aż w końcu dał sobie spokój i rzucił: korner! – opowiadał Marek Citko.
Co ciekawe karierę pomocnika wyhamowała kontuzja Achillesa, której nabawił się w 1997 roku. Po tym incydencie już nigdy nie udało mu się powrócić do formy, którą prezentował przed urazem. Były gracz Widzewa ma wyrobione zdanie, dlaczego tak się stało.
- W tamtych czasach medycyna była na dobrym poziomie, tylko działacze Widzewa popełnili błąd. Po nieudanej operacji w Łodzi pojechałem do Finlandii na badania. Gdy zobaczono, że mam nogę w gipsie to natychmiast mi go zdjęto. Nie byłem w stanie zginać kolana i stan zapalny miałem jeszcze w drugim Achillesie. Gdy lekarze zobaczyli jak to wygląda, to tego samego dnia mnie zoperowali. Prawda jest taka, że gdybym wcześniej trafił na dobrych lekarzy, to obie nogi miałbym oczyszczone i po miesiącu przerwy mógłbym wrócić do treningów. Uważam, że był to błąd działaczy, ponieważ nie próbowali szukać lekarzy na światowym poziomie – wyjaśnił zdobywca dwóch bramek w koszulce z orzełkiem na piersi.
Były gracz m.in. także Jagiellonii Białystok czy Legii Warszawa nie uciekał też w Hejt Parku od niewygodnych pytań. Jedno z nich dotyczyło jego relacji z prezesami Widzewa z czasów jego występów przy al. Piłsudskiego 138.
- Miałem głupie zdarzenie z Andrzejem Grajewskim i od tego czasu mamy napięte relacje. Wspominam go jako prezesa, który był w porządku, jednak najcieplejsze wspomnienia mam z prezesem Pawelcem, bo on chociaż płacił, a Grajewski głównie myślał nad tym jak dobrze zarobić na klubie. Później miałem jeszcze z nim nieprzyjemną wymianę zdań w zupełnie innej sytuacji, ale nie ma co do tego wracać. Jestem po prostu człowiekiem, który potrafi oddać, ale nie lubię kłócić się o bzdety – zdradził Citko.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.