Dariusz Z. przyznał się do winy i złożył obszerne zeznania. Według jego wersji, w lipcu 2019 roku w mieszkaniu oskarżonego pojawił się Andriej W. Ukrainiec był odurzony alkoholem i narkotykami.
!reklama!
Po chwili ofiara zaczęła szperać w szafkach w mieszkaniu oskarżonego. To zirytowało gospodarza, więc postanowił zwrócić gościowi uwagę.
- W odpowiedzi Andrzej zaczął coś mamrotać, z czego tylko słowo „bladź” zrozumiałem. Zaczął mnie szarpać, po czym chwycił leżący na zlewie młotek i zamachnął się na mnie. Uderzyłem go głową, wyrwałem mu młotek i zadałem nim cios. Andrzej upadł na podłogę. Wtedy usłyszałem dobiegający z pokoiku wystraszony głos mojego synka, którego wychowuję - zeznał Dariusz Z., cytowany przez "Dziennik Łódzki".
Z informacji udzielonych przez oskarżonego wynika, że ten nie chciał, aby kilkuletni syn zobaczył rannego Ukraińca i krew na podłodze. Dlatego wywlókł rannego na klatkę schodową, po czym wrócił do domu, by zetrzeć z podłogi krew.
Krwawiącego Andrieja W. Zauważył sąsiad oskarżonego. To on wezwał pogotowie, które zawiozło rannego do szpitala Barlickiego. Tam jednak po dwóch dniach zmarł. Okazało się, że miał ciężkie obrażenia – m.in. złamany nos i pękniętą śledzionę.
- Jak się dowiedziałem, co stało się z Andrzejem, świat zawalił się nade mną. Bardzo żałuję, że do tego doszło – oznajmił Dariusz Z.
Sprawą zajmie się teraz Sąd Okręgowy w Łodzi. Sprawcy grozi dożywocie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.