Sprawa stała się głośna dzięki zaangażowanym rodzicom sprzeciwiającym się decyzji Wydziału Edukacji UMŁ. Władze miasta chcą bowiem zlikwidować obecną klasę VIb, a dzieci podzielić między dwie inne istniejące obecnie klasy. Dla podzielonych dzieci oznacza to stres, dla wszystkich uczniów zaś duże zespoły klasowe. Sprzeciw rodziców budzi też sposób podziału i uzasadnienie ze strony osób decydujących o nim. Jak pisze jedna z mam ucznia klasy przeznaczonej do podziału:
Bardzo niepokoi mnie przedmiotowy i niedelikatny sposób traktowania naszych dzieciaków w całej tej sytuacji. Dopatruję się tutaj nierównego traktowania dzieci. Kompletnie nie akceptuję podziału dzieci (przez dyrekcję i grono zwane radą PEDAGOGICZNĄ) na te lepsze i gorsze (mówię tu o kryteriach wyboru klasy do podziału). Na te, które są nietykalne, bo klasa ma lepszą średnią i te, które można narażać na wykluczenie, konsekwencje emocjonalne, utrudnienia w nauce, wytykanie palcami i nazywanie ich łobuzami. Nie godzę się na to - dlatego wraz pozostałymi rodzicami naszej klasy nie składamy broni i działamy w intencji zachowani aktualnego układu trzech klas szóstych w naszym roczniku.
Swoje zdanie mają też w tej kwestii dzieci, które świadome są czekających ich konsekwencji decyzji dorosłych. Oto jedna z takich wypowiedzi dziecka, które ma świadomość negatywnych zmian [pisownia oryginalna]:
Jako uczniowie uważamy, że będzie bardzo tłoczno w klasach. W naszej szkole są klasy, które ledwo mieszczą 20 osób to co dopiero będzie przy prawie 30. To samo jest z lekcjami online, ponieważ jeśli zdalne nauczanie się przedłuży to teraz już mamy problem z dołączeniem do lekcji przy 20 osobach, a co będzie przy 28 osobach. Także przy 28 osobach w klasie będzie bardzo ciężko się skupić. Każda klasa jest też w jakiś sposób zżyta z wychowawcą jak i z osobami z klasy. Do tego są to nasze ostatnie 2 lata w szkole podstawowej, dochodzą nam nowe przedmioty i jeszcze mamy zmienić nauczycieli jak i klasę... Nie jest to też dobrym rozwiązaniem, ponieważ te klasy się już znają kilka lat i każdy z nas wie, że można każdego poprosić o pomoc i każdy z nas jej udzieli, a przy nowych uczniach nie będziemy wiedzieli czego się po nich spodziewać. I nie tylko przy tym te klasy, które są rozdzielane będą poszkodowane, ponieważ one mogą zepsuć wyniki innym klasom.
Trudno uczniowi odmówić racjonalności argumentów, zwłaszcza w dniu jego święta. Tymczasem Wydział Edukacji UMŁ traktuje sprawę w kategoriach ekonomicznych i, szukając oszczędności, nie ma skrupułów, by zlikwidować klasę. Rodziców dotknęły zdania dyrektor Wydziału Edukacji Bereniki Bardzkiej zapisane w odpowiedzi na ich pismo:
Pragnę zapewnić również, iż dobro uczniów jest dla organu prowadzącego jednym z ważniejszych priorytetów i jest brane pod uwagę, zwłaszcza w obliczu podejmowania niejednokrotnie trudnych decyzji i wyborów, które pozwolą jak najlepiej zarządzać Miastem, biorąc pod uwagę również posiadane możliwości finansowe oraz nowe nieoczekiwane wyzwania i potrzeby.
Po otrzymaniu takiej odpowiedzi rodzice w kolejnym piśmie prosili o „poważniejsze niż do tej pory potraktowanie naszego pisma”.
Każda ze stron wydaje się mieć swoje silne argumenty, na końcu jednak to dzieci zapłacą swoim dyskomfortem za brak funduszy w łódzkiej oświacie. Sytuacja podobna, jak w SP Nr 30, jest także w SP Nr 1 oraz innych szkołach łódzkich. Wiceprezydent Małgorzata Moskwa-Wodnicka, odpowiadająca w magistracie za łódzką oświatę, rozpatruje więcej podobnych głosów sprzeciwu ze strony rodziców. Problem bowiem jest szerszy i prawdopodobnie będzie narastał, a nie malał. Ponieważ sprawa jest rozwojowa, przyjrzymy się jej bacznie znając oficjalne stanowisko urzędników miejskich.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.