- "Zdarza się, że przychodzi pacjent i mówi, że nieźle się czuje. Ma saturację na poziomie 70-80 procent, trochę tylko mu duszno. A my widzimy w tomografii, że zmiany i zniszczenia w płucach są ogromne. I nagle po jednym albo dwóch dniach dochodzi do dramatycznego pogorszenia. I trzeba podłączyć pacjenta do respiratora. Wielu chorych nie udaje się uratować" - opowiada dr Miłosz Dobrogowski, dyrektor ds. medycznych zgierskiego szpitala.
!reklama!
Według medyka, takich sytuacji i pacjentów jest niepokojąco wielu. To jest nowość, bowiem taka jest charakterystyka drugiej fali epidemii. - "Poważnie rozważamy przeniesienie personelu z tzw.czystej części szpitala, czyli z oddziałów przyjmujących pacjentów, którzy nie są zakażeni koronawirusem" - powiedział Gazecie Wyborczej dyrektor placówki.
W Łódzkiem trwa mobilizacja w placówkach ochrony zdrowia. Wszystkie szpitale muszą mieć po 10 procent łóżek przeznaczonych dla chorych z pozytywnym wynikiem testu - tzw. łóżek obserwacyjno-izolacyjnych.
W stolicy województwa w tej chwili z koronawirusem zmaga się ponad 3 tys. osób. Koronawirusa wykryto w klasztorze franciszkańskim w łódzkich Łagiewnikach. Zmarło tam już dwóch zakonników. Pozostali ojcowie przebywają w izolacji, a kościół jest zamknięty do odwołania. Z powodu koronawirusa odwołano niedzielny mecz ŁKS z Koroną Kielce. Dwóch łódzkich piłkarzy jest zakażonych. Największe ognisko zakażeń mamy od tygodnia w Domu Pomocy Społecznej przy ul. Podgórnej w Łodzi, gdzie mieszka w sumie 160 osób. Pozytywny wynik testu ma tam 78 osób.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.