W piątek zakażonych w Łodzi i powiecie łódzkim wschodnim było 139 osób. Wirusa łodzianie przywożą z zagranicznych wakacji w Grecji i Włoszech, ale też z Sopotu i Władysławowa jak pisze Dziennik Łódzki.
!reklama!
Większość pacjentów nie przyznaje się gdzie była, aby nie narażać na kwarantannę osób bliskich. O tym, że byli za granicą lekarze dowiadują się często przypadkiem. Jak dodają medycy Do kwarantanny trafiają tylko osoby wracające samolotem, bo nad takimi osobami jest nadzór, ale nad osobami, które wyjechały samochodem takiego nadzoru nie ma - informują.
Wczasowicze zgłaszają się do szpitala, by się przebadać, ale lekarze nie mogą im takiego badania wykonać. Przyjmujemy tylko osoby zakażone i z podejrzeniem zakażenia. Takim osobom nie pozostaje nic innego jak przebadać się odpłatnie. Takie badanie kosztuje od 500 do 600 zł - mówią medycy.
Z Władysławowa wróciło ostatnio pięciu łodzian zakażonych wirusem, ale nie pamiętają gdzie dokładnie bywali z kim mieli kontakt. Opowiadają tylko ogólnie, że byli na plaży i bawili się w dyskotekach. Sanepid nie prowadzi rejestru z którego by wynikało, ile osób mających kontakt z daną osobą trafiło do kwarantanny i nadzoru epidemiologicznego.
Koronawirus przywożony jest także z zagranicy. Dziewięciu łodzian, którzy wypoczywali w nadmorskich regionach Włoch na wybrzeżu Morza Adriatyckiego i Śródziemnomorskiego, zgłosiło się do inspekcji sanitarnej. Wszyscy byli zakażeni.
Kolejna grupa kilkunastu osób wróciła z urlopu na Riwierze Olimpijskie w Grecji. Jak wynika z wyników testów, w każdej z grup wracających z zagranicznych wczasów, zakażonych jest ok. 75 proc. turystów.
Źródło: Dziennik Łódzki
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.