Ciężko pracował na realizację dziecięcych marzeń
Jak relacjonuje Mikołaj Uznański, jego brat ciężko pracował, aby znaleźć się w momencie, w którym jest dzisiaj. Gdy większość jego rówieśników podróżowała, on dużo się uczył i z wyróżnieniem dostał się na Politechnikę Łódzką. Później studia we Francji, dwie prace magisterskie i doktorat.
- Ciężka praca towarzyszy Sławoszowi od zawsze i na pewno będzie mu towarzyszyła w przyszłości. Na pewno nie przestanie się rozwijać i będzie parł do tego, żeby coś więcej zrobić dla Polski i sektora kosmicznego
- przyznaje w rozmowie z TuLodz.pl Mikołaj Uznański.
Brat słynnego astronauty zawodowo zajmuje się projektami dla międzynarodowych korporacji na wszystkich kontynentach. Jego drugi zawód to podróżnik. Prowadzi kanał na YouTube "Travel After Hours".
- To niesamowite być na drugim końcu świata i słyszeć o swoim bracie. Tak było na przykład w Indiach. Wszyscy kojarzyli Sławosza, bo przecież w misji brał też udział Hindus - Shubhanshu Shukla. Na dodatek mój obecny szef jest Węgrem. Śledził poczynania załogi, bo na ISS razem z moim bratem był też Węgier Tibor Kapu
- dodaje Mikołaj Uznański.
Sławosza wspiera cała rodzina
Cała rodzina jest bardzo dumna ze Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego. W czasie jego misji na Międzynarodową Stację Kosmiczną duma przeplatała się jednak ze strachem.
- Muszę przyznać, że zarówno Europejska Agencja Kosmiczna, jak i firma Axiom bardzo dobrze nas przygotowali. Mieliśmy ogromne wsparcie. Tłumaczono nam, żeby się nie stresować. Choć oczywiście się nie dało. Przy starcie byliśmy w Stanach całą rodziną. Z mamą, tatą, moją żoną i żoną Sławosza. Wspieraliśmy się nawzajem. Momentu startu długo nie zapomnę. Po odliczaniu zobaczyłem wielką kulę ognia na horyzoncie. Doszedł do mnie niewyobrażalny hałas. Nie da się go porównać z niczym innym. Powtarzałem sobie w myślach "żeby wszystko było dobrze". Serce zabiło mi również mocniej w momencie dokowania
- wspomina brat astronauty.
Okazuje się, że Sławosz Uznański-Wiśniewski w pierwszych dniach dzwonił do rodziny codziennie. Wszyscy byli pozytywnie zaskoczeni, bo spodziewali się wyłącznie dwóch telefonów w ciągu całej misji.
- Pamiętam jego pierwszy telefon. Zadzwonił do żony Aleksandry. Akurat wszyscy byliśmy w hotelu. Aleksandra szybko do mnie przybiegła i rozmawialiśmy razem. Sławosz zawsze dzwonił z dziwnego numeru, a to z Hiszpanii, a to z Czech. Cieszymy się, że mogliśmy przeżywać tę misję razem z nim. Brat pracował po 16 godzin na dobę. On zawsze lubi być przed deadlinem. Za każdym razem zachęcałem go, by na chwilę się zatrzymał i coś miał z tej misji dla siebie
- dodaje łodzianin.
Choć od momentu zakończenia misji minęło już kilka miesięcy, to Sławosz nadal nie ma zbyt dużo czasu dla najbliższych. Cała rodzina towarzyszyła mu podczas uroczystości nadania Honorowego Obywatelstwa Łodzi.
- Od czasu zakończenia misji mieliśmy tylko jeden obiad rodzinny, to był warunek konieczny naszych rodziców. Sławosz obiecał, że zorganizuje nam święta
- zapowiada Mikołaj Uznański.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.