29-latka wypadła z pierwszego piętra kamienicy
29-latka wypadła z pierwszego piętra kamienicy przy ul. Grabowej w Łodzi. Upadek nie był śmiertelny tylko dlatego, że podczas spadania kobieta zahaczyła o gałęzie pobliskiego drzewa, co zamortyzowało upadek. Powodem takiego zachowania oskarżonego miał być fakt, że była partnerka odmówiła powrotu do niego. Podczas zdarzenia para była pod wpływem alkoholu i opiekowała się wspólnym, niespełna rocznym dzieckiem. Mężczyzna nie przyznał się do winy i przedstawił swoją wersję wydarzeń.
- Dzień wcześniej, czyli 26 kwietnia, byliśmy razem u znajomej na działce. Ola piła alkohol. Ponieważ mieszkała w domu samotnej matki, nie chciałem, żeby wracała tam w takim stanie i powiedziałem, żeby przenocowała u mnie
- zeznawał Damian K.
"Ola powiedziała, że się zabije"
Według mężczyzny, na drugi dzień (w niedzielę - przyp. red.) po śniadaniu Aleksandra Ś. miała dostać telefon z informacją, że straciła miejsce w placówce.
- Pocieszałem ją i przytulałem. Była zdenerwowana. Później zadzwoniła znajoma, żeby znów przyjść do niej na działkę. Nie chciałem wypuścić Aleksandry z domu, bo wiedziałem, że znów będzie piła, a w poniedziałek miała załatwiać sprawę z domem samotnej matki. Ola zaczęła się awanturować, szarpać ze mną, oznajmiła, że nie pozwoli, żeby zabrali jej trzecie dziecko i że się zabije
- mówił oskarżony.
Później kobieta miała wyjść na zewnętrzny parapet okna.
- Mówiłem, żeby wróciła do mieszkania, próbowałem chwycić ją za ręce i wciągnąć do środka. Przez chwilę się szarpaliśmy, Ola się zachwiała i skoczyła. Zbiegłem na dół, żeby jej pomóc
- relacjonował 28-latek.
Powiedziała, że nic jej nie jest i nie chce pomocy
Do siedzącej na ziemi kobiety podeszło także dwóch ratowników medycznych, których baza sąsiadowała z kamienicą. 29-latka miała jednak stwierdzić, że nic jej nie jest i nie potrzebuje pomocy.
- Wróciliśmy do mieszkania, zabraliśmy dziecko i chcieliśmy iść do znajomej. Ratownicy powiedzieli, że Ola musi zostać, bo zaraz przyjedzie pogotowie. Wziąłem więc córkę do wózka i poszedłem sam
- zakończył składanie wyjaśnień oskarżony.
Prokurator Joanna Kołacińska chciała się dowiedzieć, dlaczego poszkodowana mieszkała w domu samotnej matki.
- Bo często się kłóciliśmy
- odpowiedział Damian K.
Z kolei jego obrońca, mecenas Jacek Bernal, dopytywał o przeszłość byłej partnerki.
- Miała próby samobójcze, była też uzależniona od alkoholu i narkotyków
- powiedział oskarżony.
Matka oskarżonego: Damian był dobry, spokojny, cierpliwy
9 października jako świadkowie zeznawali sąsiad pary oraz jeden z ratowników medycznych. Żaden z nich nie widział momentu upadku kobiety z okna, natomiast obaj słyszeli odgłosy awantury.Świadkiem w procesie jest również Monika R., matka oskarżonego. Jej zdaniem, w relacji z Aleksandrą Ś. to jej syn był tym dobrym, spokojnym i cierpliwym, opiekował się dzieckiem, wstawał do niego w nocy.
- Ola była nadpobudliwa, czepiała się Damiana o wszystko, nie miała też cierpliwości do dziecka. Syn nie mówił do Oli inaczej niż "słoneczko", "skarbie"
- zeznała 46-latka.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.