Zbrodnia na przystanku tramwajowym
Chodzi o zbrodnię, do której doszło w nocy z 19 na 20 marca 2024 roku na przystanku tramwajowym przy ul. Pomorskiej w Łodzi. Kilka minut po północy oskarżony miał podejść do siedzącego na ławce mężczyzny, uderzyć go w głowę, zdjąć mu czapkę, rzucić ją na ziemię i na chwilę się oddalić.W ciągu kolejnych ponad 20 minut sprawca kilkukrotnie odchodził i powracał do pokrzywdzonego, szturchając go i popychając. Blisko 30-krotnie używał posiadanych zapalniczek po to, żeby skutecznie go podpalić - początkowo tułów, a następnie włosy.
Sprawca przyglądał się płonącej ofierze
Zapisy monitoringu wskazują, że podpalony mężczyzna próbował reagować. Gdy zaczęło się palić całe jego ciało, napastnik w dalszym ciągu z bliskiej odległości to obserwował. Nie zrobił nic, co mogłoby uratować życie płonącemu. Przyglądał się także przebiegowi akcji gaśniczej prowadzonej przez straż pożarną, po czym spokojnie odjechał nocnym autobusem.Sylwester M. nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. W piątek nie chciał składać wyjaśnień, odpowiadał jedynie na pytania swojego obrońcy. Z przedstawionej przez niego w postępowaniu przygotowawczym wersji zdarzeń wynika, że podszedł do śpiącego na przystanku człowieka, żeby go obudzić i zapytać, czy nie potrzebuje pomocy.
Oskarżony się nie przyznaje
Sylwester M. twierdzi, że następnie oddalił się od przystanku i zwrócił na niego ponowną uwagę dopiero wtedy, gdy zobaczył, że przyjechała straż pożarna. Myślał, że pali się śmietnik. Dopiero po chwili okazało się, że płonie człowiek. Oskarżony nie wie, kto go podpalił.W kolejnym zeznaniu 34-latek przypomniał sobie, że widział w pobliżu przystanku dwóch kibiców jednego z łódzkich klubów sportowych. Nie rozpoznałby ich jednak.
"Przez ułamek sekundy widziałam jego twarz"
W piątek (31 stycznia) zeznawała matka ofiary, Beata J. Przyznała, że syn nadużywał alkoholu. Oboje byli bezdomni. W ofierze podpalacza rozpoznała swoje dziecko dzięki siostrzeńcowi, który zobaczył zdjęcia z miejsca zdarzenia w Internecie.W sądzie była też 23-letnia Maria K. Studentka mieszka na sąsiadującym z przystankiem osiedlu akademickim.
- Zobaczyłam akcję gaśniczą na przystanku i wyszłam zobaczyć, co się dzieje. Mężczyzna, który siedzi na ławie oskarżonych, kręcił się w pobliżu. Gdy wracałam do akademika, szedł za mną. Przez ułamek sekundy widziałam jego twarz
- mówiła.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.