Zaraz po odczytaniu aktu oskarżenia przez prokurator Annę Pykę oskarżony oświadczył, że przyznaje się do winy, ale nie pamięta, co dokładnie wydarzyło się w nocy z 14 na 15 stycznia br.
"Bardzo żałuję, że do tego doszło"
- Bardzo żałuję, że do tego doszło, przepraszam rodzinę poszkodowanych i proszę o wybaczenie. Będę też chciał ustalić kwestię odszkodowania i zadośćuczynienia. Jest mi ciężko, bo ofiary były mi bliskie, jest to dla mnie duży stres i jest mi przykro
- mówił Daniel Ch.
35-latek podkreślał też, że nie myślał, iż kiedykolwiek spotka go taka sytuacja.
- Chwila zabawy może przerodzić się w tragedię. Człowiek nie jest w stanie przewidzieć wszystkiego, co może mu się przytrafić w życiu
- konstatował filozoficznie.
Opowiedział swoją wersję wydarzeń z makabrycznej nocy
Następnie oskarżony opowiedział swoją wersję wydarzeń z makabrycznej nocy. Według niego, umówił się z dwójką znajomych, Martą i Piotrem, na imprezowy weekend w Łodzi. Postanowili wynająć pokój w części hotelowej loftów w dawnej przędzalni Karola Scheiblera na osiedlu Księży Młyn. Zarówno Marta, jak i Piotr mieli wcześniej zażywać narkotyki, oskarżony miał "wciągnąć kreskę" dopiero po ich namowach.Wszyscy mieli świetne humory, rozmawiali, puszczali muzykę i pili alkohol. Później Daniel Ch. miał zażyć narkotyki drugi raz, tym razem łykając kryształ. Według opowieści oskarżonego, około godz. 1 zaczęło się dziać coś dziwnego.
- Jakieś dziwne dialogi między nami zaczęły się pojawiać. Miałem wrażenie, że znajomi robią sobie ze mnie żarty. Później z Piotrem poszliśmy do sklepu po alkohol dla niego i dla Marty. Po powrocie zacząłem słyszeć dziwne odgłosy z telefonu Piotra. Coraz bardziej traciłem nad sobą kontrolę
- zeznawał 35-latek.
Czerwone, brzydkie demony, które groziły, że zabiją i kazały się bronić
Według jego słów, zaczęły mu się pojawiać przed oczami czerwone, brzydkie demony, które groziły, że go zabiją i kazały mu się bronić.
- Nie pamiętam, co się działo później, mam tylko przebłyski. Nie wiem, czy wziąłem z kuchni nóż. Świadomość zacząłem odzyskiwać na policji. To policjanci powiedzieli mi, że zabiłem i pytali, gdzie jest nóż. Pamiętałem tylko, że się bałem, miałem lęki i paranoję
- mówił oskarżony.
Śledczy ustalili, że Daniel Ch. nie tylko chwycił nóż, ale zaatakował nim zaskoczonych znajomych. Piotr został ugodzony nożem kilkanaście razy, cały we krwi zdołał wybiec na korytarz i tam upadł. Marta dostała kilkadziesiąt ciosów. Jakimś cudem wydostała się na korytarz na parterze, wołała o pomoc i z bólu. Nie przeżyła.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.