reklama
reklama

Trafiła z synem na SOR do ICZMP. "Personel komentował, że z tak wielkim chłopem mamusia już chyba nie powinna nigdzie jeździć"

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: archiwum

Trafiła z synem na SOR do ICZMP. "Personel komentował, że z tak wielkim chłopem mamusia już chyba nie powinna nigdzie jeździć" - Zdjęcie główne

Pani Ewelina przywiozła na SOR ICZMP swojego syna. | foto archiwum

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Łódź Do redakcji TuLodz.pl napisała pani Ewelina. Łodzianka chciała podzielić się historią, która przydarzyła się jej i jej synowi w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki.
reklama

-  Jakiś czas temu mój syn, zdrowy i rosły 15-latek, obudził się z wysypką na całym ciele i bardzo wysoką gorączką. Rejonowy pediatra wystawił pilne skierowanie do szpitala na oddział neurologiczny, ignorując niemal 40-stopniową gorączkę i ogromną w rozmiarach wysypkę

- relacjonuje kobieta.

Pani Ewelina zabrała syna na SOR w ICZMP

Pani Ewelina zabrała syna na SOR w ICZMP.

- Na miejscu personel nie omieszkał zauważyć, że z "tak wielkim chłopem to mamusia już chyba nie powinna nigdzie jeździć", potem usłyszałam pytanie, czy aby na pewno syn miał tak wysoką gorączkę, a na finał poinformowano mnie, że na lekarza specjalistę będziemy musieli poczekać "zaledwie" dwie godziny.

"Pojawił się problem z tym, który z lekarzy ma nam wystawić wypis"

Po ponad trzech godzinach czekania neurolog kazał kobiecie wrócić na SOR i czekać na pediatrę.

- Pani doktor, która chyba była tam za karę, po mało przyjemnej rozmowie zleciła analizę krwi i podanie leku antyhistaminowego. Przepisała leki i maść na alergię. Na koniec pojawił się problem z tym, który z lekarzy ma nam wystawić wypis

- opowiada pani Ewelina.

Chłopiec wciąż miał gorączkę i coraz większą wysypkę

Po dobie od pierwszej wizyty na SOR 15-latek nadal miał gorączkę, a wysypka przybierała coraz bardziej szkarłatny kolor. 

- 40 stopni na termometrze zmusiło mnie do powrotu na SOR. Tym razem moja cierpliwość skończyła się w momencie, kiedy pani rejestratorka przywitała nas stwierdzeniem, że "chłopisko ma gorączkę, a mamusia panikuje". Na szczęście tym razem wszystko poszło sprawnie i praktyczne od razu pani doktor stwierdziła u syna wirusową chorobę zakaźną. Z uwagi na to, że nie z naszej winy pozostała ona bez leczenia, lekarka skierowała nas na oddział pediatryczny, żeby wykluczyć wszelkie powikłania.

Łodzianka i jej syn spędzili w szpitalu pięć dób

Tym sposobem łodzianka i jej syn spędzili w szpitalu pięć dób.

- Co by było, gdybym zdecydowała się czekać na poprawę stanu zdrowia dziecka dłużej? Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. No i te uwagi personelu...

- krzywi się pani Ewelina.

"Pozostaje mi tylko przeprosić panią i jej syna"

- Pozostaje mi tylko przeprosić panią i jej syna. Oczywiście te komentarze rejestratorek czy pielęgniarek nie powinny mieć miejsca. Dołożymy wszelkich starań, żeby do takich sytuacji nie dochodziło. Co do traktowania przez lekarzy - cóż, być może pacjentka trafiła na czyjś gorszy dzień

- mówi Adam Czerwiński, rzecznik prasowy ICZMP.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Lubisz newsy na naszym portalu? Załóż bezpłatne konto, aby czytać ekskluzywne materiały z Łodzi i okolic.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama