Lokatorzy niszczą mieszkania na wynajem w Łodzi
Mieszkania na wynajem kupuje się po to, by na nich zarabiać. Jeśli jednak właściciel trafi na osoby nieumiejące uszanować zajmowanego lokum, mogą go czekać raczej straty. Część najemców nie ma żadnych oporów przed dewastowaniem czy okradaniem lokalu, który im powierzono. Takie historie nie omijają również łodzian.Jedna z historii dotyczy pana Mariusza (imię zmienione), który postanowił wynająć swoje mieszkanie kobiecie z dzieckiem, która była w trakcie rozwodu i szukała lokum dla siebie i nastoletniej córki. Miała pracować w księgowości. Bez problemu zgodziła się na umowę najmu okazjonalnego, co uspokoiło jego czujność.
- Pierwszy zgrzyt powstał, gdy dowiedziałem się, że pani ma nie tylko jedną córkę, ale tez dwójkę młodszych synów. Nie stanowiło to poważnego problemu, ale pojawiło sie pierwsze kłamstwo, co naruszyło zaufanie. - mówi pan Mariusz.
Jak w większości tego typu historii nic nie wskazuje na poważne problemy. Jedyne co zastanawiało właściciela to fakt, że młoda kobieta wysyłał pieniądze przekazem pocztowym. Po co to robić w dzisiejszych czasach? Dopiero podczas wyprowadzki właściciel zorientował się jakie inne problemy były w mieszkaniu.
- Wyprowadzka nastąpiła w dziwnych okolicznościach, bo z wypowiedzeniem umowy dzwonił jej znajomy, w jej imieniu ze względu na „tragedię” rodzinną. Po jakimś czasie jednak rozmawiałem z nią przez telefon, dostałem też mailem potwierdzenie wypowiedzenia. Umówiliśmy się na zdanie kluczy i rozliczenie, po dacie, kiedy jak stwierdziła, już się wyniosła z rzeczami. Na miejsce udaliśmy się umówionego dnia z pracownikiem biura nieruchomości - kontynuuje pan Mariusz.
Na miejscu właściciele nikogo nie zastali, mimo że na korytarzu stał wózek dziecięcy. Lokatorka nie odbierała telefonu, wiec właściciele postanowili wejść. Na miejscu okazało się, dlaczego zniknęła. Mimo zapewnień, w środku zostały jej rzeczy. Mieszkanie wyglądało jakby ktoś je sprzątał, ale w międzyczasie zrobił mega imprezę i nie wrócił. Podłoga lepiła się od brudu, drzwi do pokoju zajmowanego przez córkę lokatorki miały wybita szybę i niemal wyłamany zamek. Wiele mniejszych rzeczy było uszkodzonych – kratka wentylacyjna w drzwiach łazienki, stolik kawowy, poplamiona kanapa. W ścianie za kanapą była dziura wielkości pięści.
-W mieszkaniu panował zaduch i odór, jakby nie było sprzątane od miesiąca. Na ścianach naprawdę były poprzyklejane gile, łazienka i kuchnia też lepkie w każdym miejscu, piekarnik w kuchni to były wrota piekieł - tłumaczy pan Mariusz.
Krew, gruz i dziury w ścianach. W takim stanie właściciel odebrał swoje mieszkanie. Dodatkowo w wózku dziecięcym zostawiono nóź kuchenny. Czy miało to kogoś wystraszyć?
- Mieliśmy zamontowane przesuwne, zamykane drzwi do sypialni i zastaliśmy je z całkowicie wybitą szybą i wyłamanymi listwami, na których nadal była zaschnięta krew. W salonie za kanapą wywalona wielka dziura. Nawet gruz niesprzątnięty. Zamówiliśmy do tego wszystkiego firmę sprzątającą, gdzie 4 dziewczyny z naszą pomocą ogarniały ten syf przez 8 godzin. Musiałem wymienić zamki do drzwi, kod do klatki, zamek w kracie, którą mamy w korytarzu oraz klucze do piwnicy, bo wszystkie przepadły. W wózku dziecięcym na korytarzu znalazłem schowany nóż kuchenny - wyjaśnia pan Mariusz.
Historia zakończyła się w dość delikatny sposób. Lokatorka się po prostu wyniosła. Dla właściciela to ulga, że nie zachowała się jak wielu lokatorów, którzy miesiącami zajmują mieszkanie, za które nie płacą.
- Szczęście w nieszczęściu było takie, że nasza lokatorka wyprowadziła się sama. Właściwie uciekła. Musieliśmy wymienić wszystkie zamki, ponieważ nie dostaliśmy kluczy z powrotem. Zgodnie z umową była nam winna właściwie za dwa miesiące najmu. Przywrócenie mieszkania do pierwotnego stanu pochłonęło całą kaucję. Po konsultacji z prawnikiem odpuściliśmy jednak sprawę - tłumaczy pan Mariusz.
Właściciele postanowili rozpytać sąsiadów, czy wiedzą co się tam działo. Okazało się, że w mieszkaniu regularnie odbywały się głośne i długie imprezy alkoholowe. Sąsiedzi kilkukrotnie wzywali policję do zakłócania porządku.
- Zniknięcie najemczyni faktycznie było poprzedzone najgłośniejszą ze wszystkich imprez. Niejednokrotnie sąsiedzi widzieli ją lub jej nastoletnią córkę nietrzeźwe lub odurzone. Z odgłosów dochodzących przez ściany i stropy wynikało, że też obie regularnie się ze sobą biły, co mogło być powiązane z wybitą szybą - kończy historię pan Mariusz.
Po tym wszystkim pan Mariusz przestał dziwić się ludziom, którzy wynajmując swoje mieszkania przeprowadzają wręcz casting na najemcę. Z tej sprawy wyniósł lekcję, że warto też porozmawiać ze swoimi sąsiadami, aby alarmowali nas bezpośrednio, jeśli dzieje się coś niepokojącego.
Lokator, uciekając zabierał nawet drzwi!
Inna historia, która wydarzyła się kilka dni temu dotyczy innego lokatora, który również wynajmował mieszkanie w Łodzi
- Najemca okazał się wiecznie pogubiony i poszkodowany przez życie, pierwszy bajkopisarz polski wymyślający historie lepsze niż "Baśnie tysiąca i jednej nocy". W rzeczywistości złodziej, oszust, kłamca i brudas. Z mieszkania uciekł pod pozorem pilnego wyjazdu ale nie przeszkadzało mu to w zabraniu ze sobą m.in. drzwi wewnętrznych pokojowych oraz nowych paneli przygotowanych do ułożenia w jednym z pomieszczeń - ostrzega pan Piotr.
Zabrali wszystko, co się dało. Zostawili po sobie jedynie długi za czynszy i media.
- Zostawił po sobie dług na około trzy tysiące złotych za czynsz oraz media. Dodatkowo bałagan, syf i zniszczenia. Sprawę zgłosiłem tam gdzie trzeba. Przestrzegam przed tym elementem społecznym bo być może będzie niedługo szukał nowego lokum - kontunuujee pan Piotr.
CZYTAJ TAKŻE: Z Zachodniej w Łodzi znikają stare kamienice. Miasto planuje więcej rozbiórek [zdjęcia]
Lokatorka miała masę wymówek od zapłaty czynszu, jedną z nich była śmierć dziecka
Pani Malwina miała miał przykre doświadczenie z lokatorką, która zapłaciła jedynie kaucje w gotówce, nie zapłaciła ani jednego czynszu.
- Minęły trzy pełne miesiące w ten sposób jak mnie oszukiwała - mówi pani Malwina
Wymówki, wymówki i jeszcze raz wymówki. Tak wielu właścicieli podsumowuje historie o tym, jak nie mogą doczekać się na przelew ustalonego czynszu.
- Na początku że przelew szedł pocztą i udawała że to poczta jest winna. Poźniej mówiła że wszystko wyjaśnia, potwierdzenia nie wysłała tłumacząc że jest z chorym synem w szpitalu, potem kontynuując że syn w złym stanie i że zmarł.
Wielu lokatorów chcąc uniknąć przykrych rozmów urywa kontakt. Jednak są i tacy, którzy cały czas są w kontakcie z właścicielem. To potrafi uśpić czujność.
- Kontakt miałam z nią przez cały czas i tak mnie zmanipulowała że uwierzyłam że to prawda. Płakała do słuchawki że jest w strasznym stanie i że z depresji teraz ona jest w szpitalu. Ja naiwna w to wszystko uwierzyłam.
W końcu właścicielka postawiła sprawę jasno, że przyjeżdża po pieniądze. Po 3 miesiącach miała dość. Lokatorka zgodziła się wyprowadzić. Miała oddać klucze i zaległość za czynsze osobiście.
- W wyznaczonym terminie byłam w mieszkaniu, pukałam nikt nie otwierał, dzwoniłam ale nie odbierała. Napisała jedynie że klucze są w mieszkaniu a jej już nie ma - kontunuuje Pani Malwina.
Mieszkanie lokatorka zostawiła otwarte i niezabezpieczone. W środku okazało się, że brakuje telewizora, który był przewiercony uchwytem do ściany, uchwytu również brakowało.
- Po moim SMS-ie z informacją, że nie ma telewizora głupio odpisała, że jak wychodziła to wszystko było. Ja kieruje sprawę do sądu o uregulowanie długu, nie odpuszczę - kończy swoją historię pani Malwina.
CZYTAJ TAKŻE: Mieszkanie z przetargu w Łodzi. Zobacz jakie nieruchomości i za ile sprzedaje urząd miasta
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.