Łódź. Krzysztof Rutkowski zorganizował konferencję prasową: "Trzeba reagować, gdy ludzie są opluwani"
Krzysztof Rutkowski zorganizował konferencję prasową, bo jak podkreślał, musiał zareagować, gdy ludzie są opluwani i kopani.- Występuję tu nie jako właściciel biura detektywistycznego, ale jako dziennikarz śledczy - wyjaśniał Krzysztof Rutkowski. - Ja ich nie bronię. Jeśli cokolwiek złego zrobili, to jako pierwszy doprowadzę do tego, by ponieśli konsekwencje.
Syn właścicielki punktu przedszkolnego pod Łodzią: "To są oszczerstwa i kłamstwa"
W świetle materiałów prasowych, w punkcie przedszkolnym dzieciom miały być prezentowane treści pornograficzne oraz dzieci mogły zostać zgwałcone.O sprawie informował nas dziennikarz śledczy, Patryk Szulc.
- Jak przekazało nam kilkoro rodziców dzieci uczęszczających do prywatnego punktu przedszkolnego, 15-latek miał zabierać niegrzeczne dzieci z części przedszkolnej do części prywatnej domu - informował nas Patryk Szulc, dziennikarz śledczy - Z relacji dzieci wynika, że miał prezentować im m.in. treści pornograficzne. Rodzice i dzieci twierdzą, że nastolatek kazał się rozbierać nieletnim, sam pokazywał im swojego członka, a niektóre dzieci mógł nawet zgwałcić.
Podczas konferencji prasowej nastolatek twierdził, że zarzuty te to kłamstwa.
- Moim zdaniem to są wielkie oszczerstwa i kłamstwa rzucone w moją stronę - mówił 17-letni Patryk. - Jak było pokazane w programie Uwagi w TVNie moja mama pokazała twarz, tamta strona nie pokazała twarzy. A zazwyczaj twarz zasłania się ludziom oskarżonym o coś. Przychodziłem do mamy do przedszkola, jak do rodzeństwa. Żaden z rodziców nie miał zastrzeżeń, że ja jakiemuś dziecku krzywdę zrobiłem, do teraz. Miałem 11 lat, gdy mama otworzyła przedszkole.
Chłopak przez jakiś czas przebywał w schronisku dla nieletnich. Jak podkreśla, był badany przez specjalistów - psychologów, pedagogów. Monika Podpora-Świrk, jego matka, przekonuje, że wszystkie opinie wykazały, że jej syn nie ma żadnych niepokojących skłonności.
Właścicielka punktu przedszkolnego pod Łodzią: "Ta praca to było moje marzenie"
- Od 5 lat prowadzę punkt przedszkolny "Leśne dzieci" w Babiczkach - mówiła podczas spotkania z dziennikarzami Monika Podpora-Świrk. - Tam też mieszkamy. Od 2-3 lat mamy komplet dzieci. Ta praca, to było moje marzenie.Właścicielka punktu przedszkolnego pod Łodzią mówiła też o dniu, w którym późnym wieczorem w jej domu zjawili się rodzice kilkuletniego chłopca, którzy twierdzą, że ich dziecko zostało skrzywdzone przez nastolatka.
- Doznałam szoku, kiedy po 22 przyjeżdża jakiś rodzic i wciąga mojego syna do samochodu i zastrasza, że jego syn miał podsłuch w przedszkolu - opowiadała Monika Podpora-Świrk. - Nie zadzwonili do mnie, nie spotkali się o normalnej porze. [...] Po wszystkim Patryk podszedł do mnie, wtulił się i zaczął płakać. Płakał, że nic złego nikomu nie zrobił. "Mamo znasz mnie, nie zrobiłem nikomu krzywdy" - mówił.
Dziennikarze pytali też matkę 17-letniego Patryka o treści pornograficzne, które miały znajdować się w jego komputerze.
- To jest chłopak, który dojrzewa - odpowiadała Monika Podpora-Świrk. - Proszę zebrać komputery 10 chłopców w tym wieku i zobaczyć co mają w tych komputerach.
Rodzice dzieci uczęszczających do przedszkola w Babiczkach wspierają dyrektorkę i jej rodzinę
Do punktu przedszkolnego pod Łodzią uczęszcza 25 dzieci. Ich rodzice stają w obronie dyrektorki i jej rodziny. Są przekonani, że w placówce nie dzieje się nic niepokojącego.- Nasza córka uczęszcza do punktu przedszkolnego od dwóch lat - mówił Dawid Rezler. - Największą rekomendacją jest to, że żaden z rodziców swojego dziecka nie wypisał. Zobaczcie, ilu nas tu jest. Zmobilizowaliśmy się, żeby wesprzeć. Rodzina boryka się z dramatem, coś takiego nie powinno mieć miejsca. Ci ludzie, którzy oskarżają, nie mają żadnych dowodów. To co stało się w mediach to samozwańcze przejęcie uprawnień prokuratury.
- Kochamy nasze dzieci - mówił z kolei Piotr Berski, inny z rodziców. - Znamy je, kąpiemy, utulamy spać. Wiemy, że nie mamy podstaw do obaw.
Sprawą zajmują się sąd i prokuratura.
- Toczy się postępowanie zainicjowane zawiadomieniem pełnomocnika rodziców przedszkolaka o podejrzeniu doprowadzenia dziecka do czynności seksualnych - wyjaśniała nam prokurator Jolanta Szkilnik, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Sieradzu. - W sprawie zostało przyjęte protokolarne zawiadomienie od rodzica dziecka i będą przeprowadzone czynności procesowe dla wyjaśnienia okoliczności zdarzeń oraz ocenie prawno-karnej zostaną poddane zachowania zindywidualizowanych osób. Prokurator natomiast uczestniczy w sprawie przed Sądem Rodzinnym i Nieletnich.
Jak ostatecznie zakończy się ta sprawa? Czas pokaże.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.