W Łodzi i regionie lawinowo rośnie liczba zgonów. W listopadzie tego roku na terenie Łodzi zmarło 1497 osób. Wśród nich 485 z powodu koronawirusa. To o 81% więcej niż w tym samym miesiącu rok temu, kiedy zmarły 823 osoby.
!reklama!
Powodów takiego stanu rzeczy eksperci doszukują się w problemach polskiej służby zdrowia, która jest na skraju załamania ze względu na ogromną liczbę pacjentów.
- Z danych o śmiertelności wynika, że stało się coś, czego za wszelką cenę chcieliśmy uniknąć na wiosnę. Wtedy wszyscy bardzo się przykładali do tego, żeby wypłaszczać krzywą głównie po to, żeby nie zdarzyło się to, z czym mamy teraz do czynienia, to znaczy, że służba zdrowia trzeszczy w szwach. Już wtedy było wiadomo, że gdy do tego dojdzie, to śmiertelność będzie dużo wyższa niż wynikałoby to z samej sytuacji covidowej - komentował w programie „Newsroom” Tomasz Rożek.
Jego zdaniem obecnej sytuacji można było uniknąć, ale polski rząd nie wyciągnął wniosków z wiosny, kiedy to szybko wprowadzone obostrzenia pozwoliły ograniczyć liczbę zachorowań na COVID-19, a co za tym idzie - liczbę zgonów w Polsce.
- Gdybyśmy chcieli drugą falę przejść tak, jak pierwszą, to obostrzenia, które wprowadzono w listopadzie, powinny być wprowadzone w sierpniu. Nie zrobiliśmy tego, więc mamy efekty - ocenił Rożek.
Zdaniem Tomasza Rożka bardzo duża liczba zgonów dotyczy osób, które nie doczekały się odpowiedniej opieki i zmarły, mimo że z koronawirusem nie miały nic wspólnego.
źródło: Wirtualna Polska
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.