Do zdarzenia miało dojść kilka dni temu, w okolicy ulicy Ćwiklińskiej w Łodzi. Jak pisały łódzkie media, dwóch mężczyzn zaczepiło chłopców wracających do domu. Nieznajomi zaproponowali dzieciom podwiezienie. Chłopcy postąpili właściwie, nie skorzystali z tego zaproszenia i uciekli. Gdy o całej sytuacji dzieci opowiedziały rodzicom.
Do tej sytuacji odniosła się w rozmowie z Gazetą Wyborczą Melania Dominiak, zastępca dyrektora SP nr 34 w Łodzi, która jednak dementuje historię wciągania uczniów tej szkoły do samochodu.
"Jakieś dwa tygodnie temu w okolicach szkoły jeden z uczniów został zaczepiony przez nieznanego mu mężczyznę. Zaniepokojony, przyszedł do szkoły i poinformował pedagoga o tej sytuacji – opowiada Gazecie Wyborczej Dominiak. – Nie było mowy ani o samochodzie, ani tym bardziej o żadnym wciąganiu. Sytuacja nie była groźna, postanowiliśmy jednak na wszelki wypadek zaapelować do rodziców, aby zwrócili jeszcze większą uwagę na swoje dzieci. Napisaliśmy taką informację w dzienniku elektronicznym. I to prawdopodobnie wywołało panikę, a historia zaczęła żyć własnym życiem".
Źródło: se.pl / Gazeta Wyborcza
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.