Kanapki z budek miały jedną wspólną cechę
Hamburgery z tych budek miały jedną wspólną cechę - rozmiar, który potrafił przyprawić o kłopot nawet najbardziej głodnego łodzianina. Bułka była spora, surówki włożono w nią po brzegi, a każdy kęs kończył się nieuchronnym pobrudzeniem rąk i ubrania. Keczup, majonez albo oba sosy jednocześnie zawsze znalazły drogę na koszulkę lub kurtkę, a część surówek czy pomidorów spadała na chodnik, tworząc charakterystyczny chaos pod budkami. Nie dziwiło więc, że miejsce to było także rajem dla gołębi, które skwapliwie korzystały z darmowego posiłku.
Ich legenda wciąż żyje w pamięci łodzian
Wbrew pozorom, hamburgery od "Gosi" czy "Krysi" nie były wyszukane - bazowały na zwykłej pszennej bułce i zmielonym kotlecie, czasem jeszcze ciepłym. Prawdziwym smaczkiem były dodatki: surówki i sosy, które często wypadały z kanapki już przy pierwszym kęsie, ale nie zniechęcało to fanów tego jedzenia. Wręcz przeciwnie, ludzie tłumnie przychodzili pod Central, by spróbować słynnych bułek z kotletem.Choć budki zniknęły na początku XXI wieku, ich legenda wciąż żyje w pamięci łodzian. A ci, którzy nigdy nie jedli hamburgera spod Centralu, niech żałują, bo one już nie wrócą.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.