Największa kolekcja koszulek ŁKS-u w Polsce
Liczby mówią same za siebie, choć ich dokładne oszacowanie bywa trudne nawet dla samego właściciela — pana Mariusza Popławskiego. W jego zbiorach znajduje się około 300 koszulek meczowych ŁKS-u Łódź, co sprawia, że jest to największy zbiór koszulek tego klubu w Polsce. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej, bo pasja kolekcjonera wykracza daleko poza jeden klub.
– Szacuję, że w domu znajduje się łącznie około 600 albo 700 koszulek. Tylko proszę - niech moja żona się o tym nie dowie
- uśmiecha się pan Mariusz.
Choć wypowiedź brzmi półżartem, w rzeczywistości kolekcjoner może liczyć na pełne wsparcie domowników. Futbol stał się dla nich nie tylko hobby, ale wręcz rodzinnym stylem życia, który wpływa nawet na plany wakacyjne.
– Mam niezwykle wyrozumiałą żonę. Poza tym, że razem z synem zbieramy koszulki, nasze wyjazdy zagraniczne planujemy tak, by zahaczyć o futbol
- opowiada.
Miłość do ŁKS-u
Miłość do klubu z Alei Unii zaszczepił w nim tata, który zabierał go na mecze od 1987 roku. W tamtych czasach o oryginalnych trykotach można było tylko pomarzyć. Pierwsze egzemplarze w szafie pana Mariusza były zwykłymi replikami.Przełom nastąpił około 2012 roku, a impulsem stało się przypadkowe spotkanie z Janem Lirką, trenerem grup młodzieżowych, spod którego ręki wyszli tacy piłkarze jak Marek Saganowski, Paweł Golański czy Igor Sypniewski.
To właśnie od trenera Lirki pan Mariusz otrzymał starą, wysłużoną koszulkę Nike z sezonu 2001.
– Wyglądała na zniszczoną: tu coś rozprute, tam coś naszyte. Zacząłem analizować, co to w ogóle jest. Okazało się, że w tych koszulkach wcześniej występowała reprezentacja Polski. Trafiły one potem do klubu – odpruto orzełka, naprasowywano „przeplatankę” i zawodnicy grali w nich w lidze
- wspomina kolekcjoner.
To odkrycie stało się iskrą, która zrodziła prawdziwą pasję. Świadomość, że ten jeden, wysłużony trykot kryje w sobie tak niezwykłą historię, zadziałała na wyobraźnię.
– Skoro jedna taka koszulka to kawał historii, to fajnie byłoby to poszerzać. I to był taki moment przełomowy, wtedy zdecydowanie więcej koszulek zaczęło pojawiać się na moich wieszakach
-przyznaje Mariusz Popławski.
Kilka tysięcy złotych za koszulkę
Wśród setek eksponatów są takie, które mają status relikwii. Najstarszą „meczówką” w kolekcji jest koszulka Adidas Trophy z lat 1987–1989. To prawdziwy unikat: długi rękaw, flokowany numer, metka „Made in Yugoslavia” i stara reklama Pepsi.
– To dla mnie świętość, jedna z najbardziej ikonicznych koszulek
- przyznaje właściciel.
Sentyment budzą też stroje z lat 90., produkowane przez lokalną firmę Dorbil, zwłaszcza te z mistrzowskiego sezonu 1997/1998 z reklamami „Ptak” i „Atlas”. Na wieszakach znajdziemy m.in. trykot króla strzelców Mirosława Trzeciaka czy Tomasza Wieszczyckiego.
Wartość rynkowa takich pamiątek potrafi być zawrotna. Koszulki z lat 90. są dziś praktycznie nie do zdobycia, a ich ceny sięgają kilku tysięcy złotych. Najcenniejsze egzemplarze w kolekcji pana Mariusza warte są około 4–5 tysięcy złotych, choć na rynku zdarzają się aukcje, na których ceny dochodzą nawet do 7 tysięcy.
Każda z koszulek przechowywana jest w specjalnych foliach, chroniących ją przed kurzem. Co ciekawe, dla kolekcjonera największą wartość mają koszulki… brudne. Takie, które noszą na sobie ślady boiskowej walki. O takie egzemplarze trzeba dbać szczególnie.
– Gdyby trafiły do worka foliowego bez zabezpieczenia, wiadomo, jaki wydzielałyby zapach. Mam swój sposób na to, żeby zapach zniknął, ale żeby wszystkie ślady boiskowe zostały. One już nie pachną meczem, ale są bardzo cenne
-tłumaczy pan Mariusz.
Słodka tajemnica grzybiarza
Skąd biorą się takie unikaty? Źródeł jest wiele: aukcje internetowe, bezpośrednie kontakty z zawodnikami i trenerami, a także wymiany z innymi kolekcjonerami. Co ważne, w tym środowisku barwy klubowe schodzą na drugi plan.
– To, że jestem fanem ŁKS-u, nie oznacza, że nie szanuję innych. Mam wielu znajomych wśród kolekcjonerów Widzewa, Wisły Kraków czy Arki Gdynia
-mówi pan Mariusz.
Zapytany o konkretne metody pozyskiwania najrzadszych okazów, uśmiecha się tajemniczo.
– To słodka tajemnica kolekcjonera, jak u grzybiarza. Każdy ma swoje rejony i nie możemy o nich publicznie mówić
-dodaje.
Mimo ogromnej kolekcji, na co dzień pan Mariusz rzadko spaceruje w swoich skarbach po ulicach Łodzi.
– Bardzo chciałbym móc swobodnie chodzić po Łodzi w tych koszulkach. Niestety, specyficzny klimat miasta i rywalizacja dwóch zwalczających się klubów na to nie pozwalają. Choć rozumiem te realia, nie zgadzam się z nimi, dlatego na co dzień rzadko decyduję się na wyjście w koszulce na miasto
-przyznaje.
Zasada ta nie obowiązuje jednak w dni meczowe. Bez względu na pogodę – czy słońce, czy mróz na stadionie zawsze pojawia się w jednej ze swoich unikatowych koszulek, dumnie prezentując historię klubu.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.