reklama
reklama

Katarzyna Podstawek ze Zgierza tworzy opowiadania fantasy. Opowiada co inspiruje ją do pisania

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Łódzkie Katarzyna Podstawek została nominowana do literackiej nagrody im. Janusza A. Zajdla, przyznawanej autorom w dziedzinie fantastyki. Tworząca opowiadania z gatunku fantasy zgierzanka, której opowiadanie „Susza” ma szansę na wygraną w tegorocznym plebiscycie opowiedziała nam o swojej twórczości, inspiracjach i początkach przygody z tym gatunkiem.
reklama

Dla niewtajemniczonych, dopiero zapoznających się z twórczością Katarzyny Podstawek osób, nazwa „Lolfy” może brzmieć nieco tajemniczo. Czym są? Zapytaliśmy o to jedną z autorek cyklu. 

„Lolfy miały być roboczą nazwą projektu literackiego, który tworzę z Katarzyną Rutowską. To dowcipna nazwa na elfy. Jako, że głównymi bohaterami naszych powieści i opowiadań są właśnie elfy, to jak zabierałyśmy się za tworzenie, to mówiłyśmy: "No, ok, idę pisać Lolfy". To tak przyrosło do całego uniwersum, które tworzymy, że w końcu urosło do oficjalnej nazwy, pod którą pracujemy w social mediach” – tłumaczy pani Katarzyna.

Jak zaczęła się jej przygoda z pisaniem i dlaczego padło właśnie na postacie i historie ze świata fantastyki? 

„Fantastyka wyszła trochę przez przypadek, a trochę z przekory. Trochę było tak, że w młodości obie z Kasią fantastykę lubiłyśmy, ale kierunek, w który skręciła fantastyka w Polsce, sprawił, że ten gatunek nam zbrzydł. Nie chodziło jedynie o stricte polską fantastykę spod znaku "Dziadów Fantastyki", czyli tą przesiąkniętą skrajnie prawicowym dyskursem, ale też o wydawaną w Polsce zagraniczną literaturę young adult i "kobiecą fantastykę" spod znaku Sarah J. Maas czy Danielle Jensen, pełną przemocowych związków, które nigdy nikt nie powinien uznawać jako romantyczne. Z tej niechęci, którą miałyśmy zrodził się pomysł, żeby stworzyć coś w absolutnej kontrze, a jednocześnie kontestującego wiele fantastycznych wzorców”.

Jak powstają opowiadania zgierzanki? 

Jak się okazuje, inspiracje do rozpoczęcia projektów mogą pochodzić z nieoczekiwanych źródeł. Jak zdradziła pani Katarzyna w przypadku jej i przyjaciółki był to...wyemitowany w telewizji wywiad z książęcą parą.

„Początkiem tego, żeby w ogóle zacząć pisać, była nasza dyskusja po wywiadzie Oprah z Harrym i Meghan Markle. Rozmawiałyśmy z Kasią o problemie kolonializmu brytyjskiego i paru dobrych, indyjskich produkcjach poświęconych temu problemowi , (przede wszystkim inspirujące było tu "Rang de Basanti"), które z jednej strony opowiadały o bardzo tragicznych wydarzeniach, ale w sposób podnoszący na duchu. Tego nam było trzeba i tak uznałyśmy, że do wylania tego, co nas gniotło potrzeba było sztafażu fantastycznego. Niezbyt dosłownego, tak, by jednocześnie wyżyć się na brytyjskich zbrodniach bez kary i na powieściach spod znaku "koleś znęca się nad dziewczyną, ale że jest przystojny, to wydaje się to romantyczne" - u nas wszystko stoi do góry nogami” – mówi pani Katarzyna. 

Przybliża też nieco charakterystykę swoich bohaterów opowieści. 

„Główny bohater, Czadarama nie jest piękny jak Edward ze "Zmierzchu", ani panowie z "Dworów" Maas; zawsze pozostawia przestrzeń swojej partnerce, która ma mnóstwo szalonych pomysłów i błyskawicznie radykalizuje się na lewo pod wpływem wyjścia z bezpiecznej bańki dotychczasowego życia. Bohaterowie rozmawiają ze sobą i nie zostawiają żadnych niedopowiedzeń, mimo, że są z zupełnie innych kultur i wyznają inne wartości. "Lolfy" to trochę taka opowieść metaforyczna. Trochę też forma ku pokrzepieniu serc dla naszych przyjaciół i bliskich, którzy są emigrantami z Azji Zachodniej i Południowej. Chciałyśmy żeby mieli bohatera, z którym mogą się utożsamiać, albo chociaż zdrowo pośmiać z jego perypetii. A jest on elfem wykształconym, który wyjeżdża ze swojego kraju i trafia do krainy, gdzie notorycznie spotyka się z rasizmem. To po prostu metafora przeżyć naszych znajomych. Niby to fantastyka, ale wiele z tekstów, które znajduje się w "Ucieczce Apsary" naprawdę padło. Żeby nie było to jednak tak depresyjne jak proza Hłaski czy filmy Smarzowskiego, postanowiłyśmy ubrać to w bollywoodzkie szaty fantastyczne”.

Zapytaliśmy o kulisy powstawania „Lolfów”. Skąd biorą się pomysły na opowiadania, co jest dla ich autorek największą inspiracją? 

„Opowiadania powstają najczęściej szybko. Często inspiracją do nich są jakieś autentyczne wydarzenia. W "Marcepankach" śmiałyśmy się tak naprawdę same z siebie opisując nasze różne, nieudane przygody kulinarne. "Matka" to metafora sytuacji, z jaką boryka się mój chłopak. Jest Kurdem z Turcji, który przede wszystkim posługuje się tureckim, a dopiero potem kurdyjskim, którego nie mógł uczyć się w dzieciństwie. "Matka" z opowiadania to metafora utraconego języka, którego nigdy do końca nie da się odzyskać” – zdradza pani Katarzyna. 

Autorki „Lolfów” regularnie zamieszczają na swoim facebookowym profilu informacje na temat opowiadań, bohaterów, dzielą się z fanami ilustracjami i grafikami. Jak przyznaje pani Katarzyna, czytelnicy także są ogromną inspiracją w procesie tworzenia historii. 

„Nasz przyjaciel Nishant z Indii dał nam wiele bardzo oryginalnych pomysłów, z których chętnie korzystamy (i mamy listę rzeczy do wykorzystania w przyszłości, jak opowieść o gołębiu, który był szpiegiem). Dodatkowo czytelnicy szczególnie niepolscy są naszymi sensitive readerami - osobami, które sprawdzają, czy nasza twórczość nie jest w żaden sposób obraźliwa dla innych kultur” – tłumaczy pisarka. 

Zgierskie motywy w opowiadaniach fantasy

Autorka przyznaje, że rodzinne miasto miało wpływ na jej twórczość. Mroczna historia Zgierza i okolic sprzed lat, a także aktualne wciąż problemy, zainspirowały panią Katarzynę do napisania wielu opowiadań. 

„Obśmiewam rasizm i jego absurdy w swoich książkach i opowiadaniach. A także staram się odmalować jego grozę. I sądzę, że cień Lućmierza, czy placu Stu Straconych, miał na to ogromny wpływ. Bo często te miejsca się mijało i ich aura jednak wpływała dość mocno na człowieka. Plac niemal codziennie w drodze do gimnazjum i liceum. I to zawsze przynosiło mi głębszą refleksję odnośnie tego, żeby taki koszmar nigdy więcej się nie przydarzył. Zresztą historie o placu Stu Straconych często opowiadał mi dziadek. Mówił o tym jak Niemcy zwoływali ludzi ze wsi, żeby oglądali masową egzekucję. To ogromna trauma dla wielu starszych osób w Zgierzu i okolicach, która również zasługuje na własną opowieść i refleksję” – podsumowuje pisarka.

Twórczość Katarzyny Podstawek i Katarzyny Rutowskiej możecie śledzić na facebookowym profilu „Lolfy”. 

reklama
Artykuł pochodzi z portalu tuzgierz.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Lubisz newsy na naszym portalu? Załóż bezpłatne konto, aby czytać ekskluzywne materiały z Łodzi i okolic.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama