W czwartek 23 czerwca około południa do naszej redakcji zgłosił się sołtys miejscowości Anielin w Gminie Łanięta. Poinformował nas, że na wiadukcie autostrady A1 przecinającym miejscowość Pomarzany pod Łaniętami utknął pies, przebywa tam od co najmniej kilku godzin, nie bardzo jest jak mu pomóc, a zaalarmowane o tym fakcie instytucje bagatelizują problem.
Od razu udaliśmy się na miejsce. Faktycznie zastaliśmy tam psa przebywającego na pełnym słońcu. Od dwóch stron zwierzakowi drogę ewakuacji odcinała siatka, od jednej strome zbocze, a od kolejnej wąski gzyms. Kilka metrów pod nim biegła droga. Jeśli trudno to sobie wyobrazić zapraszamy do galerii zdjęć.
W każdym razie przed psiakiem było kilka perspektyw, a wszystkie dość nieciekawe. Albo mógł spaść ze zbocza, albo z gzymsu na drogę, albo paść z wycieńczenia. Jak zwierzę się tam dostało? Każdy chciałby to wiedzieć, ale wolontariusze Czterech Łap Żychlin nie wykluczają, że ktoś celowo go tam zostawił (w to miejsce z trudem, ale dało się dostać po stromej skarpie po drugiej stronie jezdni biegnącej pod wiaduktem). Pies miał obrożę.
Właśnie wolontariusze byli pierwszymi osobami, którym powiedzieliśmy o dość niewesołej sytuacji psa. Zapewnili nas, że postarają się jak najszybciej kogoś przysłać.
Wcześniej sołtys o fakcie informował Urząd Gminy w Łaniętach i straż pożarną. Ta pierwsza przekazała sprawę do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Najpierw zadzwoniliśmy do strażaków. Powiedziano nam, że podjęcie działań jest problematyczne, ponieważ w tym miejscu trudno rozstawić podnośnik. Potem zadzwoniliśmy do łódzkiej GDDKiA. Tam z kolei przekazano nam, że akurat ten fragment A1 podlega pod bydgoski oddział i dano nam numer do właśnie tam.
Zapytaliśmy w bydgoskim oddziale czemu od kilku godzin nie podjęto działań. Poinformowano nas, że GDDKiA otrzymała informację, że pies znajduje się konkretnie na autostradzie a nie poza nią i to w innej lokalizacji, służby techniczne sprawdziły więc autostradę we skazanym miejscu i psa nie znalazły. Powiedzieliśmy, że z autostrady go nie zobaczą, ponieważ pies leży za ekranami akustycznymi. Wtedy zapewniono nas, że niezwłocznie służby kolejny raz sprawdzą tę sprawę, tym razem opierając się na informacjach przekazanych przez naszą redakcję.
Wszystko się więc przeciągało, a pies ciągle przebywał na słońcu. Był wystraszony, kiedy zbliżyliśmy się do niego żeby dać mu wodę szczekał i warczał na nas, wycofywał się w stronę gzymsu, co groziło upadkiem na jezdnię, dosłownie „załatwił się po siebie”. Zostawiliśmy miskę i więcej się do niego nie zbliżaliśmy do czasu przyjazdu kogoś do pomocy, żeby go dodatkowo nie niepokoić i żeby nic sobie nie zrobił.
Po pewnym czasie przyjechał wolontariusz Czterech Łap Żychlin z długą smyczą, rękawicami i kagańcem. Niemal równocześnie pojawił się pracownik GDDKiA, więc zgodnie z zapewnieniami Dyrekcja do sprawy podeszła poważnie.
Wejście na górę nie było łatwe, ale po odcięciu psu dróg ucieczki w stronę gzymsu i stromego zbacza zwierzę wreszcie udało się złapać przy pomocy smyczy i chwytaka będącego na wyposażeniu służb technicznych. Pies po zniesieniu na dół wypił ok. litr wody, z wycieńczenia nie był w stanie chodzić, podejrzewano u niego udar.
Wolontariusz Czterech Łap od razu zabrał psa do weterynarza. Zwierzak – jak się okazało młoda suczka – dochodzi do siebie, znajdzie się pod opieką inicjatywy z Żychlina. Za jakiś czas ktoś będzie mógł go adoptować.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.