Operacja za operacją u malutkiego Wojtusia ze Zgierza
O wadzie serca u Wojtka rodzice dowiedzieli się, gdy pani Justyna była w ciąży. Przyszła na połówkowe USG tam lekarz zauważył coś bardzo niepokojącego. Od tego momentu mama Wojtka miała co miesiąc echo serca. Wszystkie potwierdzały diagnozę - wrodzoną wadę serca. W siódmej dobie życia chłopczyk miał swoją pierwszą operację w Łodzi, po której pojawiły się powikłania i musiał przejść kolejną, czyli już drugą. Gdy skończył osiem miesięcy, czekał go ponownie stół operacyjny. Po jakimś czasie okazało się, że niezbędna jest kolejna, już czwarta. Krew zalewała płuca małego Wojtusia. Kardiochirurdzy uważali, że należy dokonać korekty serca chłopca, by działała jedynie jego jedna komora. Rodzice stali się dość nieufni w stosunku do tej propozycji. Zaczęli to konsultować z lekarzami m.in. z Krakowa.
- Nikt w Polsce nie chciał podjąć ryzyka, by zoperować Wojtka, i by miał on normalnie dwie komory serca. Dopiero lekarze ze Stanford w USA oferowali swoją pomoc w tym zakresie - relacjonuje Justyna Śliwkiewicz - Sadowska, mama chłopca.
Rodzicom udało się uzbierać pieniądze na operację w Stanach i Wojtek trafił na stół operacyjny. Wszystko się udało. Chłopiec już po dwóch tygodniach był w świetnej formie. Nareszcie nie wymiotował przy jedzeniu i zaczął przybierać na wadze. Po poprzednich ingerencjach chirurgicznych chłopczyk dochodził do siebie przez 2-3 miesiące i był strasznie chudy, a zapotrzebowanie kaloryczne u dzieci z wadami serca jest bardzo duże. Ponad dwa lata Wojtuś, jego młodszy brat oraz rodzice mogli cieszyć się sobą i poza kontrolami u lekarza czas płynął normalnie i chłopiec czuł się świetnie. Na ostatnim badaniu okazało się, że nie jest najlepiej. Lekarze w USA zastrzegli, że jak chłopczyk podrośnie, trzeba będzie wymienić zastawkę, jednak nikt się nie spodziewał, że będzie to tak szybko. Zaledwie po dwóch latach. Okazuje się, że czasu jest bardzo niewiele, by ponownie zoperować chłopca. Kwota jest ogromna i przewyższa możliwości rodziny Wojtka. Link do zbiórki znajduje się na końcu artykułu.
Cała rodzina Wojtka jest bardzo waleczna i chcą zrobić wszystko, co w ich mocy, by chłopczyk przeżył.
- Chciałabym, aby cała ta dramatyczna walka o życie syna skończyła się i by pozostała jedynie wspomnieniem - mówi pani Justyna.
Link do zbiórki: Ratujemy życie Wojtusia
CZYTAJ TAKŻE: Zaginieni łodzianie. Rodziny wciąż mają nadzieję, że kiedyś zasiądą razem przy świątecznym stole
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.