reklama
reklama

Tragedia na A1. Jest wniosek o ukaranie łódzkiego prawnika. Mężczyzna podróżował BMW, które prowadził Sebastian M.

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: arch. Polskie Drogi Zello

Tragedia na A1. Jest wniosek o ukaranie łódzkiego prawnika. Mężczyzna podróżował BMW, które prowadził Sebastian M. - Zdjęcie główne

W wypadku na A1 spłonęła trzyosobowa rodzina | foto arch. Polskie Drogi Zello

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Na sygnale Dziennikarz śledczy Leszek Kraskowski chce, aby Naczelna Rada Adwokacka rozpoczęła postępowanie dyscyplinarne wobec łódzkiego prawnika, pasażera samochodu, którego kierowca, według śledczych, przyczynił się do wypadku na A1, w którym zginęła trzyosobowa rodzina.
reklama

Zdaniem dziennikarza, w związku, z tym że jesteśmy w ostatnim czasie świadkami dużej liczby groźnych wypadków drogowych spowodowanych nadmierną prędkością, Naczelna Rada Adwokacka powinna zająć stanowisko w tej sprawie. 

Siedział w BMW, kiedy doszło do tragedii. Adwokat zniknął z sieci

Do tragicznego wypadku na A1 doszło 16 września niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego. Na początku biegli ustalili, że BMW jechało tego feralnego dnia,  z prędkością co najmniej 253 km/h. Teraz już wiadomo, że na liczniku było ponad 300 km/h. W pewnym momencie niemieckie auto uderzyło w samochód marki KIA, którym podróżowała trzyosobowa rodzina. Pojazd, którym jechał Patryk ze swoją żoną Martyną oraz pięcioletnim synem Oliwierem uderzył w bariery energochłonne, po czym stanął w płomieniach. Nie było szans na ratunek. 

BMW po uderzeniu w koreański pojazd zatrzymał się ok. 200 metrów dalej. Za kierownicą siedział Sebastian M. Nie jechał jednak sam. W samochodzie było dwóch pasażerów. Od jednego, jak po wypadku relacjonowali strażacy, czuć było woń alkoholu. Miał on przyznać, że wcześniej pił alkohol oraz że siedział obok kierowcy. Miał również powiedzieć, że pewnym momencie  "inne auto zajechało im drogę". Potem było "kilka uderzeń". Twierdził, że pobiegł z gaśnicą w kierunku rozbitego pojazdu, ale nie udało mu się nikogo uratować.

Dziennikarzom udało się ustalić, że jednym z pasażerów był łódzki prawnik. "Po wpisaniu w wyszukiwarkę jego nazwiska wyskakuje informacja o jego kancelarii, ale po kliknięciu w link do strony wyświetla się komunikat, że "strona wkrótce będzie gotowa". W archiwach przeglądarek znajdujemy tę samą stronę - z wizerunkiem osoby o danych takich samych jak pasażer bmw. Do tego jest adnotacja, że strona działała jeszcze pod koniec sierpnia. "W swojej pracy stawiam na szczerość i jasne zasady współpracy. Rozwiązania, które proponuję, są dopasowane do indywidualnej sytuacji i potrzeb klienta" - pisał wtedy o sobie adwokat" - informowała Wirtualna Polska.

"Naruszył godność zawodu adwokackiego i nadwyrężył zaufanie do niego" 

Kilka dni temu do Naczelnej Rady Adwokackiej w Warszawie wpłynęło pismo Leszka Kraskowskiego. Dziennikarz śledczy uważa, że mężczyzna nie zareagował odpowiednio i powinien stanąć przed komisją dyscyplinarną.

Bycie pasażerem samochodu jadącego z prędkością większą o ponad 180 kh/godz. niż dopuszczalna nie podlega odpowiedzialności karnej. Warto jednak ustalić okoliczności tego zdarzenia. Jeśli mec.  godził się na jazdę z prędkością grożącą spowodowaniem katastrofy drogowej, to uważam, że naruszył godność zawodu adwokackiego i nadwyrężył zaufanie do niego

- argumentował dziennikarz Leszek Kraskowski. Jak dodał,  mecenas nie udziela żadnych informacji dotyczących okoliczności wypadku. - Zgodnie z zasadami etyki adwokackiej adwokat odpowiada dyscyplinarnie za uchybienia etyce adwokackiej lub naruszenie godności zawodu podczas działalności zawodowej, publicznej, a także prywatnym - dodał. 

Izabela Matjasik, z Biura prasowego NRA, informuje, że pismo pana Leszka Kraskowskiego wpłynęło do Naczelnej Rady Adwokackiej 20 października i sprawa została zadekretowana do Rzecznika Dyscyplinarnego Adwokatury. - Ocenę sprawy przeprowadzi izbowy rzecznik dyscyplinarny wyznaczony przez Rzecznika Dyscyplinarnego Adwokatury - dodaje. 

Kierowca BMW wciąż poza terytorium Polski. Czeka na ekstradycję 

Sebastian M. to łódzki biznesmen, który siedział za kierownica BMW, kiedy doszło do wypadku. Na początku miał status świadka. Kiedy śledczy postanowili postawić mu zarzut, okazało się, że zniknął. Jego pełnomocnik przyznał, że wyjechał za granicę. Został zatrzymany w Dubaju. 

Mężczyzna przebywa obecnie w arabskim areszcie śledczym.  Zdaniem Krzysztofa Rutkowska, właściciela biura detektywistycznego, ekstradycja powinna potrwać do miesiąca. Wszystko zależy jednak od tego, jak szybko procedury zostaną uruchomione w kraju zatrzymania. Dodajmy, że umowa pomiędzy Polską a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi została ratyfikowana w marcu tego roku. Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości, przyznał, że jego resort nie zdąży nagłośnić informacji o zawartej współpracy.  -Widać dobrze się stało. Ten bezpieczny kraj dla przestępców i osób podejrzanych o popełnienie przestępstw, przestał takim być. Mamy bardzo dobre relacje z przedstawicielami Zjednoczonych Emiratów Arabskich - stwierdził. 

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Lubisz newsy na naszym portalu? Załóż bezpłatne konto, aby czytać ekskluzywne materiały z Łodzi i okolic.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama