O tym wypadku mówi dziś cała Polska. Między innymi dlatego, że kierujący BMW – Sebastian M. z Łodzi, przez nikogo niezatrzymywany, ulotnił się. Zatrzymano go w środę 4 października w Dubaju.
Wciąż głośno o wypadku na A1. Kierujący BMW uderzył w tył samochodu marki Kia. Spłonęła rodzina
O tym, co mogło przyczynić się do tej tragedii, śledczy powiedzieli dopiero kilka dni temu. Wcześniej mówili o tym świadkowie tragedii. Według ustaleń kierujący BMW prawdopodobnie zahaczył o samochód, którym podróżowała rodzina ze Śląska. Zdaniem biegłych niemieckie auto jechało z szybkością co najmniej 253 kilometry na godzinę. Ponadto Ma. miał nie zachować bezpiecznej odległości od samochodu marki Kia, dlatego uderzył w jego tył.Po wypadku w sieci pojawiły się filmiki, na których widać, że kierowca BMW mruga światłami na kierowcę, który jedzie przed nim, dając w ten sposób znak, żeby zjechał mu z pasa. Niestety, krótko po tym dochodzi do tragedii.
Po tym internauci odkryli, że warsztat, który zwiększał moc niemieckiego pojazdu, chwali się w tym w internecie. W listopadzie 2020 r. na Facebooku napisano, że nowe BMW M850 G16 przeszło zmiany: podniesiono mu moc z 530 KM do 650 KM i moment obrotowy z 750 Nm do 850 Nm. Wersja samochodu po modyfikacji miała być "piekielnie szybka". Dodano również, że prędkość, którą zaczęło rozwijać auto, była taka, że trzeba było zmienić w nim prędkościomierz. Post zniknął już z sieci.
203 km/h na liczniku i 500 koni "pod maską". Tragedia na A1 niczego nie nauczyła polskich kierowców
Dyskusja na temat prędkości, która zabija, wciąż trwa, a potencjalnych zabójców wciąż nie brakuje. Świadczą o tym m.in. interwencje w innych częściach kraju, m.in. w Piasecznie oraz Olsztynie.
O obowiązujących ograniczeniach prędkości zapomniało dwóch mężczyzn, którzy rozwinęli zawrotne prędkości, za nic mając bezpieczeństwo własne i innych. 49-latek, na Al. Krakowskiej w Tarczynie, rozpędził swoje audi do 200 km/h, 36-latek jadący obwodnicą Góry Kalwarii, również audi, na liczniku miał 203 km/h. Mężczyzna tłumaczył mundurowym, że "ma 500 koni pod maską", a dwa dni temu odebrał auto więc chciał sprawdzić jego możliwości. Obydwaj panowie musieli liczyć się ze srogim mandatem karnym wynoszącym 2500 złotych. Na konto każdego z kierujących funkcjonariusze dopisali również 15 punktów karnych
– informuje st. asp. Magdalena Gąsowska z KPP w Piasecznie. Dodaje, że w rozmowach z niektórymi kierującymi często padają określenia "jeżdżę szybko, ale bezpiecznie".
– Powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, że praw fizyki nie da się oszukać, a szybko zawsze oznacza niebezpiecznie. Wielu groźnych zdarzeń na drogach można by uniknąć, gdyby kierujący, niezależnie od wieku, częściej myśleli o potencjalnych skutkach ryzykownej jazdy. Przede wszystkim powinni pamiętać, że wraz ze wzrostem prędkości panowanie nad pojazdem staje się trudniejsze. Wydłuża się droga hamowania, a jednocześnie skraca czas niezbędny na odpowiednią reakcję w sytuacji zagrożenia – tłumaczy policjantka i dodaje, że ocena stanu bezpieczeństwa ruchu drogowego ciągle wskazuje, że jedną z najczęstszych przyczyn wypadków drogowych wciąż jest nadmierna prędkość.
Uciekał przed policyjną grupą Speed i dostał 256 punktów karnych
Informacja ta najwidoczniej nie dotarła również do kierowcy z Olsztyna, który podczas kontroli drogowej zebrał aż 256 punktów karnych! Dodajmy, że został on zatrzymany po pościgu. Już stracił prawo jazdy, a wkrótce będzie się tłumaczył przed sądem.Mężczyzna podczas swojej szaleńczej jazdy – najpierw na trasie S7, a później ulicami Elbląga – popełnił 34 wykroczenia i doprowadził do dwóch kolizji. Został zatrzymany przez policjantów z Grupy Speed z Olsztyna.
Za kierownicą auta siedział 56-letni mieszkaniec Warszawy. Badanie policyjnym alkomatem wykazało, że był trzeźwy. Mężczyzna posiadał uprawnienia do kierowania pojazdami. Nie potrafił logicznie wytłumaczyć swojego zachowania
– przekazuje policja.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.