reklama
reklama

Służby w stanie najwyższej gotowości, mężczyzna miał utonąć, w akcji nurkowie. Okazało się, że...

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Na sygnale Skrajna nieodpowiedzialność i bezmyślność, a wielu pewnie użyłoby dużo dosadniejszych słów na opisanie zachowania 31-latka, który zgłosił służbom utonięcie innego mężczyzny. Policja i straż pożarna potraktowały sprawę priorytetowo i w działania ratunkowe zaangażowano liczne siły, w tym także nurków. Jak się potem okazało – zupełnie niepotrzebnie, bo zgłaszający sobie żartował…
reklama

W poniedziałek pisaliśmy o tym, że w zalewie w Łęczycy mogło dojść do utonięcia. Zgłoszenie wpłynęło w niedzielę wieczorem, akcję poszukiwawczą prowadzono do około północy, przerwano ją z uwagi na zmrok. 

Już w poniedziałek docierały do nas pierwsze informacje, że coś w tej sprawie nie gra. Na miejscu zdarzenia nieoficjalnie ustaliliśmy, że w tle tego zajścia mógł być alkohol. Osoba, która zgłosiła prawdopodobne utonięcie mężczyzny miała nie być w stanie podać służbom bliższych szczegółów tego, co miało się wydarzyć.

Jednostką wiodącą była policja. Wczoraj po południu strażacy otrzymali informację od mundurowych, że do żadnego utonięcia nie doszło. Wówczas działania zakończono, a zastępy wróciły do swoich baz. 

- Policjanci dotarli do osób, które tamtego wieczora były z tym mężczyzną nad zalewem. Nie potwierdziły wersji zgłaszającego, nikt nie wszedł do wody w czasie, kiedy tam byli, nikt nie zaginął pod taflą wody. W związku z tym odstąpiono od dalszych poszukiwań – mówi st. asp. Mariusz Kowalski, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Łęczycy.

Wcześniej jednak prowadzono zakrojone na dużą skalę działania straży pożarnej polegające na przeszukiwaniu zalewu w celu odnalezienia „poszkodowanego”.W akcję zaangażowano liczne siły, w tym posiłki z Tomaszowa Mazowieckiego i grupy wodno-nurkowej z Łodzi.

- Nie możemy bagatelizować żadnego zgłoszenia, zresztą nie pozwalają nam na to same przepisy, do każdego zdarzenia podchodzimy w poważny sposób i staramy się nieść pomoc. Zdarza się, że później występują różne sytuacje nie do końca od nas zależne. Tutaj mieliśmy jasne zgłoszenie – doszło do prawdopodobnego utonięcia, osoba zgłaszająca jeszcze do wczoraj podtrzymywała tą samą wersję. Przez 13 lat swojej służby nie spotkałem się z takim zdarzeniem – mówi asp. mgr Grzegorz Sobiński, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Łęczycy.

31-latek musi teraz liczyć się z konsekwencjami swojego – mówiąc bardzo delikatnie – nieodpowiedzialnego zachowania. A jakie mogą one być?

Samo nieuzasadnione wezwanie służb kwalifikowane jest jako wykroczenie. Jak czytamy w art. 66 Kodeksu Wykroczeń:

§  1. Kto:

 

1) chcąc wywołać niepotrzebną czynność, fałszywą informacją lub w inny sposób wprowadza w błąd instytucję użyteczności publicznej albo organ ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia,

 

2) umyślnie, bez uzasadnionej przyczyny, blokuje telefoniczny numer alarmowy, utrudniając prawidłowe funkcjonowanie centrum powiadamiania ratunkowego podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1500 zł.

 

§  2. Jeżeli wykroczenie spowodowało niepotrzebną czynność, można orzec nawiązkę do wysokości 1000 złotych.

Czy to wystarczające w przypadku postawienia na równe nogi służby ratunkowe i nieuzasadnione spowodowanie kosztownej akcji? Można mieć wątpliwość, lecz możliwe, że sprawca całego zamieszania będzie musiał się liczyć z solidnym obciążeniem swojego konta.

- Prokuratura po wpłynięciu materiałów z policji, nie wyklucza wystąpienia z powództwem cywilnym w zakresie pokrycia kosztów akcji ratunkowej przeprowadzonej przez wszystkie służby – komentuje Andrzej Pankiewicz, Prokurator Rejonowy z Łęczycy.

Podsumowując - jak się potem okazało bez żadnej potrzeby - sama straż pożarna w sumie prowadziła poszukiwania rzekomego topielca prawie 14 godzin. Jak wspomnieliśmy, w działania zadysponowano liczne siły, trzeba tu doliczyć koszty pracy ratowników, samego nurka, koszty paliwa i inne. Do tego oczywiście praca policjantów, którzy mogliby w tym czasie zajmować się prawdziwymi zgłoszeniami – nie poszukiwaniem kogoś, kto nigdy nie zaginął.

Mówimy tu jednak tylko o kwestii finansowej. Konsekwencje całego zamieszania mogłyby być dużo gorsze, gdyby w tej samej chwili strażacy albo policjanci byli potrzebni w zupełnie innej części powiatu, lub nurkowie na drugim końcu województwa. Można sobie także wyobrazić sytuację w której uszkodzeniu uległ strażacki sprzęt (jak widomo do tanich się on nie zalicza), albo z jakiegokolwiek powodu coś stało się nurkowi schodzącemu pod wodę w trakcie zupełnie niepotrzebnej akcji…

Ta historia powinna być nauczką dla wszystkich szukających wrażeń żartownisiów.

reklama
Artykuł pochodzi z portalu kutno.net.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Lubisz newsy na naszym portalu? Załóż bezpłatne konto, aby czytać ekskluzywne materiały z Łodzi i okolic.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama