reklama
reklama

Wkrótce rusza proces Sebastiana M. To szokujące, do czego dotarli dziennikarze

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: policja

Wkrótce rusza proces Sebastiana M. To szokujące, do czego dotarli dziennikarze - Zdjęcie główne

Do wypadku doszło 16 września 2023 roku | foto policja

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Na sygnaleWe wrześniu rusza proces Sebastiana M. Łodzianin jest podejrzany o spowodowanie wypadku drogowego na autostradzie A1. Zginęły w nim trzy osoby.
reklama

16 września miną dwa lata od wypadku, w którym życie straciła trzyosobowa rodzina. Do zdarzenia doszło na wysokości miejscowości Sierosław niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego.

Zdaniem śledczych, kierowca BMW - Sebastian M. uderzył w samochód marki KIA, którym podróżowało małżeństwo Patryk i Martyna z pięcioletnim synem Oliwierem. KIA uderzyła w bariery energochłonne, po czym stanęła w płomieniach. Nawet nie było szans na ratunek.

Niedługo po zdarzeniu kierowca BMW Sebastian M. wyjechał do Niemiec, a stamtąd przez Turcję dostał się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Poszukiwany był czerwoną notą Interpolu. Strona polska starała się o jego ekstradycję. Trochę to trwało, ale do Polski sprowadzono go 27 maja tego roku. Tego samego dnia usłyszał zarzut spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Nie przyznał się do winy. Przebywa w jednym ze śląskich aresztów.

reklama

Proces ma ruszyć 9 września. Sebastianowi M. grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.

Tymczasem dziennikarze dziennika Fakt dotarli do fragmentów aktu oskarżenia. Ustalenia śledczych są szokujące. 

Jak czytamy: W śledztwie ustalono, że tak zmodyfikowany samochód nie był objęty homologacją producenta. Nie powinien uczestniczyć w ruchu, ponieważ stwarzał realne zagrożenie dla bezpieczeństwa. Modyfikacja układu sterowania silnikiem miała istotny wpływ na przebieg tragicznego wypadku drogowego, w którym zginęła wracająca znad morza rodzina z Myszkowa.

Ponadto, ingerencja w silnik pozwoliła na rozwinięcie tym pojazdem tuż przed wypadkiem prędkości w granicach 315-329 km na godz.

"Kia, którą podróżowała rodzina, jechała środkowym pasem. Biegli ustalili, że w chwili zderzenia samochód ofiar nie zmieniał pasa. Pojazdy Sebastiana Majtczaka i Patryka B. mijały się na łuku drogi. Sebastian Majtczak pędził lewym pasem, stracił kontrolę nad pojazdem. Próbował odbić, maksymalnie skręcił kierownicę w lewo, licząc, że przywróci rozpędzony samochód na właściwy tor. Włączył się system korygujący tor jazdy, Majtczak użył hamulca ręcznego. Nic nie pomogło. Z impetem zahaczył o Kię, którą obróciło. Potem auto ofiar wypadku uderzyło w barierki i natychmiast stanęło w płomieniach" - informuje dziennik Fakt.

reklama

Zdaniem świadków, po wypadku łodzianin nie próbował ratować rodziny podróżującej Kią. Wysiadł z samochodu, założył kamizelkę odblaskową i zaczął dzwonić. 

 

 

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
logo