O tym, jakie są pomysły na wyjście z impasu związanego z mniejszością polityczną w RM, o planach na inwestycje miejskie, zmianie układu sił w Sejmiku Wojewódzkim i próbach podporządkowania miejskiego sportu politycznym wyjadaczom rozmawiamy z Przemysławem Staniszewskim.
Michał Kaźmierczak: Panie prezydencie, na początku naszej rozmowy gratuluję wygranej. Czy spodziewał się pan dogrywki w postaci drugiej tury?
Przemysław Staniszewski: To mieszkańcy zdecydowali. Gdyby wybory samorządowe odbywały się jesienią - tak jak było to zaplanowane - przebieg walki wyborczej może ułożyłby się zupełnie inaczej.
Ja mogę powiedzieć, że rywalizowałem nie z jednym konkretnym kandydatem, a ze wszystkimi partiami politycznymi w mieście. To była siła wszystkich na jednego i czuję się zwycięzcą z bardzo mocno ugruntowanym mandatem.
M.K.: Jak widzi pan zarządzanie miastem w obecnej chwili? Do Rady Miasta z pańskiego komitetu wyborczego udało się dostać tylko 4 kandydatom?
P.S.: Mieszkańcy tak naprawdę pokazali, że chcą takich, a nie innych ponad podziałowych przedstawicieli i liczę, że to będzie miało też ścisłe przełożenie na reprezentantów w Radzie Miasta. Liczę, że nawiążemy współpracę ponad podziałami, na wspólnie wypracowanych zasadnych. Chodzi przecież o to, by wspólnie pracować dla miasta.
M.K.: Ale są jednak tacy radni, którzy otwarcie deklarują, że nie chcą z panem pracować i dość aktywnie i agresywnie wspominali o tym podczas kampanii. Czy będzie pan starał się przekonać ich do współpracy?
P.S.: Jeżeli chodzi o pewną grupę osób, która wprost dopuszczała się pewnych agresywnych zachowań – odpowiem: rozumiem krytykę. Musi się ona jednak odbywać w pewnych ramach. Dla części z tych osób oczywiście jest otwarta droga do tego, aby rozmawiać i dojdziemy do jakiegoś porozumienia. Jednak niektórzy posuwali za daleko. Nie można przekraczać pewnych nienaruszalnych obszarów - chociażby życia prywatnego, rodzinnego lub dotykać osób bliskich, atakować miru domowego - a do takiego postępowania co niektórzy z przyszłych radnych się posunęli i tu nie będzie szansy na możliwość współpracy, i to bardziej z mojej strony. To brak akceptacji dla tego, co się wydarzyło. Ale myślę, że skoro mamy działać dla dobra miasta, to ostatecznie będziemy grać do jednej bramki.
M.K.: Panie prezydencie, jak pan zapewne wie, część mieszkańców ocenia pana pracę bardzo wysoko, inni mają do niej zastrzeżenia. Ci pierwsi mówią o tym, że przeprowadził pan wiele cennych dla miasta inwestycji i wykazał się zmysłem menadżerskim. Ci drudzy wskazują na to, że dużo z pozyskanych funduszy pochodziło z Urzędu Marszałkowskiego, który zarządzany był przez polityków Prawa i Sprawiedliwości, z którymi dość często się pana łączy. Jak wobec tego wyobraża pan sobie współpracę z Urzędem Marszałkowskiego w obecnej sytuacji, gdy jego zarząd przejmą niemal na pewno politycy dotychczasowej opozycji?
P.S.: Od pierwszej kadencji stawialiśmy na rozwój i mogę powiedzieć, że dało to efekty. Zaczynaliśmy z 6 milionami, dzisiaj mówimy o inwestycjach na poziomie 93 milionów w kontekście jednego roku budżetowego. W ciągu dotychczasowych kadencji zrealizowaliśmy inwestycji za ponad 400 milionów i trzeba pamiętać, że były realizowane w różnych sytuacjach, na różnych poziomach zarządzania przez różne grupy – zarówno prawicę, jak i Platformę Obywatelską, która na początku mojej kadencji rządziła Sejmikiem.
Wynikało to z jasnej kooperatywy działań i rozmów, które odbywały się ponad politycznymi podziałami. Chcemy rozmawiać z przedstawicielami władzy na poziomie krajowym i z samorządem na poziomie sejmiku, aby pokazywać, że nasze realizacje bronią się i mamy dobre pomysły.
Warto też przypomnieć, że tylko w pierwszej kadencji miałem poparcie jako niezależny kandydat ze strony Prawa i Sprawiedliwości, a od drugiej - czyli poprzednich wyborów - startowałem już ze swoich komitetów i tym samym tworzyłem też klub koalicyjny składający się z przedstawicieli niemal wszystkich frakcji.
Legitymacja polityczna czy partyjna nie jest tutaj najistotniejsza, jesteśmy przedstawicielami mieszkańców i mamy działać dla nich, a nie dla siebie.
M.K.: Skoro już jesteśmy przy Prawie i Sprawiedliwości, to w kuluarach niekiedy wspomina się o tym, że choć prezydent Staniszewski przyznawał się - przynajmniej z początku - do poparcia Prawa i Sprawiedliwości, to jednak Prawo i Sprawiedliwość niekoniecznie przyznawała się do niego. Tak chyba wyglądał remont obiektów sportowych na MOSiR-ze. Poseł Marek Matuszewski często chwalił się pozyskaniem funduszy na tę inwestycję z pominięciem zgierskiego samorządu. Teraz można odnieść wrażenie, że nie traktuje inwestycji jako miejskiej, tylko niekiedy jako swoją...
P.S.: Na pewno nie będzie takiej możliwości, aby ktoś sobie zawłaszczył tylko na swoją sposobność do korzystania. Wszystkich obowiązują takie same zasady związane chociażby z płatnościami za korzystanie z obiektów i nie ma tu przywilejów i nie ma świętych krów - jak to się potocznie mówi - które będą miały z tego tytułu lepiej. Robimy coś, co ma służyć miastu i z takiego założenia wychodzę niezależnie od tego, czy to się komuś podoba, czy nie.
M.K.: Dziękuję za rozmowę.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.