Koncepcja czterodniowego tygodnia pracy, która jeszcze do niedawna pozostawała jedynie przedmiotem eksperymentów w niektórych krajach, teraz poważnie rozważana jest także w Polsce. W maju 2024 roku Instytut Badań Rynkowych i Społecznych IBRiS przeprowadził badanie zlecone przez Konfederację Lewiatan, które miało na celu sprawdzenie nastawienia do potencjalnej reformy. Wyniki wskazują na istotny rozdźwięk w ocenach.
Aż 76 procent pracodawców opowiedziało się przeciwko wprowadzeniu czterodniowego tygodnia pracy. Nieco mniej jednoznaczna była opinia wśród pracowników – 39 procent z nich zadeklarowało, że „raczej nie” lub „zdecydowanie nie” popiera takie rozwiązanie. Z kolei 47 procent badanych zadeklarowało poparcie dla skrócenia tygodnia pracy. Największe zainteresowanie reformą odnotowano w grupie wiekowej około 40 lat, natomiast największy sceptycyzm pojawił się u osób w wieku 30–39 lat.
Eksperci podkreślają, że zróżnicowane opinie są naturalną konsekwencją zderzenia różnych oczekiwań i doświadczeń zawodowych. Obawy dotyczą nie tylko samego przeorganizowania czasu pracy, lecz także ewentualnych konsekwencji finansowych, problemów z organizacją pracy w mniejszych firmach czy też zwiększenia obowiązków w krótszym czasie.
Deklaracja ze strony rządu
Do debaty w sposób zdecydowany włączyła się ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. W rozmowie z „Rzeczpospolitą” poinformowała, że etap badań i analiz w ministerstwie już się zakończył, a wnioski z prowadzonych dotąd testów zostaną zaprezentowane w ciągu miesiąca. „Już teraz wiemy, że skrócenie czasu pracy jest kierunkiem oczekiwanym, pożądanym i potrzebnym, zwłaszcza w kontekście ograniczonej efektywności, zwiększonego przepracowania i wypalenia zawodowego” – zaznaczyła.
Ministra podkreśliła, że jest to przełomowy moment dla jakości życia zawodowego w Polsce. Jej zdaniem zmiany te stanowią „powód do radości, ale także dobry moment, by zadbać o jakość miejsc pracy, zarówno od strony przedsiębiorców, jak i pracowników”.
Elastyczne wdrażanie zmian
Jednym z istotnych założeń projektowanej reformy jest stopniowość oraz różnicowanie modeli wdrażania zmian w zależności od specyfiki danej branży. Jak zapowiedziała ministra Dziemianowicz-Bąk, „krótszy czas pracy będzie prowadzany stopniowo i nie wszystkie branże będą rzeczywiście pracować cztery dni w tygodniu”.
Zamiast jednolitego modelu, resort zapowiada dostosowane rozwiązania – np. w zakładach produkcyjnych czy w sektorze logistyki możliwe będzie przejście na 35-godzinny tydzień pracy, bez redukcji liczby dni roboczych. Z kolei w zawodach biurowych i kreatywnych planuje się przetestowanie modelu, w którym pracownicy będą pracować tylko przez cztery dni w tygodniu, mając wolny piątek.
Taka różnorodność podejść ma na celu zminimalizowanie ryzyka destabilizacji funkcjonowania firm i instytucji, a jednocześnie pozwolić na wypracowanie najbardziej efektywnych metod skracania czasu pracy.
Argumenty ekonomiczne i zdrowotne
Wśród powodów, które stoją za inicjatywą skrócenia tygodnia pracy, rząd wskazuje również czynniki ekonomiczne i społeczne. Polska znajduje się obecnie w wyjątkowej sytuacji gospodarczej. Z danych Eurostatu wynika, że w lutym 2025 roku stopa bezrobocia w Polsce wyniosła zaledwie 2,6 procent, co czyni ją najniższą w całej Unii Europejskiej.
Jak zauważyła ministra: „Impulsem do podjęcia konkretnych działań w kierunku dłuższego wypoczynku dla Polaków ma być m.in. najniższe bezrobocie w Europie”.
Tak niski poziom bezrobocia jest dla rządu dowodem na to, że rynek pracy jest wystarczająco stabilny, by wprowadzać innowacyjne reformy bez zagrożenia masową utratą zatrudnienia. Ekonomiści dodają, że obniżenie czasu pracy może w dłuższym okresie zwiększyć efektywność, zadowolenie z pracy oraz poziom zatrudnienia.
Nie bez znaczenia pozostaje także kwestia zdrowia psychicznego i fizycznego pracowników. Wypalenie zawodowe, chroniczny stres i brak równowagi między pracą a życiem osobistym to problemy, które coraz częściej pojawiają się w debacie publicznej. Skrócenie tygodnia pracy postrzegane jest jako sposób na przeciwdziałanie tym negatywnym zjawiskom.
Plan działań – co nas czeka?
Ministerstwo zapowiada, że nie będzie forsować zmian w trybie natychmiastowym. Proces legislacyjny ma przebiegać w sposób spokojny i zaplanowany. Celem resortu jest nowelizacja Kodeksu pracy jeszcze przed końcem obecnej kadencji Sejmu, a więc do 2027 roku. Wcześniej prowadzone będą szerokie konsultacje społeczne i sektorowe, a także pilotaże, które mają dać odpowiedź na pytanie, jak różne branże reagują na nowe rozwiązania.
Wdrożenie reformy w tak zróżnicowanym rynku pracy, jakim jest Polska, wymagać będzie indywidualnych rozwiązań dla różnych grup zawodowych i firm o różnej skali działania. Ministerstwo przewiduje współpracę zarówno z dużymi przedsiębiorstwami, jak i z sektorem MŚP, który w Polsce odgrywa ogromną rolę.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.