W piątek, 25 sierpnia policja w Jaworznie została poinformowana o agresywnej kobiecie, która miała grozić swojemu partnerowi nożem. Na miejscu okazało się, że 42-latka jest pod wpływem alkoholu. Była bardzo pobudzona. Dziennik Fakt ustalił, że chodzi o Justynę W. właścicielkę restauracji z Katowic, która w 2017 roku przechodziła Kuchenne rewolucje.
Justyna W. z Kuchennych rewolucji "narozrabiała". Musiała interweniować policja
Okazuje się, że widok interweniujących policjantów wcale nie uspokoił kobiety, wręcz przeciwnie, zaczęła obrażać również funkcjonariuszy. Sierż. sztab. Justyna Wiszowaty, rzeczniki policji w Jaworznie, przyznaje, że jednego z nich nawet uderzyła. Na szczęście nie odniósł on poważnych urazów.Po wykonaniu testu alkomatem okazało się, że kobieta miała 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Została zatrzymana i trafiła na dołek na 48 godzin. Kiedy wytrzeźwiała postawiono jej zarzuty znieważenia czterech funkcjonariuszy oraz ataku na policjanta, za co może jej grozić do 3 lat więzienia. Jej partner, którego zaatakował nożem, nie zdecydował się zgłosić tego zdarzenia.
Fakt poinformował o kolejnych szokujących zachowaniu, jakiego miała się dopuścić Justyna W. - Według naszych rozmówców w samochodzie dokonać miała czegoś ohydnego. Miała bez pardonu załatwić się na siedzenie - poinformował dziennik.
Mogę tylko powiedzieć, że doszło do nieobyczajnego wybryku tej kobiety
- informuje, pytana o to policja.
Magda Gessler nie miała szans. Tu kolacja się nie udała
Kuchenne rewolucje z udziałem Justyny W. zostały wyemitowane w 2017 roku. Kobieta prowadziła wówczas restaurację w Katowicach. Między paniami od początku dochodziło do spięć. Prowadząca lokal miała odpowiedź na każdą uwagę Magdy Gessler, była również arogancka. W pewnym momencie stwierdziła, że jest taką samą "s.ką", jak prowadząca program. - Inaczej nie odniosłabym sukcesu - stwierdziła. Tuż przed kolacją poprosiła swojego znajomego, żeby ją stamtąd zabrał, "Zaraz nie wytrzymam i jej przypier..., przysięgam. Słuchaj, może ją wyrzucimy po prostu?". Jak powiedziała, tak zrobiła. Magda Gessler usłyszała w pewnym momencie, żeby opuściła restaurację: "zamknij drzwi z drugiej strony". W konsekwencji kolacja nie doszła do skutku.
Była uczestniczką programu. Teraz zdradza, dlaczego prowadząca rzucała talerzami
Na początku sierpnia Karolina Dąbrowska, która pracowała w tym lokalu, jako kelnerka opowiedziała na swoim kanale na YT, jak wyglądała praca na planie programu. Zdradziła wiele szczegółowych, o których do tej pory się nie mówiło.
Ludzie mnie pytają, jaka jest Magda Gessler. Nie odpowiem na to pytanie, ponieważ ona w programie gra swoją rolę. Kiedy miała być niemiła, to była bardzo niemiła, a kiedy miała być miła, to była miła. Wymieniłyśmy kilka zdań bez kamer i wydawała się otwartą, życzliwą osobą
- zdradziła i dodała, że program dla uczestników zaczyna się jeszcze przed pojawieniem restauratorki. - Przyjeżdża duża ekipa, około 20 osób. Jest projektant wnętrz, dwóch psychologów, którzy na początku szukają, kto ma, z czym problem, żeby zbudować na czymś historię tej restauracji. To nie jest tak, że tam jest reżyseria jakaś, że coś tam czytamy z kartki, ale oni sobie tworzą w głowie, jeżeli widzą grupkę ludzi, co mogą z tego zrobić, jaki show pokazać. Jest tych osób naprawdę sporo - wyliczała.
Oni budują napięcie. Ci psychologowie rozmawiają, szukają sensacji, którą później w odpowiednim czasie mogą wyłożyć. Dopiero wieczorem przyjeżdża Magda Gessler
- opowiadała pani Karolina. Okazuje się, że również Magda Gessler talerzami rzuca, nie kiedy chce, ale kiedy zadecyduje o tym reżyser. - Reżyser powiedział jej: "Dobra, czekajcie, teraz zmiana kamery i rzuć te talerze na podłogę". I było tak. Włączyli kamerę i ona, że to jest okropne i rzuciła wszystkie talerze, które się potłukły, na ziemię.
Była kelnerka Czarnego Motyla, przyznała, że prowadząca również poza kamerami nie była zbyt miła dla właścicielki lokalu. - Powiedziała kilka bardzo niemiłych słów do Justyny, co ją bardzo pobudziło. To było wyzwisko, które mogłoby skończyć się nawet sprawą w sądzie. W umowie było, że jak chcielibyśmy się sądzić, to tylko w jednym wymienionym przez nich sądzie w Warszawie - zdradziła Karolina Dąbrowska.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.