W klasycznej wersji piłki nożnej widzewiacy z legionistami mierzyli się już wielokrotnie, ale w halowej odmianie tej dyscypliny do pierwszego starcia obu ekip doszło dopiero 13 grudnia 2020 roku. Obie drużyny do 1 ligi dołączyły dopiero przed tym sezonem, ale faworytem w tym starciu byli gospodarze, czyli ekipa Legii, która przed startem rywalizacji z Widzewem była w czubie tabeli. Łodzianie z kolei plasowali się tuż nad strefą spadkową.
!reklama!
Miejsca w ligowej stawce nie odzwierciedlały jednak tego, co działo się na parkiecie. Rywalizację lepiej zaczęli zawodnicy z Łodzi. W 4. minucie niekonwencjonalnym rozwiązaniem rzutu rożnego popisał się Maciej Mąkosza, który ku zdziwieniu wszystkich w warszawskiej hali zdecydował się na bezpośrednie uderzenie z narożnika boiska i wyprowadził Widzew na prowadzenie 1:0. Podopieczni trenera Marcina Stanisławskiego złapali wiatr w żagle i chcieli jak najszybciej podwyższyć wynik, ale cztery minuty później Legia wyrównała za sprawą bramki Mariusza Milewskiego.
Mecz obfitował w dużo ostrych starć zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Widzew po przekroczeniu limitu przewinień podarował legionistom przedłużony rzut karny, który na bramkę zamienił Daniel Smoczyński. Niedługo później także łodzianie mieli okazję na zdobycie gola z takiego stałego fragmentu gry. Do piłki podszedł Norbert Błaszczyk. Pochodzący ze Zgierza zawodnik wytrzymał ciśnienie i pięknym uderzeniem w samo okienko warszawskiej bramki ustalił wynik pierwszej połowy na 2:2.
W drugiej odsłonie gry przewagę uzyskali zawodnicy stołecznej drużyny. Widzewowi nie pomogła również kontuzja bramkarza i kapitana zespołu, Dariusza Słowińskiego. Zastępujący go Oleksii Dakhina od razu po zameldowaniu się na placu gry miał pełne ręce roboty. Ukrainiec robił co mógł, ale w końcu musiał wyciągnąć piłkę z bramki i to dwukrotnie. Legia Warszawa w krótkim odstępie czasu zadała dwa śmiertelne ciosy zawodnikom prowadzonym przez trenera Stanisławskiego.
W końcówce goście postawili wszystko na jedną kartę i zdecydowali się zagrać lotnym bramkarzem, w rolę którego wcielił się Jan Dudek. W kolejnej fazie meczu łodzianie i warszawiacy obijali obramowanie bramki, ale wynik nie ulegał zmianie. Chwilę przed końcem spotkania kontaktową bramkę zdobyli jeszcze zawodnicy Widzewa. Grający trener Stanisławski zdecydował się na uderzenie z dystansu, po którym futbolówka szczęśliwie trafiła pod nogi Mateusza Bondarenki. Ten dokładając nogę zdobył trzeciego, ale niestety ostatniego już w tym emocjonującym pojedynku gola dla łódzkiej ekipy.
Legioniści po zwycięstwie w prestiżowym starciu z Widzewem zajmują pozycję lidera tabeli 1 ligi futsalu. Widzew Łódź plasuje się natomiast na 8. miejscu z trzema punktami przewagi nad strefą spadkową.
Legia Warszawa Futsal - Widzew Łódź Futsal 4:3 (2:2)
1:0 - Maciej Mąkosza
1:1 - Mariusz Milewski
2:1 - Daniel Smoczyński
2:2 - Norbert Błaszczyk
3:2 - Mateusz Świniarski
4:2 - Mateusz Gliński
4:3 - Mateusz Bondarenko
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.