Podopieczni trenera Marcina Kaczmarka chcieli dominować od początku spotkania i śmiało można stwierdzić, że przez pierwsze dziesięć minut całkiem dobrze im to wychodziło. W kolejnych fragmentach do głosu zaczynała powoli dochodzić Legionovia, która straszyła Widzew groźnymi kontratakami i tak w 27. minucie Piotr Maślanka oddał znakomity strzał z dystansu, po którym piłka trafiła w poprzeczkę.
!reklama!
To był pierwszy sygnał dla widzewiaków, że goście nie przyjechali do Łodzi wyłącznie się bronić, a walczyć o pełną pulę. Jednak to w 35. minucie szczęście uśmiechnęło się do gospodarzy i to oni wyszli na prowadzenie. Henrik Ojamaa zdołał odebrać piłkę przed polem karnym, zagrał do Adama Radwańskiego, a 22-latek uderzeniem lewą nogą pokonał Damian Podleśnego. Więcej bramek w pierwszej połowie już nie padło i łodzianie z podniesionymi głowami mogli schodzić na przerwę.
Drugą połowę lepiej mogli zacząć podopieczni trenera Bogdana Jóźwiaka, którzy w 48. minucie byli bliscy wyrównania. Andrzej Trubeha próbował pokonać Wojciecha Pawłowskiego z bliskiej odległości strzałem głową, ale napastnik Legionovii trafił wprost w golkipera Widzewa. W 65. minucie powinno być 2:0 dla gospodarzy, ale piłka po główce Marcina Robaka trafiła jedynie w poprzeczkę.
W kolejnych kilku minutach łodzianie dążyli do strzelenia drugiej bramki, ale cały czas brakowało im dokładności. Od około 75. minuty widzewiacy zaczęli prezentować się coraz gorzej, zaliczali proste straty i grali nerwowo w destrukcji. Swoją szansę zwietrzyli więc piłkarze z Legionowa, którzy z każdą kolejną akcją stwarzali większe zagrożenie przed bramką Wojciecha Pawłowskiego. W 88. minucie goście dopięli swego. Bardzo dokładnie dośrodkował piłkę z rzutu wolnego Maślanka, ta powędrowała wprost na głowę zupełnie niekrytego Kamila Podlińskiego, który pewnym uderzeniem trafił do siatki.
Widzew stracił prowadzenie w końcówce i wydawało się, że gorzej już być nie może. A jednak, kolejny stały fragment gry, kolejny rzut wolny, tyle tylko, że z drugiej strony boiska i… druga bramka dla Legionovii! Co więcej, ponownie na listę strzelców wpisał się Kamil Podliński i znów po strzale głową. Zachowanie obrońców Widzewa w tej sytuacji było po prostu tragiczne i aż ciężko uwierzyć w to, że doświadczonym zawodnikom mogą się przytrafić tak szkolne błędy w kryciu.
Widzew zawiódł i to po raz trzeci z rzędu. Łodzianie w trzech spotkaniach zgromadzili zaledwie jeden punkt i jeśli trener Marcin Kaczmarek nie wstrząśnie szatnią to o awans może być bardzo trudno.
Widzew Łódź – Legionovia Legionowo 1:2 (1:0)
1:0 – Adam Radwański (35.)
1:1 – Kamil Podliński (88.)
1:2 – Kamil Podliński (90+5.)
Widzew: Pawłowski – Kosakiewicz, Wołąkiewicz, Tanżyna, Kordas, Gutowski (75. Prochownik), Gąsior (61. Poczobut), Możdżeń, Radwański (65. Wolsztyński), Ojamaa, Robak (75. Turzyniecki)
Legionovia: Podleśny, Bury, Choroś, Koprowski, Maślanka, Kluska (82. Zaklika), Koziara, Małek (79. Będzieszak), Zembrowski, Gancarczyk (65. Bajdur), Trubeha (60. Podliński)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.