reklama
reklama

Najlepsze dopiero przed nami. Krótkie podsumowanie pierwszej fazy ME siatkarek

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Najlepsze dopiero przed nami. Krótkie podsumowanie pierwszej fazy ME siatkarek - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Za nami faza grupowa XXXI Mistrzostw Europy w piłce siatkowej kobiet. Siatkarki rozegrały już 60 spotkań, w tym 15 w Łodzi, a przed nami jeszcze 16 meczów, z czego 4 obejrzą kibice w Atlas Arenie. Jak wyglądała dotychczasowa rywalizacja? Czy w turnieju prym wiodą potęgi czy też pojawiły się jakieś czarne konie? Które siatkarki spisują się dotąd najlepiej?
reklama

Bez precedensu

Warto przypomnieć, że toczący się turnieju jest bezprecedensowy. Po raz pierwszy bowiem o czempionat Starego Kontynentu rywalizują aż 24 zespoły, a mecze odbywają się w 4 krajach. Jest też nowy system rozgrywek, który miał wyeliminować „kombinacje”. Tyle, że sytuacji, w której drużyny miały możliwość ustawiania się pod konkretnego przeciwnika i tak nie udało się uniknąć, a przywileje gospodarzy w połączeniu z niezbyt klarownie rozpisanym (a właściwie należałoby rzec: nierozpisanym) schematem gier w fazie pucharowej doprowadziły do dosyć komicznej sytuacji, bowiem po meczu Polek z Italią chyba nikt nie był w stanie z pełnym przekonaniem stwierdzić, jak dalej będzie to wszystko „wyglądało”. Kolejny raz działaczom należy się za takie działania duży minus.

A jednak wszystko po staremu

Mimo dużej liczby ekip grających w turnieju nie zmienia się jednak rozkład sił i najlepiej prezentują się zespoły, które typowane były do czołowych lokat. Serbki zgarnęły komplet punktów, a Turczynki przegrały tylko właśnie z podopiecznymi Terzicia (choć dosyć niespodziewanie męczyły się także z Finlandią). Holenderki nie straciły na Węgrzech nawet seta. W polskiej grupie ostateczna kolejność była raczej do przewidzenia, a o rozstrzygnięciach w poszczególnych meczach możemy mówić co najwyżej w kategorii małych niespodzianek. I tylko chyba triumf Niemek w grupie D, który był możliwy dzięki pokonaniu Rosjanek, można nazwać prawdziwą niespodzianką. W najlepszej ósemce też zapewne znajdą się ekipy, który były do tego typowane. Wiemy natomiast, że o medale na pewno nie zagra ktoś z dwójki Włochy-Rosja i to akurat można śmiało określać mianem zaskoczenia. Wszystko to jednak efekt porażki Sbornej w fazie grupowej.

Szczęściu trzeba pomagać

Trzeba też przyznać, że sporo szczęścia miały w tym wszystkim Polki, bo gdybyśmy chcieli stworzyć wymarzoną ścieżkę do medalu to myślę, że wielu wybrałoby właśnie Niemki jak rywalki w ćwierćfinale, a później lepszego z (potencjalnej) pary Holandia-Turcja. Aż do meczu o medal omijamy trzy chyba najmocniejsze w tej chwili ekipy w Europie: Serbię, Włochy i Rosję. Z drugiej strony można by powiedzieć, że skoro mamy już „na rozkładzie” wicemistrzynie świata to żaden przeciwnik nie jest nam straszny. Niemniej jednak chyba lepiej najlepszych zostawić sobie jako ewentualną wisienkę na torcie. Należy też jednak pamiętać, że nic nie wygra się samo – każdą okazję, którą daje los trzeba umieć jeszcze wykorzystać.

Trochę o bohaterkach

Warto w tym miejscu poświęcić chwilę siatkarkom, szczególnie tym występującym w łódzkiej grupie. Może nie objawiła nam się żadna nowa wielka gwiazda, ale na uznanie zasługuje na pewno gra Britt Herbots – niespełna dwudziestoletniej Belgijki, która jest najlepiej punktującą zawodniczką mistrzostw. I to zarówno jeśli chodzi o sumaryczną zdobycz, jak i średnią punktów na set. Wynik godny odnotowania tym bardziej, że poniżej oczekiwań prezentuje się jej koleżanka Kaja Gorbelna. Poza tym w sumie i w tym aspekcie bez niespodzianek. O tym, że serbska libero Pušić potrafi przyjmować wiedzieli wszyscy. Podobnie jak o tym, że Korolewa czy Kąkolewska potrafią blokować, a Egonu atakuje z pułapu nieosiągalnego chyba dla nikogo, a i zagrywać też potrafi.

Kibice na medal

Nie można zapominać oczywiście o kibicach. Włoski trener przy okazji meczu z naszą kadrą miał powiedzieć, że jednak do takiej atmosfery jego siatkarki przyzwyczajone nie są. Owszem taka publiczność na meczach mężczyzn nie byłaby zaskoczeniem, ale w kobiecej rywalizacji to jednak sprawa niecodzienna. Można by przy tej okazji z przekąsem stwierdzić, że Polki i Włoszki czuły się tak „nieswojo”, że aż zagrały „męski” mecz – statystyki z tego spotkania naprawdę nie wpisywały się w żadne schematy kobiecej siatkówki.

Teraz dopiero się zacznie

Choć akurat w Łodzi emocji nie brakowało, a to dzięki dwóm tie-breakom naszych pań i walce do końca o pozycje w grupie, to jednak prawdziwa walka rozpocznie się w niedzielę. Teraz nie będzie już miejsca na błędy, a każda partia będzie na wagę złota. Słabszy dzień – masz pecha i odpadasz. No chyba, że okażesz się wielki przez to, że zwyciężysz w meczu, w którym Ci wybitnie nie idzie. Zaledwie dwa mecze dzielą każdą z ekip od półfinałów w Ankarze, ale najpierw trzeba wspiąć się o te dwa szczeble. Komu to się uda? Czy Polki pojadą do stolicy Turcji i spróbują powtórzyć wyczyn swoich starszych koleżanek sprzed 16 lat albo przynajmniej spróbują dorównać sukcesowi, który żeńska kadra święciła 10 lat temu w Łodzi? Czas pokaże. Na rozstrzygnięcia siatkarki będą potrzebowały zaledwie 8 dni. Okres od najbliższej do kolejnej niedzieli na pewno wielu z nich pozostanie w pamięci na zawsze…

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Lubisz newsy na naszym portalu? Załóż bezpłatne konto, aby czytać ekskluzywne materiały z Łodzi i okolic.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama