Pierwszy punkt w meczu zdobyła Magdalena Stysiak atakując z lewego skrzydła. Później jednak to raczej Włoszki były nieco w przodzie. Przy stanie 12:12 polski zespół miał kontrę po znakomitej zagrywce Stysiak, ale Alagierska zaatakowała zaatakowała w aut. To był początek serii Włoszek, bowiem po chwili było 16:12, a po kolejnych trzech wymianach 18:13 dla siatkarek Mazzantiego. Mogło się wówczas wydawać, że jest już po secie. Tymczasem Biało-Czerwone nie złożyły broni. Dobra zagrywka Smarzek-Godek, błąd przekroczenia linii ataku przez Egonu i blok na tej samej zawodniczce pozwoliły na zmniejszenie straty do zaledwie jednego punktu (21:20). Przy stanie 23:22 dla Włoszek świetnie zaserwowała Alagierska, a nasza atakująca czujnie zgasiła piłkę na siatce – był remis. W kolejnej akcji kapitalnie wybroniliśmy atak rywalek, jednak Wołosz nie zagrała idealnej piłki na lewe skrzydło, a Mędrzyk, próbująca ją wypchnąć o ręce Włoszek, została jednak zablokowana. Seta zakończył autowy atak Mędrzyk, choć wcześniej kilkukrotnie próbowaliśmy już zdobyć punkt.
O drugim secie najlepiej byłoby zapomnieć. Znów kulał w naszym zespole atak i to mimo całkiem dobrego przyjęcia. Najciekawiej było w tej partii chyba w aspekcie logistycznym. Gra rozpoczęła się z małym opóźnieniem ze względu na problemy z oświetleniem. Po trzech wymianach spotkanie ponownie przerwano, by po kilku minutach i uzgodnieniach z kapitanami drużyn wznowić rywalizację. Włoszki prowadziły wówczas 3:0, ale po chwili było już dużo gorzej. 4:0, później 7:1 – a wszystko to efekt fatalnego w tej części gry przyjęcia. Jacek Nawrocki po ośmiu akcjach miał już wykorzystane obydwa czasy. Dalej nie było wcale lepiej: 9:2, 14:5. Polkom udało się jeszcze nieco podgonić. Po dwóch autowych atakach Egonu włoski trener wziął czas (22:16). Od stanu 24:18 jeszcze udało się dojść na 24:20 i zmusić Mazzantiego do wykorzystania drugiej przerwy, ale w kolejnej akcji skuteczna okazała się włoska atakująca i Polki znalazły się w trudnej sytuacji.
W trzeciej odsłonie od początku na parkiecie, w miejsce Mędrzyk, pojawiła się Grajber. Od początku trwała wyrównana walka – żadna z drużyn nie osiągnęła przewagi większej niż jeden punkt. Od stanu 8:8 Polki wygrały jednak trzy kolejne akcje i przy stanie 8:11 włoski trener poprosił o przerwę. Rywalki mozolnie walczyły o odrobienie strat. Niestety nasza drużyna momentami mocno im w tej walce pomagała, jak chociażby wtedy, gdy Kąkolewska dała się zablokować przy ataku z przechodzącej piłki (11:13). Znowu siadł nieco atak i Włoszki doprowadziły do wyniku 14:14. Od tego momentu zaczęła się gra niemal punkt za punkt. Najczęściej to Biało-Czerwone były o oczko w przodzie. I to nasze siatkarki miały pierwsza piłkę setową po ataku Smarzek-Godek z pierwszej strefy (23:24). Później jednak Kowalewska, która pojawiła się na boisku za Kąkolewską, zaserwowała w aut, a następnie dwie kapitalne zagrywki wykonała Egonu. Po pierwszej z nich Włoszki wyprowadziły kontrę, po drugiej zaś piłka dotknęła taśmy, a następnie próbującej jeszcze ratować sytuację Wołosz i to nasze rywalki mogły się cieszyć z wygranej w tym spotkaniu i brązowych medali mistrzostw Europy.
Choć wyniki poszczególnych setów mogą wskazywać na to, że było to bardzo wyrównane spotkanie, to jednak jego przebieg każe raczej stwierdzić, że, może poza krótkimi momentami, Włoszki wydawały się mieć wszystko pod kontrolą, a nasze zawodniczki, choć walczyły, to wciąż były o pół kroku za przeciwnikiem.
Czwarte miejsce Polek należy oceniać jako sukces. Choć pozostaje oczywiście niedosyt po dwóch meczach rozegranych w Turcji. Na pewno mogło być lepiej, a najbardziej rozczarowujący był chyba słaby momentami poziom gry Biało-Czerwonych.
Włochy - Polska 3:0 (25:23, 25:20, 26:24)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.