Deszczowy US Open
Trzeci dzień US Open okazał się być dniem „filmowym”. Dlaczego? Ludzie związani z branżą mawiają, że praca w filmie polega na czekaniu. I tak często bywa w praktyce, ale wczoraj ta przypadłość dotknęła akurat zupełnie inną branżę. Publiczność czekała, a aktorzy nie mogli wystąpić, bo pogoda spłatała figla. Inną rzeczą jest, kiedy trzeba zejść z kortu na kwadrans, bo kropi, albo przechodzi nawet krótka ulewa, wówczas służby zbierają wodę i specjalnymi maszynami-suszarkami, błyskawicznie przygotowują linie, bo to właśnie tam czyha na zawodników największe niebezpieczeństwo utraty równowagi. Mokra linia może okazać się pułapką i spowodować poważną w skutkach kontuzję. Ale tym razem nie było po prostu czego suszyć. Lało z krótkimi przerwami niemal cały dzień i udało się rozegrać tylko kilka spotkań, tych, które mogły odbyć się na dwóch kortach krytych. Inne dachu nie mają, więc mecze trzeba było przerwać, albo przełożyć od razu.
Polacy nawet nie rozpoczęli rywalizacji
Tak się właśnie stało w przypadku Igi Świątek i Kamila Majchrzaka, którzy tym razem nie rozegrali nawet choćby jednego gema. Sytuacja niezbyt komfortowa, ponieważ to oznacza, że w przypadku awansu do kolejnej rundy, nie będą już mieli dnia przerwy, co w wielkim szlemie jest zasadą.Problem dotknie pewnie również kibiców, ponieważ może się zdarzyć, że znów trzy mecze się nałożą, jak to było w pierwszej rundzie. Wszak zagra już przecież, po dniu przerwy, Magda Linette. Nie wiadomo, czy w tej sytuacji rozegrają swoje planowane mecze debliści, bo tam także mamy dwóch reprezentantów – Łukasza Kubota w parze z Marcelo Melo i Huberta Hurkacza z Vaskiem Pospisilem.
Sensacja była tylko jedna
Wprawdzie jeszcze nad ranem z wtorku na środę, ale nie informowaliśmy o tym, że niespodziewanie i to w dwóch setach zakończyła swój udział w turnieju Sloane Stephens (10), ulegając Rosjance, która przedzierała się przez kwalifikacje (3:6, 4:6). Anna Kalinskaja (127) rocznik 1998, ma jak widać patent na Amerykanki, ponieważ dwie zawodniczki gospodarzy wyeliminowała właśnie w kwalifikacjach, ale nie były to tenisistki z pierwszej dziesiątki, a więc tym razem to sukces dużego kalibru.Odnotować też należy bratobójczy, a w zasadzie „siostrobójczy” pojedynek dwóch Białorusinek, w którym utytułowana Victoria Azarenka , obecnie 41-sza rakieta w rankingu WTA, nie sprostała młodszej i wyżej notowanej (13) Arynie Sabalence, zresztą rówieśniczce Anny Kalinskiej. Victoria przegrała w trzech setach 6:3, 3:6 i 4:6.
Czekamy zatem cierpliwie na mecze naszych zawodniczek i zawodników, licząc, że może przynajmniej część z nich nie rozpocznie się w środku nocy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.