POLACY NA REMIS
To była długa noc dla kibiców tenisa w Polsce. Ale czegóż się nie robi, żeby wspomagać naszych, choćby mentalnie. Pierwsza na korcie pojawiła się wczoraj Iga Świątek. Jej przeciwniczką była Serbka I. Jorović, zawodniczka obecnie 93 w rankingu WTA. Komentatorzy nieco obawiali się, że Iga będzie od początku grać bardzo agresywnie, co czasem powoduje, że gra jest nieco "szarpana", ze sporą liczbą bezpośrednio wygranych piłek, ale też wielu zagrań, które lądują daleko poza kortem.
Iga Świątek bezlitosna
Obawy były bezpodstawne, ponieważ nasza zawodniczka podeszła do meczu bardzo spokojnie i punktowała swoją przeciwniczkę niczym mistrz boksu na ringu debiutanta. O meczu można by powiedzieć w zasadzie tyle, że się po prostu odbył. Bez fajerwerków, ale z solidną grą Igi, która oddała Serbce w całym meczu zaledwie jednego gema wygrywając 6:0 i 6:1. Teraz ma zasłużony dzień przerwy, a w kolejnej rundzie spotka się z Anastazją Sevastową i to już będzie prawdopodobnie mecz o wiele ciekawszy. Łotyszka, która widzieliśmy niedawno w finale turnieju w Jurmali, gdzie z wielkim trudem pokonała naszą rodaczkę Katarzynę Kawa, jest obecnie 11-ą zawodniczką rankingu, a w US Open rozstawiona z numerem 12. Mamy nadzieję, że Iga jednak sobie poradzi.
To nie był dzień Hubiego
Hubert Hurkacz rozpoczął mecz ponad godzinę później. Obejrzeliśmy krótki wywiad, przeprowadzony z zawodnikiem kilka godzin przed meczem z Francuzem J.Chardy. Hubert powiedział, że czuje się gotowy do gry mimo bardzo krótkiej przerwy na regenerację. Prawda była jednak taka, że przerwy w zasadzie nie było, bo przecież po historycznej wygranej w Winston - Salem, nie miał nawet dnia przerwy, a jeszcze trzeba było przecież dolecieć do Nowego Jorku, mimo że to tylko dwie godziny w powietrzu, to przeprowadzka zawsze zajmuje nieco więcej czasu.Jednak organizatorzy nie mają litości dla graczy i nie dają finalistom turniejów rozgrywanych "na styk" odpocząć. Ktoś mógłby powiedzieć, że to nie prawda, bo przecież Magda Linette ma jednak dzień przerwy, ale wynika to wyłącznie z tego, że została wylosowana w innej połowie drabinki, niż np. łodzianka, Magdalena Fręch.
Grać jednak trzeba, a do tego przecież nie za darmo, bo prócz sławy czekają na zawodników w Wielkim Szlemie, odpowiednio wielkie pieniądze. Za awans do drugiej rundy 100 tyś. dolarów, to przecież całkiem pokaźna suma.
Hubert rozpoczął mecz od utraty swojego podania, ale szybko odrobił stratę i wyszedł na prowadzenie przełamując ponownie Francuza, który wydawał się być ociężały i poruszał się po korcie dość ostrożnie. Faktem jest, że wrócił po kontuzji kostki i przed US Open rozegrał tylko jeden dwusetowy mecz sparingowy, a więc trudno nazwać to intensywnymi przygotowaniami. Hubi wygrał pierwszego seta do trzech, ale w drugim widać było wiele mankamentów, które wynikały najprawdopodobniej ze zmęczenia. Przegrana 3:6 i męczarnie w secie trzecim, w którym Fracuz jakby odżył. Wygrana dodała mu pewności, że mimo walki z kontuzją da się również powalczyć z utalentowanym i o dziesięć lat młodszym rywalem. Hurkacz doprowadził jednak do tiebreaka, który po niezłym dreszczowcu (dwa podwójen błędy serwisowe) rozstrzygnął jednak 8:6 na swoją korzyść. Później było już znacznie gorzej. czwartego seta Hubi przegrał 1:6, a w piątym już nieco słaniał się po korcie sfrustrowany, ponieważ to naprawdę nie był jego dzień, nawet pomijając olbrzymie zmęczenie poprzednim tygodniem.
Ostatecznie doświadczony Francuz przełamując serwis Huberta w piątym gemie, wygrał 6:4 i cały mecz 3:2. Szkoda, ale czasem tak bywa.
Łodzianka zaprezentowała się bardzo dobrze
Magdalena Fręch, z której nazwiskiem komentatorzy telewizji amerykańskiej i brytyjskiej mieli sporo problemów, grała bardzo pewnie, podobnie jak w eliminacjach. Niemka Siegemunt, z którą przyszło jej się zmierzyć jest zawodniczką doświadczoną, notowaną już wysoko w rankingu WTA (31 miejsce w 2016 roku), choć po kontuzjach spadła niżej i obecnie plasuje na miejscu 90-tym.Magda nie wystraszyła się, grała swój tenis i w pierwszym secie, choć dwukrotnie traciła swoje podanie, to odebrała je przeciwniczce trzy razy wygrywając seta 7:5. Mecz był długi i emocjonujący, choć polscy kibice w pewnym momencie mieli dylemat co oglądać, bo w międzyczasie na kort wyszedł już Kamil Majchrzak, a decydowały się losy meczu Huberta.
W drugim secie Laura pozbierała się po przegranej z notowaną 111 miejsc niżej łodzianką i wygrała 6:3. Trzeci set, niezwykle emocjonujący niestety ostatecznie również zakończył się przgraną Magdy. Po walce musiała uznać wyższość przeciwniczki ulegając 4:6. Jednak zaprezentowała się bardzo dobrze i chyba najlepiej jej obecność na korcie oddaje przekręcane przz komentatorów nazwisko łodzianki, które w ich interpretacji brzmi "fresh", co oznacza "świeży". I tę świeżość na korcie prezentowała Magda przez cały czas, to znaczy we wszystkich czterech rozegranych tu pojedynkach. Możemy być dumni, że mamy w Łodzi tak utalentowaną i sympatyczną tenisistkę.
Lucky, lucky loser!
Tak można by okreslić Kamila Majchrzaka, po tym co się stało wczoraj, a właściwie dziś nad ranem. Jak pamiętamy, Kamil dostał się do turnieju głównego "bocznymi drzwiami", jako tzw lucky loser, czyli "szczęśliwy przegrany", dlatego że wycofał się z turnieju Kanadyjczyk Milos Raonić. Piotrkowianinowi przyszło mierzyć się z wyżej notowanym rywalem z Chile Nicolasem Jarry. Zaprezentował się w tym pojedynku bardzo dobrze.Mecz był niezwykle zacięty. W trzech setach o wygranej decydował tiebreak. W pierwszym secie nikt nie stracił swojego podania i właśnie dopiero w gemie dodatkowym Kamil popełnił kilka kosztownych błędów. W drugim secie przeciwnik prowadził już 4:2 i wydawało się, że to może być krótki mecz. Jednak piotrkowianin odrobił stratę i doprowadził do tiebreaka, w którym wygrał 7:5. Kolejna odsłona meczu była jeszcze bardziej emocjonująca i także zakończyła się dodatkowym gemem, w którym decydowała jedna piłka. Ostatecznie 8:6 dla Kamila i gramy dalej!
Rozjuszony porażką Chilijczyk "dopadł" Polaka w kolejnym secie wygrywając go dość gładko 6:1 i kiedy wydawało się, że Kamil ma już dosyć, to po dreszczowcu i przełamaniu przeciwnika w 9-tym gemie, mógł wyserwować zwycięstwo i unieść ręce w górę. Pojedynek trwał 3 godziny i 43 minuty. Zatem witamy Kamila w rundzie drugiej, gdzie zmierzy się z Urugwajczykiem Pablo Cuevasem, obecnie 53 zawodnikiem rankingu.
Były też niespodzianki
Nie mieliśmy w pierwszej rundzie US Open wielkich sensacji, ale na pewno niespodzianką była porażka Fabio Fogniniego rozstawionego z numerem 11-ym, który po pięciosetowym boju uległ "olbrzymowi" z USA - Reilly'emu Opelce (42). W tenisie kobiecym niespodzianką było z pewnością odpadnięcie Angeliki Kerber, którą wyeliminowała 54-ta w rankingu Francuzka - Kristina Mladenovic w setach 7:5, 0:6, 6:4, choć forma tenisistki z polskimi korzeniami nie była ostatnio imponująca, więc sensacją to chyba nie jest. Przebojem nie okazał się być, niestety, głośno zapowiadany mecz Sereny Williams z Marią Szarapovą. Amerykanka wygrała gładko 6:1, 6:1. Niespodziewanie wysoko przegrała też Camila Giorgi, finalistka turnieju Bronx-Open, która toczyła tam ciężki bój z naszą Magdą Linette. Tutaj wyraźnie zapłaciła za trudy tygodniowych zmagań przed US Open i uległa Greczynce Sakkari 1:6, 0:6.
Magda Linette, mając więcej szczęścia w losowaniu i dzień przerwy, spotka się dzisiaj około 18:30 z Australijką A.Sharmą. Trzymamy kciuki!
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.