reklama
reklama

Tomasz Salski: „Trener Stawowy dostał ode mnie jasne przesłanie”

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Tomasz Salski: „Trener Stawowy dostał ode mnie jasne przesłanie” - Zdjęcie główne

Tomasz Salski: „Trener Stawowy dostał ode mnie jasne przesłanie”

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Przedstawiamy drugą część rozmowy prezesa ŁKS-u, Tomasza Salskiego z lksfans.pl i ŁKS TV. Tym razem dowiemy się m.in. jak wyglądało szukanie następcy Kazimierza Moskala. Czy Wojciech Stawowy był jedynym kandydatem na stanowiska trenera Łódzkiego Klubu Sportowego?
reklama

Kazimierz Moskal niespodziewanie rozstał się z Rycerzami Wiosny chwilę przed wznowieniem rozgrywek. Jego następcą szybko ogłoszono Wojciecha Stawowego:

!reklama!

- Od samego początku zaplanowane było, że jeśli dojdzie do zmiany trenera, to tylko i wyłącznie na trenera Stawowego. W momencie, kiedy uznałem,  że powinno dojść do tej zmiany, to z pełną świadomością. Każdy kto zna trenera Stawowego, specyfikę jego pracy, to ma świadomość, że potrzebuje on trochę więcej czasu. On nie jest typem trenera, który wejdzie i nie wiadomo co stworzy, jakiś efekt nowej miotły i inne słynne opowieści. On potrzebuje, żeby drużyna zrozumiała jego filozofię gry, żeby on poznał zawodników, bo to też nie jest tak, że on będzie zmuszał tych, którzy nie potrafią zrozumieć tego co chce grać trener Stawowy. Reasumując to jest trener, który potrzebuje więcej czasu. My dokonaliśmy zmiany, kiedy dostaliśmy informację, kiedy zostanie liga wznowiona i zakończona. Mając świadomość, że zakończy się w drugiej połowie lipca, to czasu na przygotowanie do nowego sezonu po prostu nie będzie. Jeśli robić zmianę to właśnie wtedy, żeby dać nowemu trenerowi czas na zapoznanie się z drużyną i popracowanie z nią i przygotowanie się do nowego sezonu.

Wojciech Stawowy na razie wygrał z ŁKS-em zaledwie jedno spotkanie. Było to zwycięstwo 3:2 z Rakowem Częstochowa. Prezes Salski  zaznacza, że to nie jest właściwy czas na ocenę pracy nowego szkoleniowca:

- Ja pierwsze rozliczenie trenera Stawowego zrobię w grudniu. Wtedy będziemy wyciągać konkretne wnioski. Jestem z tych prezesów, którzy są 2-3 razy w tygodniu na treningach i patrząc na jego pracę, podchodzę do tego ze spokojem. ­– oznajmił prezes ŁKS-u.

Wychodzi na to, że od początku prezes Tomasz Salski spodziewał się, że ŁKS spadnie z ligi, nawet gdy były jeszcze matematyczne szanse na pozostanie w elicie. Wojciech Stawowy przychodząc na al. Unii powiedział otwarcie, że wierzy w utrzymanie i jego celem jest utrzymanie zespołu w ekstraklasie:

- Trener Stawowy dostał ode mnie jasne przesłanie, którym było przygotowanie zespołu do nowego sezonu w 1 lidze. Ciężko jest powiedzieć chłopakom w szatni, że mają już wakacje nic nie róbmy. Byłbym zaskoczony, gdyby trener powiedział coś innego, bo jednak starał się z tych chłopaków coś wykrzesać. Mam nadzieję, że drużyna pod jego wodzą będzie się rozwijała – powiedział prezes.

W końcówce sezonu w składzie ełkaesiaków pojawiało się wielu młodzieżowców, co miało związek z klasyfikacją końcową w Pro Junior System, w której ŁKS zajął ostatecznie 3 miejsce i zarobił na tym 750 tysięcy złotych. Gdyby udało utrzymać się w ekstraklasie, wówczas nagroda wynosiłaby 1,5 miliona złotych, a więc byłaby dwa razy większa:

- Podszedłem to tego ekonomicznie i powiedziałem, że nie możemy stracić 3 miejsca w Pro Junior System. Dawid Arndt nie zapunktował w tej klasyfikacji, ale chcieliśmy, aby  Dawid sprawdził się w warunkach meczowych, żeby wiedzieć czy proponować mu dalszy angaż, czy nie proponować. Była to także metoda prób, bo nie będziemy mieli czasu na rozegranie zbyt wielu sparingów w okresie przygotowawczym, a teraz trener mógł przetestować wszystkie warianty i zbierać materiał do analizy. ­– wyjaśnił Tomasz Salski.

Zakontraktowanie Wojciecha Stawowego wywołało ogromną falę krytyki wśród sympatyków Łódzkiego Klubu Sportowego. Trener Stawowy przyszedł do ŁKS-u po siedmioletniej przerwie w pracy z seniorskimi zespołami, ale duży wpływ na niezadowolenie kibiców miał fakt, że Wojciech Stawowy jest byłym szkoleniowcem rywala zza miedzy, Widzewa Łódź:

- Pamiętam rozmowę z trenerem. Zadałem trenerowi wszystkie możliwe pytania, przeglądając jego karierę w innych klubach. Rozmawialiśmy około pięciu godzin i padły tam bardzo osobiste pytania. Spodziewałem się tego hejtu i krytyki, ale powiedzieliśmy sobie z trenerem, że będziemy musieli sobie z tym poradzić, natomiast ja już tyle rzeczy w tym ŁKS-e robiłem na przekór wszystkim, że jedna w tą czy w tą… Finał jest taki, że każdy bierze odpowiedzialność za wynik, ale na końcu to wszystko spadnie na mnie – wyjawił Tomasz Salski.

W jednym z programów telewizyjnych pojawił się jakiś czas temu były zawodnik ŁKS-u, Łukasz Madej, który wypowiadał się krytycznie na temat  sytuacji panującej przy al. Unii Lubelskiej 2. Łukasz Madej w nieprzychylny sposób wypowiadał się na temat piastującego funkcję dyrektora sportowego, Krzysztofa Przytuły:

- Słyszałem oczywiście krytyczne opinie Łukasza. Ma on do tego pełne prawo, może się z tym nie zgadzać. Cały czas podkreślam, że jeśli ta krytyka jest konstruktywna lub wypowiedziana przez osoby, do których mam duży szacunek, to nie mam z tym problemu. Skrytykować dla samej krytyki każdy potrafi, ale jeśli ktoś mówi przy tym, co należałoby zrobić, podaje jakąś receptę, podpowiedź, sugestię to, to jest dla mnie pewna pomoc. – oznajmił Tomasz Salski.

Wobec piłkarzy Łódzkiego Klubu Sportowego pojawiały się często zarzuty, że nie radzą sobie na szczeblu mentalnym. Bardzo częstym obrazkiem w tym sezonie była niemoc i zrezygnowanie ełkaesiaków po stracie bramki. Z drużyny uchodziło często powietrze i nie była w stanie podjąć dalszej walki z przeciwnikiem:

- My zaproponowaliśmy sztabowi współpracę z psychologiem. Ja sobie wyobrażałem to w ten sposób, że pierwszy krok należy do sztabu, czy sztab chcę taką osobę i zaproponowałem trenerowi Moskalowi, żeby spotkał się z taką osobę i porozmawiał jak będzie wyglądała taka współpraca. Później zrobiliśmy spotkania z jego sztabem, następnie praca w małych grupach z piłkarzami, następnie indywidualne spotkania. Później się tym trochę zachłysnąłem i pomyślałem, że to działa, bo następny mecz wygraliśmy z Koroną Kielce. Sztab uznał jednak, że skoro w ankietach wyszło, że  w 75% piłkarze tego nie potrzebują. Skoro pacjent tego nie potrzebuje, a ja go wyśle i on będzie siedział i dłubał w nosie, a psycholog będzie się produkował, to efektu nie będzie żadnego i dlatego trener Moskal uznał, że dalsza taka praca nie ma sensu, bo drużyna uznała, że tego nie potrzebuje. To jest tak samo, jak z nauką języka. Nam się wydaje, że fajnie byłoby, żeby się nauczyli, organizujemy lekcje, ja patrzę w dzienniczek, a tam same pały. –powiedział prezes Salski.

Prezes płynnie przeszedł do tematu komunikacji w drużynie i tego, jak z polskim językiem radzą sobie obcokrajowcy w drużynie, których przecież w ŁKS-e nie brakuje i odgrywali dość ważną rolę w minionym sezonie:

- Ja jestem pod wrażeniem Tadeja Vidmajera, który po prostu przysiadł do tego, ale duże wpływ miała tutaj chyba jego partnerka życiowa, która razem z nim uczyła się języka. Jak wiemy zawodnicy hiszpańscy w Polsce z małymi wyjątkami słabo władają językiem polskim i nie mają chyba ochoty, żeby się uczyć – zdradził Tomasz Salski.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Lubisz newsy na naszym portalu? Załóż bezpłatne konto, aby czytać ekskluzywne materiały z Łodzi i okolic.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama