Od samego początku spotkania było widać, które miejsca w tabeli zajmują obie ekipy. To Widzew częściej rozgrywał i utrzymywał się przy futbolówce. Co prawda Czerwono-Biało-Czerwoni nie stwarzali sobie klarownych sytuacji bramkowych, mieli problemy z dokładnością, ale wydawało się, że z minuty na minutę gra łodzian będzie efektywniejsza. Spotkanie stawało się jednak coraz bardziej senne, a sytuacji strzeleckich wciąż brakowało.
!reklama!
Dopiero w 20. minucie łodzianie byli w stanie przeprowadzić składną akcję. Z prawego skrzydła znakomicie dośrodkował Henrik Ojamaa, ale Marcinowi Robakowi zabrakło kilku centymetrów, aby dosięgnąć piłkę głową. Dziesięć minut później powinno być 1:0 dla Widzewa po fantastycznym uderzeniu z dystansu w wykonaniu Marcela Gąsiora, jednak futbolówka obiła jedynie poprzeczkę. Widzew cały czas przeważał nad rywalami, którzy co jakiś czas próbowali odpowiedzieć kontratakami i strzałami Piotra Noconia, gościom jednak również brakowało dokładności w ofensywnych poczynaniach.
Druga część gry rozpoczęła się najgorzej jak mogła dla Widzewa. W 49. minucie Daniel Rumin trafił piłką w rękę Łukasza Kosakiewicza i sędzia podyktował rzut karny. Pewnym wykonawcą okazał się być Adam Mesjasz. Podopieczni trenera Marcina Kaczmarka przegrywali i wydawało się, że po stracie bramki rzucą się do ataku.
Jednak łodzianie byli oszołomieni takim rozwojem wypadków i zaczynali popełniać coraz to prostsze błędy. Momentami obrona Widzewa była dziurawa jak przysłowiowy szwajcarski ser. Kiepska gra zemściła się na gospodarzach już sześć minut później. W 55. minucie jeden z zawodników Skry dośrodkował piłkę w pole karne Widzewa, ta minęła źle ustawionego Tanżynę i trafiła wprost pod nogi niepilnowanego Rumina. Napastnik częstochowian pewnym strzałem pokonał Wojciecha Pawłowskiego.
W 60. minucie mogła paść kontaktowa bramka dla Widzewa. Piłka po strzale Konrada Gutowskiego zatrzepotała w siatce, ale sędzia nie uznał tego trafienia, bowiem dopatrzył się pozycji spalonej Rafała Wolsztyńskiego, który brał udział w akcji. W 71. minucie powinno być 3:0 dla Skry, ale główkę Rumina znakomicie zdołał obronić Wojciech Pawłowski. Sześć minut później okazję na kontaktowe trafienie zmarnował Rafał Wolsztyński, a chwilę później golkiper Widzewa znów uratował skórę kolegom broniąc z bliska uderzenie napastnika Skry.
Czerwono-Biało-Czerwoni zdołali trafić do siatki dopiero pięć minut przed końcem podstawowego czasu gry. Marcel Gąsior, który w całym meczu na tle swoich partnerów z pola zaprezentował się zdecydowanie najlepiej, wykorzystał celne dośrodkowanie Łukasza Kosakiewicza z rzutu wolnego i po jego strzale głową było 1:2.
Niestety na więcej nie było już stać zmęczonych piłkarzy Widzewa. Skra sensacyjnie zwyciężyła przy al. Piłsudskiego 138 i trener Marcin Kaczmarek powinien przeprowadzić męską rozmowę ze swoimi zawodnikami, bowiem czterokrotny mistrz Polski wyglądał dzisiaj jak drużyna walcząca o utrzymanie, a nie jak zespół aspirujący do awansu.
Widzew Łódź – Skra Częstochowa 1:2 (0:0)
0:1 – Adam Mesjasz (49.)
0:2 – Daniel Rumin (55.)
1:2 – Marcel Gąsior (86.)
Widzew: Pawłowski – Kordas, Tanżyna, Wołąkiewicz (83. Mąka), Kosakiewicz, Gutowski, Gąsior, Poczobut (56. Wolsztyński), Radwański, Ojamaa (73. Mandiangu), Robak
Skra: Kos – Napora (75. Brusiło), Holik, Mesjasz, Gołębiowski, Olejnik, Zalewski, Kieca, Nocoń, Niedbała (79. Andrzejczak), Rumin (86. Wolny)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.