Choć historia rywalizacji Widzewa z Rakowem nie jest specjalnie, bogata to na przestrzeni lat mieliśmy kilka spotkań, które mocno wryły się w pamięć kibiców obu drużyn. Jak na przykład pamiętne 5:1 widzewiaków nad “Medalikami” w 1997 po pięciu golach Jacka Dembińskiego. Dla częstochowian miłe wspomnienia wiążą się z kolei ze starciem z ubiegłego sezonu, gdy podopieczni Marka Papszuna pokonali łodzian 2:0 i przybliżyli się tym samym do historycznego mistrzostwa kraju.
Widzew i Raków kończą remisem
Pierwszy krok, by niedzielne spotkanie obu ekip również pozostało w pamięci fanów, postawili widzewiacy. Już w 3. minucie gry ciekawe rozegranie rzutu wolnego na bramkę zamienił Mateusz Żyro. Ten sam zawodnik kilka minut później zaliczył bardzo ważną interwencję w defensywie czym zapracował sobie na brawa ze strony licznie zgromadzony na stadionie Rakowa sympatyków RTS-u. Łodzianie prowadzili na tablicy wyników, ale grę prowadzili mistrzowie Polski. Czasem brakowało szczęścia, a czasem zdecydowania. Trzeba jednak przyznać, że podopieczni Daniela Myśliwca bronili się dość solidnie. Ciekawe było to, że czerwono-biało-czerwoni gdy pojawiali się na połowie gospodarzy to bez wiekszych przeszkód dochodzili do groźnych sytuacji. Robili to m. in Imad Rondić, ale także Antoni Klimek czy Ernest Terpiłowski. Z czego to wynikało? Szkoleniowiec Widzewa nie ukrywał na przedmeczowej konferencji, że na mecz z mistrzem kraju, jego zespół szykuje coś ekstra. Czy to było właśnie to? Bardzo możliwe.Widzewiacy mogli się podobać. Choć kilkukrotnie widać było, że łodzianom brakuje np. umiejętności technicznych to na tle zespołu Dawida Szawargi prezentowali się bez kompleksów.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.