Gorseciarka w Łodzi: Praca to moja pasja
Gorseciarstwem pani Grażyna z Łodzi zaraziła się od mamy. Podobnie zresztą jak siostra. W Łodzi działają w tej chwili dwa zakłady gorseciarskie, jeden należy do Grażyny Owczarek, drugi do jej siostry.
- Zawodu nauczyła mnie mama, to było bardzo dawno temu, bo jak chodziłam do średniej szkoły, to już pomagałam mamie. Po maturze chciałam dostać się na studia, ale się nie udało. Już wtedy zaczynałam robić dyplom czeladniczy. Poszłam do studium nauczycielskiego, ale w szkolnictwie mało pracowałam, wróciłam do gorseciarstwa - wspomina Grażyna Owczarek.
Łodzianka najpierw pracowała z mamą w 12-metrowym lokalu przy Zachodniej w Łodzi. Najpierw był egzamin czeladniczy, później mistrzowski. Z czasem kobieta otrzymała własny lokal, przy Jaracza. Jak mówi, weszła na głębokie wody. Interes nieźle się kręcił. Pani Grażyna zatrudniała w najlepszym momencie trzy pracownice.
- Ale dobre czasy się skończyły, zostałam sama z córą, nauczyłam ją fachu i pracujemy razem od 20 lat - dodaje gorseciarka.
Łodzianka jest specjalistką od dużych biustów, nietypowych figur. Pomaga paniom, które mają problemy z sylwetką, są po amputacjach. Kobieta wraz z córką szyje pasy gorsetowe, gorsety, kostiumy na plażę.
Łódzka gorseciarka z taktem i delikatnością
- Trzeba mieć podejście do klientki, dużo taktu, delikatności i umiaru, żeby jej nie zrazić. W pierwszej chwili bowiem to jest krępujące się rozebrać przed obcą osobą. Na szczęście panie szybciutko nabierają zaufania, poddają się moim zabiegom i wychodzą zadowolone - wyjaśnia pani Grażyna.
Zwykle wracają. Stała klientka odwiedza zakład przy Jaracza od 25 lat. Nie brakuje też przyjezdnych pań, na przykład ze stolicy. Doceniają pracę pani Grażyny. Świadczy o tym zeszyt z podziękowaniami, wszystkie opinie pozytywne.
- Stanik jest najważniejszą częścią ubioru kobiety. Sieciówki niestety zniszczyły rzemiosło. Moje staniczki są wygodne, mają szerokie boki. Prostują sylwetkę, trzymają kręgosłup. Może nie wyglądają pięknie jak z żurnala, ale są trwałe i wygodne. Klientki chodzą w nich nawet 5 lat i nic nie pęka, nic się nie urywa. Jak przyjdzie do mnie klientka w sieciowym staniku, założy mój, to kupnego już więcej nie założy, przyjdzie do mnie po następny - dodaje Grażyna Owczarek.
Jak podkreśla łodzianka, jest zadowolona ze swojego zawodu i nie zamieniłaby go na żaden inny.
- To jest moja pasja i staram się pomagać paniom w wielu trudnych przypadkach - kwituje gorseciarka.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.