Brakuje trzylatków, oddziały świecą pustkami
Zdesperowani dyrektorzy zaczynają walczyć o każde dziecko.
- Nie zawsze czysto. O ile w Łodzi jest jeszcze pole manewru, to w mojej drugiej placówce dyrektor państwowego przedszkola złożył na mnie donosy do sanepidu i kuratorium. Nie wykazały nieprawidłowości, ale miałam trwające wiele dni kontrole
- żali się Amira Odeh, właścicielka prywatnego przedszkola na łódzkiej Retkini, która prowadzi też placówkę w 10-tysięcznym miasteczku na południu Polski.
Szef tamtejszej placówki państwowej boi się, że do września rodzice nie zgłoszą wystarczającej liczby dzieci, by otworzyć oddział. Wszedł nawet w układ z tamtejszą parafią, gdzie ksiądz przypominał o rekrutacji do przedszkola po każdym święceniu wielkanocnych koszyczków…
Nadzieja w 2,5-latkach
Dyrektorzy placówek nie kryją niepokoju.
- Jeszcze niedawno musieliśmy odmawiać dziesiątkom rodzin. Teraz mamy wolne miejsca i nie wiemy, co z nimi zrobić
- rozkładają ręce.
Z problem boryka się również Zespół Przedszkoli Miejskich nr 1 w Łodzi, który składa się z PM nr 58 przy pl. Komuny Paryskiej i PM nr 223 przy ul. Sienkiewicza. W pierwszym z wymienionych na 75 miejsc pozostało aż 15, a w drugim - 7.
- Już w ubiegłym roku brakowało dzieci, ale w tym jest jeszcze gorzej. Zlikwidowaliśmy jeden z sześciu oddziałów, a teraz na te pięć jest ich za mało. Wieszamy banery, staramy się przyciągnąć rodziców ofertą lecz efekty są znikome. Jedyna nadzieja, że we wrześniu pojawią się rodzice 2,5 latków, którzy będą chcieli posłać dzieci do przedszkola wcześniej
- mówi Dorota Laszczyk, dyrektor zespołu.
Dylematy rodziców: państwowe czy prywatne?
Niebagatelny wpływ na zmianę sytuacji miało też wprowadzenie programu „Aktywny rodzic”, potocznie zwany babciowym. Od 1 października 2024 r. pracujący rodzice dzieci od 12. do 35. miesiąca życia otrzymują 1500 zł miesięcznie na opiekę nad maluchem. Pieniądze mogą przeznaczyć na nianię, babcię lub opłacenie żłobka.Wcześniej dopłaty do żłobków wynosiły zaledwie 400 zł, więc łodzianie chcieli jak najszybciej przenieść dziecko do publicznego przedszkola, które było tańsze. Obecnie świadczenie jest na tyle wysokie, że wystarcza na pokrycie czesnego w prywatnych placówkach, które w wielu przypadkach mają bogatszą ofertę edukacyjną. Jeśli dodamy fakt, że mogą w nich pozostać do ukończenia 4. roku życia, przedszkolaków jest jeszcze mniej. To sprawia, że niektóry robią wszystko, by zniechęcić do wyboru konkurencji.
- Nie chcę ujawniać szczegółów, by nie zaostrzać konfliktu, ale wiem od rodziców, że jedno z publicznych przedszkoli umieszczało o nas krytyczne komentarze na fejsbukowych grupach
- dodaje dyrektorka prywatnego przedszkola na Widzewie.
Demograficzna zapaść Łodzi. Co mówią dane?
Czy obawy dyrektorów łódzkich przedszkoli są uzasadnione? Jeśli przyjrzymy się danym Urzędu Statystycznego w Łodzi, okaże się, że mają powody, by rwać włosy z głowy. Nie od dziś wiemy, że Łódź jest jednym z najszybciej starzejących się miast w Polsce. Do 2060 r. liczba ludności może spaść nawet o 25 proc. Dzieci z roku na rok rodzi się mniej i nie ma nadziei, że coś się zmieni.Czy wszystkie spośród 5313 miejsc, które przygotowało miasto zostaną zajęte? Okaże się we wrześniu.
Tymczasem już teraz na stronie Kuratorium Oświaty w Łodzi można śledzić aktualną liczbę wolnych miejsc w przedszkolach. Dane zostały zaktualizowane 23 maja.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.