– Niedługo będziemy mieć sytuację, kiedy de facto wystąpi lockdown bez lockdownu. Czyli nawet jeżeli nie będzie oficjalnej decyzji o zamrożeniu gospodarki, to i tak liczba osób na kwarantannach dynamicznie wzrasta każdego dnia w związku z nowymi testami. Wielu ludzi zaczyna też obawiać się wychodzenia na zewnątrz, więc generalnie aktywność będzie spadała, niezależnie od tej odgórnej decyzji – mówi Maria Libura, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego ds. zdrowia, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Komunikacji Medycznej, kierownik Zakładu Dydaktyki i Symulacji Medycznej Collegium Medicum Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
Na przestrzeni ostatnich dni w Polsce dochodzi do gwałtownych wzrostów zakażeń SARS-CoV-2.
!reklama!
Dlatego też rząd wprowadził nowe elementy do strategii walki z pandemią. To oznacza de facto częściowy powrót do obostrzeń, które obowiązywały wiosną tego roku podczas jej pierwszej fali. Wśród nich jest powrót do powszechnego noszenia maseczek lub przyłbic w przestrzeniach publicznych: w sklepach, na ulicach, targowiskach i bulwarach czy w środkach komunikacji miejskiej (za wyjątkiem parków, lasów i uprawiania sportu).
– Wszyscy się zarzekają, że nie będzie podobnego zamrażania gospodarki jak wiosną i oczywiście nikt tego nie chce. Patrząc jednak na kraje, które uniknęły lockdownu, widać, że tam bynajmniej nie pozostawiono spraw własnemu biegowi. Często przywoływany jest przykład Szwecji, ale analizy pokazują, że Szwedzi mocno zastosowali się do reguł dystansowania społecznego i to też jest duża część ich sukcesu. W krajach takich jak Korea Południowa zastosowano restrykcyjne śledzenie kontaktów i testowanie, by nowe ogniska dusić w zarodku. Nie jest to więc kwestia odporności stadnej, ale zdyscyplinowanego społeczeństwa, które szybko dostosowało się do nowych reguł – mówi ekspertka ds. zdrowia Klubu Jagiellońskiego.
Jak podkreśla, jednym z czynników mocno utrudniających walkę z pandemią jest w Polsce właśnie brak zdyscyplinowania w społeczeństwie i nieprzestrzeganie tych restrykcji, które już zostały wdrożone.
– Nawet po wprowadzeniu żółtej strefy w całym kraju było widać wyraźnie, całkiem spory odsetek osób, które tych zaleceń nie przestrzegały. Zatem mamy uciążliwe obostrzenia, a z drugiej strony one nie przynoszą oczekiwanych rezultatów przez to, że nie są de facto egzekwowane – mówi Maria Libura.
O przestrzeganie obowiązujących w kraju obostrzeń zaapelował także Główny Inspektor Sanitarny. Jak wskazał Jarosław Pinkas, w tej chwili w Polsce obserwowana jest transmisja rozproszona wirusa, bez pojedynczych ognisk. Ponieważ nie da się wskazać jednoznacznego źródła zakażenia, walka z pandemią jest utrudniona.
– Wprowadzanie regulacji, które są uciążliwe, ale nie są egzekwowane, prowadzi do lekceważenia tych przepisów i pojawia się taka postawa: to nas nie dotyczy, bo przecież tyle osób też tego nie przestrzega. Bardzo trudno zmienić i przywołać obywateli do porządku, ponieważ praktycznie przez całe lato dużo łagodniejsze obostrzenia nie były skutecznie egzekwowane – mówi ekspertka. – Potrzebna jest jasna i precyzyjna strategia w tym zakresie, bo niestety bez niej regulacje pozostają tylko postulatami. Gdyby na wcześniejszym etapie te łagodniejsze obostrzenia, np. obowiązek noszenia maseczek w środkach transportu miejskiego i przestrzeniach zamkniętych, były mocniej egzekwowane, to być może nie mielibyśmy obecnie do czynienia z taką skalą problemu.
Komenda Główna Policji podkreśla w komunikatach, że w związku z zaostrzeniem restrykcji i nakazem powszechnego noszenia maseczek policjanci stosują taktykę „zero tolerancji”, a za niestosowanie się do przepisów grozi mandat w wysokości 500 zł. Funkcjonariusze mogą też skierować wniosek o ukaranie do sądu bądź sporządzić informację dla Sanepidu, który może nałożyć dużo wyższą grzywnę administracyjną.
– Myślę, że wymierzanie wysokich mandatów jest ostatecznością; w Polsce nie wykorzystano dotąd łagodniejszych metod egzekwowania zaleceń. Nie jest dobrym pomysłem przeskakiwanie od skrajności do skrajności, od dopuszczania masowego łamania zasad po karanie od razu każdej osoby niesubordynowanej wysokim mandatem. Pomiędzy tymi ekstremami jest jeszcze całe spektrum środków – mówi Maria Libura.
Istotnym problemem jest też rosnące grono tzw. koronasceptyków, którzy negują istnienie pandemii i odmawiają noszenia maseczek w przestrzeniach publicznych. Jedną z najczęstszych teorii spiskowych, na które wskazują, jest m.in. ta, że noszenie maseczek prowadzi do grzybicy płuc, a COVID-19 jest niegroźny choćby w porównaniu ze zwykłą grypą albo nie istnieje w ogóle, a pandemia jest tylko globalnym spiskiem. W ostatni weekend w Warszawie i kilku dużych miastach Polski odbyły się wiece i manifestacje koronasceptyków pod hasłem „Zakończyć plandemię!”.
Źródło: Newseria
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.