W mieszkaniu jest wilgoć i grzyb
- Część sąsiadów pomarła, część się wyprowadziła. Zostałam tu sama. Kamienica od zawsze była prywatna, ale do momentu odnalezienia spadkobierców właściciela zarządzała nią miejska administracja
- opowiada pani Grażyna.
W mieszkaniu łodzianki jest wilgoć i grzyb. Potęgują je problemy z ogrzewaniem.
- Kiedyś miałam tu piec i paliłam węglem, jednak zabroniono mi takiego sposobu ogrzewania. Musiałam więc przerzucić się na prąd. Ale te mieszkania są wysokie, grzejnik musiałby chodzić bez przerwy, a to są ogromne koszty
- mówi Grażyna Kozieł.
Ogromne koszty ogrzewania
Poprzedni sezon grzewczy kosztował emerytkę ponad 6 tys. zł.
- A ogrzewałam tylko pokój, w kuchni było zimno. Nie ma więc co się dziwić, że utrzymuje się tu wilgoć. W tym roku na zimę przyjęła mnie siostra. Gdy po kilku miesiącach wróciłam do mieszkania, okazało się, że jest jeszcze bardziej zawilgocone. Nie pomaga fakt, że właściciel wystawił drzwi wejściowe do korytarza i skuł tynk z frontu budynku
- opowiada kobieta.
Okazało się też, że podwórko kamienicy zamieniło się w plac budowy. Właściciel stawia tu drugi budynek. Pojawiły się nierówności terenu, dziury pod różnego rodzaju kable, które starsza pani musi pokonywać za każdym razem, gdy chce wyjść z domu. Także za potrzebą, bo w mieszkaniu nie ma wc - trzeba korzystać z ustawionej na podwórzu przenośnej toalety.
Od lat czeka na przyznanie lokalu miejskiego
Pani Grażyna już w 2016 roku złożyła w Zarządzie Lokali Miejskich pismo z prośbą o przyznanie mieszkania z zasobu komunalnego. Jednak gdy się rozwiodła, czas oczekiwania zaczęto jej naliczać od chwili rozstania z mężem.
- Jestem schorowana, przez wilgoć coraz gorzej się czuję. Poza tym zwyczajnie boję się być tu sama. Latem jest jeszcze znośnie, ale jesienią czy zimą, gdy szybko robi się ciemno, jest naprawdę nieprzyjemnie
- przyznaje emerytka.
W dodatku, gdyby starszej pani coś się stało, nie będzie kto miał ani wezwać pogotowia, ani wpuścić ratowników. Posesję otacza bowiem ogrodzenie, które można pokonać jedynie przez zamykaną od wewnątrz na kłódkę furtkę.
"Już nie wiem, co mam robić..."
Niedawno pani Grażyna dostała z ZLM pismo z informacją, że w tym roku nie znalazła się na liście oczekujących na lokal komunalny.
- Już nie wiem, co mam robić... Kolejnej zimy tu nie zniosę
- mówi załamana kobieta.
Biuro prasowe Urzędu Miasta Łodzi, pod który podlega Zarząd Lokali Miejskich, nie ustosunkowało się do naszego zapytania o dalsze losy pani Grażyny. Sprawą zainteresowali się natomiast radny Tomasz Anielak i stowarzyszenie LDZ Zmotoryzowani Łodzianie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.