reklama
reklama

Koronawirus nie odpuszcza. „Tego wirusa trzeba się bać”

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Koronawirus nie odpuszcza. „Tego wirusa trzeba się bać” - Zdjęcie główne

Koronawirus nie odpuszcza. Ratownik medyczny: „Tego wirusa trzeba się bać” TuŁódź Łódź Wiadomości łódzkie

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Łódź Jak wygląda codzienna praca pielęgniarek i ratowników medycznych w czasach koronawirusa? Z jakimi emocjami muszą sobie radzić? Ile czasu potrzebują, by porządnie zdezynfekować karetkę? Czy czują się bezpieczni? 
reklama

Ratownicy medyczni oraz pielęgniarki w czasach koronawirusa nie mają ani chwili wytchnienia. Co chwilę są wzywani do pacjentów, którzy potrzebują ich pomocy. Beata Barwińska, pielęgniarką ze stopniem doktora i dziekan Wydziału Pielęgniarstwa Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” dokładnie opisuje gigantyczny wysiłek, jaki ratownicy muszą włożyć, by należycie wykonać swoją pracę.

!reklama!

Barwińska na łamach „GW” podkreśla, że koronawirus stanowi wielkie zagrożenie dla życia i zdrowia nie tylko osób starszych, ale także ludzi w sile wieku.

– Każdego dnia widzę, jak groźny jest koronawirus. Byłam u 36-letniego mężczyzny, który nie miał żadnych chorób współistniejących, żadnych obciążeń. COVID-19 przechorowywał w domu. Stan nagle się pogorszył. Bliscy przed przyjazdem karetki próbowali go reanimować, bez skutku. Nasza interwencja też nie pomogła. Tego wirusa trzeba się bać, bo jest groźny i nieprzewidywalny. Dlatego tak się złoszczę, gdy widzę, że ludzie nie przestrzegają reżimu sanitarnego - mówi.

Pielęgniarka podkreśla, że w ostatnim czasie przestała namawiać ludzi wybieranie się do szpitala z każdym, nawet najmniejszym drobiazgiem.

- Teraz naprawdę najlepiej chorować w domach. Ci, którzy nie są zakażeni, mogą się w szpitalu zakazić. Kiedyś sami namawialiśmy pacjentów z przewlekłymi chorobami, żeby zdecydowali się na szpital. Teraz, kiedy zdarza się, że ktoś z rodziny namawia: „jedź, mamo, do szpitala, tam cię przebadają”, a my widzimy, że nie ma bezpośredniego zagrożenia życia – odradzamy.

Jednocześnie apeluje, by w przypadku pogorszenia stanu zdrowia, nie zwlekać z wzywaniem pomocy. Jak sama podkreśla, coraz więcej chorych umiera jeszcze przed przyjazdem karetki.

- Wiosną takie wezwania mieliśmy sporadycznie, teraz stały się normą. Przyjeżdżamy, a nie ma już nawet podstaw do rozpoczęcia reanimacji. Jedyne, co możemy, to rozpoznać zgon. Najczęściej to ofiary koronawirusa - mówi dla „Wyborczej” Barwińska.

Cała rozmowa dostępna jest TUTAJ.

źródło: Gazeta Wyborcza

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Lubisz newsy na naszym portalu? Załóż bezpłatne konto, aby czytać ekskluzywne materiały z Łodzi i okolic.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama