Akcja przy Piotrkowskiej w Łodzi. Mały chłopiec prawie wypadł przez okno z 5. piętra
W sobotę przy Piotrkowskiej, na wysokości OFF-a, mogło dojść do ogromnej tragedii. W pewnym momencie jedna z kobiet, która przechodziła ulicą przy Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym, zauważyła, że przy otwartym oknie w mieszkaniu na piątym piętrze kamienicy stoi mały chłopiec.!reklama!
Po chwili pod kamienicą zebrała się grupa ludzi. Chociaż wszyscy krzyczeli do niego, aby cofnął się i wszedł do pokoju, chłopiec nie reagował.
Okazało się, że chłopczyk ma autyzm, a okno otworzył po uprzednim poradzeniu sobie z zabezpieczeniami, które miały na celu uniemożliwienie mu otwarcia okna.
- Dziecko stało na parapecie, otwierało okno i wyrzucało przez nie zabawki - opowiada nam pan Artur.
Jedna z osób, które widziały zaistniałą sytuację, zadzwoniła po straż pożarną oraz policję. Na przyjazd służb trzeba było jednak poczekać.
Co zadziwiające, z relacji pana Artura wynika, że kilkoro gapiów, zamiast zareagować, bądź ustawić się pod oknem, by w razie potrzeby próbować łapać dziecko, wyjęło telefony i zaczęło nagrywać całą sytuację.
Łódź. Szybka reakcja pana Artura. Uratował życie małego chłopca
Ani chwili nie marnował natomiast pan Artur, który postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i dostać się do kamienicy.
- Wydzwoniłem wszystkie domofony, każdy numer, żeby ktokolwiek mnie wpuścił. Potrzebowałem tylko tego, by wbiec na to piąte piętro i tam na miejscu zadziałać. Nie wiem, do kogo się dodzwoniłem. Krzyknąłem do domofonu, że zaraz dziecko może wypaść z okna i ktoś mi otworzył - relacjonuje nasz rozmówca.
- Zapukałem do wszystkich mieszkań na piątym piętrze i w końcu trafiłem. Ktoś mi otworzył. Widziałem, że po mieszkaniu biegało więcej dzieci. Zapytałem się, czy jest tu małe dziecko i powiedziałem, że dziecko stoi na parapecie i wyrzuca zabawki - opowiada pan Artur.
Przerażeni opiekunowie od razu pobiegli do pokoju, by zabrać dziecko z parapetu. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, a już po chwili na miejscu zjawiła się policja i straż pożarna.
- Jeszcze nie widziałem, żeby policja dotarła na miejsce zdarzenia tak szybko, jak w tym przypadku - mówi pan Artur.
Sam łodzianin dochodził do siebie po tych wydarzeniach przez kilka kolejnych godzin.
- Wieczorem, jak już emocje opadły, śmiałem się, że chyba nigdy w życiu nie wbiegłem tak szybko na piąte piętro.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.