Pacjent z powiatu poddębickiego miał wszystkie objawy świadczące o zakażeniu koronawirusem, przez co musiał zostać przewieziony na oddział izolacyjno-obserwacyjny.
!reklama!
Po przyjeździe karetki ratownicy stwierdzili, że pacjent ma na tyle silne objawy, że nie może dalej być leczony w domu. Zapadła decyzja by umieścić go w szpitalu w Poddębicach. Na miejscu okazało się jednak, że na przyjęcie trzeba czekać długie godziny.
Pod poddębickim szpitalem karetka stanęła o godzinie 14:00. Dyżurujący ratownicy po 5 godzinach, kiedy kończyła się ich zmiana, musieli dalej oczekiwać z pacjentem na przyjęcie.
- Nie mogli go przecież zostawić. Czekali dalej - mówi Adam Stępka, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego. Dopiero o 22:00 pacjenta przejął szpitalny personel i został przyjęty na oddział. Pogotowie zdecydowało się zgłosić całą sprawę do NFZ.
- Przestoje przy przyjęciach się zdarzają, bo blokują się właśnie miejsca izolacyjno-obserwacyjne - tłumaczy ratownik łódzkiego pogotowia. - To z tego powodu zdarza się karetkom czekać przy izbach przyjęć. Ale takiego oczekiwania, jak w Poddębicach, jeszcze nie mieliśmy.
- Dostaliśmy sygnał o wielogodzinnym oczekiwaniu karetki w Poddębicach - mówi Anna Leder z Narodowego Funduszu Zdrowia w Łodzi. - Szpital tłumaczy się problemami organizacyjnymi. Sprawę zbada terenowy wydział kontroli NFZ, który ustali, jak przebiegał transport tego pacjenta i czy była możliwość wcześniejszego przyjęcia go do szpitala.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.